sobota, 28 lipca 2012

W poszukiwaniu przywództwa zadaniowego



Dzisiejszy wzór idealnego obywatela, ciągle oddala się od zamierzchłego wzorca – ora et labora. Dzisiaj religia to synonim zacofania i głupoty, ksenofobii oraz braku otwartości na wyzwania nowych czasów. Tak samo praca staje się synonimem braku zdolności radzenia sobie w życiu, pantoflarstwa, wyrobnictwa i wszechogarniającej nudy.

Istota rzeczy ewoluująca ku nowej formie, przybierająca bardziej wyraziste XXI wieczne kształty, coraz dalej odchodzi od wzorców poprzedniego tysiąclecia.
Dzisiaj wiemy już na pewno, że nie można ludzi chwalić i nagradzać pozycją społeczną za to, że dużo pracują. To głupie, że pracują. Od pracy są przecież roboty – w końcu po coś je tak nazwaliśmy. Człowiek powinien przede wszystkim myśleć i tworzyć.

Nowy rodzaj gospodarowania powinien być oparty na dążeniach jednostek. Nowy rodzaj gospodarki powinien bardziej sprawiedliwie obdzielać zasobami bogatego świata. Jednak ostatecznym celem nie może być konsumpcja tych dóbr. Nie możemy już jej pochwalać, bo dóbr jest tak wiele, że w ten sposób niszczylibyśmy najwartościowszych z nas. Każdy może się nasycić, przejeść materializmem i utyć – tak bardzo, że już nic mu się nie będzie nigdy chciało.


Najlepiej widać to po celebrities, które po nachapaniu się, po nałapaniu umożliwiającej nieograniczoną konsumpcję „kasy”, stają się parodią samych siebie. Pokusy dóbr i współczesne chemiczne osiągnięcia w zadawaniu człowiekowi przyjemności sprawiają, że dzisiaj nadmiar pieniędzy i wszystkiego co można za nie kupić – rozpuszcza prawie każdego.
Konsumeryzm jeszcze nie jest doskonały, ale już jest barokowy.
To wielka siła potrafiąca korumpować prawie absolutnie. Dlatego zamierzchły model dający po prostu „kasę” tym, którzy są wśród nas najwybitniejsi – już się nie sprawdza.

Dobrami powinniśmy obdarzać w celu najlepszego ich wykorzystania dla całości społeczeństwa. Dobra powinno się wynajmować, do najlepszego wykorzystania najlepszym, a nie po prostu dawać, żeby po czasie rozczarować się rozmiarami bardzo inteligentnie wykonanych i bezczelnych defraudacji.
Trzeba koniecznie oddzielić inwestycyjną i konsumeryjną funkcję pieniądza.


Konsumeryzm nie śpi, nie zasypia gruszek w popiele. Jeszcze ciągle nad nami wisi jak miecz Demoklesa. Dlatego nie możemy zdawać się na idealizm wybitnych jednostek i łudzić się, że nie są one skorumpowane. Bycie inteligentnym, czy kreatywnym nie sprawia, że jest się moralnym. Nie możemy więc w gospodarce przyszłości przekazywać prawa własności do dóbr osobom, które tylko w tworzeniu są dobre, ale już nie w tych pieniędzy wydawaniu.

Powinniśmy raczej pomyśleć o zwiększeniu sieciocentryczności naszych zachowań. Przy czym przez sieciocentryczność rozumiem taki podział kontroli nad zasobami, aby dotarły one do tych, którzy najlepiej dla ogółu potrafią je wykorzystać.
Chodzi o czysto utylitarystycznie i co najważniejsze altruistycznie wykorzystania, pod wpływem nowych zasad zarządzania i nowej organizacji gospodarki.

Stanowisko powinien w danej chwili sprawować ten, kto się do tej funkcji aktualnie najlepiej nadaje. Ma wiedzę i doświadczenie potrzebne do wykonania danego zadania. Nic ponadto.
Natomiast obecnie przydzielamy ludziom funkcje zdając się na kadencje i rekrutacje. Zakładamy, że gdy ktoś dobrze wypadł na rozmowie kwalifikacyjnej, to znaczy, że po roku także dobrze będzie sprawował swoją funkcję, co nie zawsze jest prawdą.

Aborygeni nadal są jeszcze sieciocentryczni.
Nikt nie ma w tych społecznościach żadnych funkcji na stałe, tytułów, czy zaklepanych synekur. Każdy działa w czasie rzeczywistym. Grupa wystawia do danego zadania najlepszego spośród siebie w danej chwili – dla konkretnej umiejętności. Nie ma dyskusji i mechanizmu podejmowania decyzji. Każdy po prostu wie. Nie ma posady największego zabijaki, czy myśliwego. Każdy wie kto jest w danej wiosce najwybitniejszy. Społeczności są na tyle małe, że każdy ma świadomość, kto jest wśród klanu dzisiaj w pełni sił i w czym się specjalizuje.


Straciliśmy ten model generowania chwilowego przywództwa zadaniowego, opracowany jako pierwsza i najlepsza z form, najlepsza z możliwości tworzenia mechanizmów sprawowania władzy. Dzisiaj spotyka się go tylko podczas katastrof. Kiedy w ogólnym chaosie, ktoś wychodzi na środek i zaczyna wydawać rozkazy, a już w jego drugim zdaniu ludzie orientują się, że ten ktoś wie co mówi i zna się na rzeczy. Liczy się charyzma. Wtedy spory gasną i na miejsce bezładu wkracza współpraca, która ratuje życie, zdrowie i mienie.

Na szczęście drzemie pośród nas jeszcze ten atawizm. Dlatego droga do nowej formy gospodarki nie tylko nie jest utopią. W nowych informatycznych warunkach staje się oczywistością i co najważniejsze – koniecznością.

Grupy ludzkie odeszły od sieciocentryzmu tylko z jednego powodu. Braku możliwości wystarczająco szybkiej wymiany informacji pomiędzy wszystkimi, tak aby w danej chwili wiedzieć, kto z nich jest najlepszy do wykonania danego zadania. Brakło technologii przekazywania takiej wiedzy. Gdyby nie fakt masowego zwiększenia liczby ludności, dalej działalibyśmy po staremu, bo taki sposób jest dużo wydajniejszy – od uzasadnianej chińskimi egzaminami tytułomanii i pseudofachowości, czyli struktury władzy dzisiejszej.


Wynalazki i wykładniczy rozwój technologii informatycznych sprawiają, że wkrótce będzie możliwy powrót do starego modelu. Wkrótce wyszukiwanie w czasie rzeczywistym i możliwość komentowania zdarzeń przez wszystkich członków społeczności w danej chwili sprawi, że będziemy mieli narzędzia do powrotu do sprawdzonych rozwiązań w zakresie podziału władzy.

To umożliwi nam zbudowanie całkowicie nowego (starego) modelu gospodarczego. Liczebność przestanie być problemem. To, co kiedyś było oczywistością zastąpi statystyka i zaawansowane matematyczne modele wyszukiwania i podawania wyników w sieciach semantycznych. Pomimo tego, że bezpośrednio nie możemy kontaktować się z kilkoma miliardami ludzi, wkrótce będziemy czuli wokół siebie ich zbiorową obecność i zbiorową mądrość. Tym samym już naprawdę staniemy się częścią globalnej wioski. To zaowocuje zupełnie nowymi możliwościami rozwoju ludzkości. Zakończy epokę edukacjonizmu, zdawania egzaminów na stanowiska, korupcji, tytułomanii i masowej niekompetencji tych którzy sprawują władzę. Zakończy to wreszcie wszelkie spory o władzę. Proces decyzyjny ulegnie atomizacji i automatyzacji, a implementacją najlepszych rozwiązań zajmą się znajdujący się na szczycie lokalnej listy – godzący się wykonywać swoje zadania fachowcy.


Oczywiście wraz z rozwojem pojawią się nowe problemy, jednak będą one na zupełnie nowym poziomie rozumienia przez nas rzeczywistości. Będą to problemy nadmiaru, a nie głodu – sprawiedliwości i konsekwencji cybernetycznej fachowości, a nie tytularnego, stanowiskowego profesjonalizmu. Skończą się wreszcie opery mydlane z mającymi duże wpływy i skorumpowanymi ludźmi władzy.

Obok nowej formy wyboru powstanie też nowy model gospodarowania. Taki nowy model to nie jest wiekopomne dzieło starające się zaplanować jakieś wyszukane formy społecznego megalopolis. Wszystko i tak musi opierać się o jednostkę, dlatego nowe zasady powinny dotyczyć jedynie człowieka. Ich zbiorowy, zagregowany wpływ, sprawi dopiero niewyobrażalne zmiany. Kiedy wszyscy popchną małym palcem – wielki mur się musi przewrócić. Proste zmiany, ukierunkowanie zapatrywań pojedynczych ludzi, mogą zmienić, bo zawsze zmieniały bieg historii.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz