Dzisiejszy wzór idealnego obywatela,
ciągle oddala się od zamierzchłego wzorca – ora et labora.
Dzisiaj religia to synonim zacofania i głupoty, ksenofobii oraz
braku otwartości na wyzwania nowych czasów. Tak samo praca staje
się synonimem braku zdolności radzenia sobie w życiu,
pantoflarstwa, wyrobnictwa i wszechogarniającej nudy.
Istota rzeczy ewoluująca ku nowej
formie, przybierająca bardziej wyraziste XXI wieczne kształty,
coraz dalej odchodzi od wzorców poprzedniego tysiąclecia.
Dzisiaj wiemy już na pewno, że nie
można ludzi chwalić i nagradzać pozycją społeczną za to, że
dużo pracują. To głupie, że pracują. Od pracy są przecież
roboty – w końcu po coś je tak nazwaliśmy. Człowiek powinien
przede wszystkim myśleć i tworzyć.
Nowy rodzaj gospodarowania powinien być
oparty na dążeniach jednostek. Nowy rodzaj gospodarki powinien
bardziej sprawiedliwie obdzielać zasobami bogatego świata. Jednak
ostatecznym celem nie może być konsumpcja tych dóbr. Nie możemy
już jej pochwalać, bo dóbr jest tak wiele, że w ten sposób
niszczylibyśmy najwartościowszych z nas. Każdy może się nasycić,
przejeść materializmem i utyć – tak bardzo, że już nic mu się
nie będzie nigdy chciało.
Najlepiej widać to po celebrities,
które po nachapaniu się, po nałapaniu umożliwiającej
nieograniczoną konsumpcję „kasy”, stają się parodią samych
siebie. Pokusy dóbr i współczesne chemiczne osiągnięcia w
zadawaniu człowiekowi przyjemności sprawiają, że dzisiaj nadmiar
pieniędzy i wszystkiego co można za nie kupić – rozpuszcza
prawie każdego.
Konsumeryzm jeszcze nie jest
doskonały, ale już jest barokowy.
To wielka siła potrafiąca korumpować
prawie absolutnie. Dlatego zamierzchły model dający po prostu
„kasę” tym, którzy są wśród nas najwybitniejsi – już się
nie sprawdza.
Dobrami powinniśmy obdarzać w celu
najlepszego ich wykorzystania dla całości społeczeństwa. Dobra
powinno się wynajmować, do najlepszego wykorzystania najlepszym, a
nie po prostu dawać, żeby po czasie rozczarować się rozmiarami
bardzo inteligentnie wykonanych i bezczelnych defraudacji.
Trzeba koniecznie oddzielić
inwestycyjną i konsumeryjną funkcję pieniądza.
Konsumeryzm nie śpi, nie zasypia
gruszek w popiele. Jeszcze ciągle nad nami wisi jak miecz Demoklesa.
Dlatego nie możemy zdawać się na idealizm wybitnych jednostek i
łudzić się, że nie są one skorumpowane. Bycie inteligentnym, czy
kreatywnym nie sprawia, że jest się moralnym. Nie możemy więc w
gospodarce przyszłości przekazywać prawa własności do dóbr
osobom, które tylko w tworzeniu są dobre, ale już nie w tych
pieniędzy wydawaniu.
Powinniśmy raczej pomyśleć o
zwiększeniu sieciocentryczności naszych zachowań. Przy czym przez
sieciocentryczność rozumiem taki podział kontroli nad zasobami,
aby dotarły one do tych, którzy najlepiej dla ogółu potrafią je
wykorzystać.
Chodzi o czysto utylitarystycznie i co
najważniejsze altruistycznie wykorzystania, pod wpływem nowych
zasad zarządzania i nowej organizacji gospodarki.
Stanowisko powinien w danej chwili
sprawować ten, kto się do tej funkcji aktualnie najlepiej nadaje.
Ma wiedzę i doświadczenie potrzebne do wykonania danego zadania.
Nic ponadto.
Natomiast obecnie przydzielamy ludziom
funkcje zdając się na kadencje i rekrutacje. Zakładamy, że gdy
ktoś dobrze wypadł na rozmowie kwalifikacyjnej, to znaczy, że po
roku także dobrze będzie sprawował swoją funkcję, co nie zawsze
jest prawdą.
Aborygeni nadal są jeszcze
sieciocentryczni.
Nikt nie ma w tych społecznościach
żadnych funkcji na stałe, tytułów, czy zaklepanych synekur. Każdy
działa w czasie rzeczywistym. Grupa wystawia do danego zadania
najlepszego spośród siebie w danej chwili – dla konkretnej
umiejętności. Nie ma dyskusji i mechanizmu podejmowania decyzji.
Każdy po prostu wie. Nie ma posady największego zabijaki, czy
myśliwego. Każdy wie kto jest w danej wiosce najwybitniejszy.
Społeczności są na tyle małe, że każdy ma świadomość, kto
jest wśród klanu dzisiaj w pełni sił i w czym się specjalizuje.
Straciliśmy ten model generowania
chwilowego przywództwa zadaniowego, opracowany jako pierwsza i
najlepsza z form, najlepsza z możliwości tworzenia mechanizmów
sprawowania władzy. Dzisiaj spotyka się go tylko podczas katastrof.
Kiedy w ogólnym chaosie, ktoś wychodzi na środek i zaczyna wydawać
rozkazy, a już w jego drugim zdaniu ludzie orientują się, że ten
ktoś wie co mówi i zna się na rzeczy. Liczy się charyzma. Wtedy
spory gasną i na miejsce bezładu wkracza współpraca, która
ratuje życie, zdrowie i mienie.
Na szczęście drzemie pośród nas
jeszcze ten atawizm. Dlatego droga do nowej formy gospodarki nie
tylko nie jest utopią. W nowych informatycznych warunkach staje się
oczywistością i co najważniejsze – koniecznością.
Grupy ludzkie odeszły od
sieciocentryzmu tylko z jednego powodu. Braku możliwości
wystarczająco szybkiej wymiany informacji pomiędzy wszystkimi, tak
aby w danej chwili wiedzieć, kto z nich jest najlepszy do wykonania
danego zadania. Brakło technologii przekazywania takiej wiedzy.
Gdyby nie fakt masowego zwiększenia liczby ludności, dalej
działalibyśmy po staremu, bo taki sposób jest dużo wydajniejszy –
od uzasadnianej chińskimi egzaminami tytułomanii i
pseudofachowości, czyli struktury władzy dzisiejszej.
Wynalazki i wykładniczy rozwój
technologii informatycznych sprawiają, że wkrótce będzie możliwy
powrót do starego modelu. Wkrótce wyszukiwanie w czasie
rzeczywistym i możliwość komentowania zdarzeń przez wszystkich
członków społeczności w danej chwili sprawi, że będziemy mieli
narzędzia do powrotu do sprawdzonych rozwiązań w zakresie podziału
władzy.
To umożliwi nam zbudowanie całkowicie
nowego (starego) modelu gospodarczego. Liczebność przestanie być
problemem. To, co kiedyś było oczywistością zastąpi statystyka i
zaawansowane matematyczne modele wyszukiwania i podawania wyników w
sieciach semantycznych. Pomimo tego, że bezpośrednio nie możemy
kontaktować się z kilkoma miliardami ludzi, wkrótce będziemy
czuli wokół siebie ich zbiorową obecność i zbiorową mądrość.
Tym samym już naprawdę staniemy się częścią globalnej wioski.
To zaowocuje zupełnie nowymi możliwościami rozwoju ludzkości.
Zakończy epokę edukacjonizmu, zdawania egzaminów na stanowiska,
korupcji, tytułomanii i masowej niekompetencji tych którzy sprawują
władzę. Zakończy to wreszcie wszelkie spory o władzę. Proces
decyzyjny ulegnie atomizacji i automatyzacji, a implementacją
najlepszych rozwiązań zajmą się znajdujący się na szczycie
lokalnej listy – godzący się wykonywać swoje zadania fachowcy.
Oczywiście wraz z rozwojem pojawią
się nowe problemy, jednak będą one na zupełnie nowym poziomie
rozumienia przez nas rzeczywistości. Będą to problemy nadmiaru, a
nie głodu – sprawiedliwości i konsekwencji cybernetycznej
fachowości, a nie tytularnego, stanowiskowego profesjonalizmu.
Skończą się wreszcie opery mydlane z mającymi duże wpływy i
skorumpowanymi ludźmi władzy.
Obok nowej formy wyboru powstanie też
nowy model gospodarowania. Taki nowy model to nie jest wiekopomne
dzieło starające się zaplanować jakieś wyszukane formy
społecznego megalopolis. Wszystko i tak musi opierać się o
jednostkę, dlatego nowe zasady powinny dotyczyć jedynie człowieka.
Ich zbiorowy, zagregowany wpływ, sprawi dopiero niewyobrażalne
zmiany. Kiedy wszyscy popchną małym palcem – wielki mur się musi
przewrócić. Proste zmiany, ukierunkowanie zapatrywań pojedynczych
ludzi, mogą zmienić, bo zawsze zmieniały bieg historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz