środa, 5 stycznia 2022

Duchowość i materia

Materialne wytwory działania ludzkiego, nienacechowane jego wewnętrznym przekonaniem oraz moralnym wsparciem, nie są w stanie pokryć zapotrzebowania człowieka na bycie istotą ludzką, a więc pełnowartościowym osobnikiem, o wykształconym zmyśle pragmatycznym oraz pogłębionych potrzebach duchowych – Leonard Jaszczuk.

Materia – to piękne słowo; skupiamy się na nim często. Jest jakże czyste i klarowne – aż namacalne, konkretne, i poprzez to, prawdziwe.

Duch – to piękne słowo; skupiamy się na nim często. Jest jakże czyste i klarowne – aż efemeryczne, ulotne i niefizyczne.

Świat jawi się konglomeratem pierwszego i drugiego słowa. Jedno wydaje się być zaprzeczeniem drugiego. Dlatego tak łatwo przychodzi nam dzielenie tych pojęć i swobodne dysponowanie nimi. Służą one głównie do dualnego podziału rzeczy – wszystkiego, co jest. Lecz szastanie magią przeciwieństw – jest jak apodyktyczne pokrycie czarno-białymi kolorami głębi tajemnej wszechrzeczy; pozbawia ją mądrości i piękna, jakie skrywa nieśmiała skala szarości.

Uproszczone postrzeganie rzeczywistości prowadzi jednak labiryntem złudzeń, wiedzie krajobrazem pełnym ułomnych dążeń, w otoczeniu ruin. Rozbudowa ludzkiego aparatu pojęciowego staje się więc coraz bardziej kluczowa, zwłaszcza teraz, kiedy człowiek wreszcie zaczyna dążyć do czegoś odmiennego.

Prosty dualny podział jest zbyt zgrubny, a więc nieprzystający. Tworzono go dawno, ponad dwa tysiące lat temu (arystotelesowski dualizm ciała i ducha), w czasach, w których nieobecne były algorytmy, złożoność i efekty synergii. Teraz, zjawiska te są częścią naszej bardzo dotykalnej rzeczywistości. Coraz silniej od nich zależymy: od filamentowych, nieco bardziej podstawowych, więc nieco mniej postrzegalnych składowych. Lecz intuicyjnie czuliśmy już pod koniec XX wieku jak ich znaczenie powoli narasta. 

System, algorytm rozwinięcia, kultura reakcji – to zjawiska pełne tajemnic, pierwiastki trzeciego rodzaju. Nie przynależą one ani do świata ducha, ani materii. Zobaczyć je można dopiero w, różniącym się skalą ich obecności, XXI wieku – tak niesłychanie pełnym złożoności.

To, jak ułożymy czysto materialne elementy ma znaczenie kardynalne, nie tylko dla funkcjonalności (prawidłowo i niekompletnie złożone części silnika), lecz przede wszystkim dla skalowalności funkcji i roli, jaką mają te części spełniać (silnik bezproduktywnie stojący na palecie i silnik podtrzymujący prędkość samolotu, którym podróżuje nasza rodzina).

Znaczenie struktury i własności materii staje się wtórne, wobec kontekstu, w jakim się materia znajduje. To kontekst decyduje o znaczeniu, a nie własności fizyczne, ani nawet forma, w jakiej dane ogniwo występuje.

Znaczenie kontekstu rośnie także i w sztuce, w kulturze, gdzie treść jest reprezentantem tworzywa (materii), a forma pretenduje zawsze do reprezentacji ducha.

W XX wieku znaczenie tego „co” (treść) ktoś powiedział, ustąpiło miejsca wobec ważności tego „jak” (forma) ktoś powiedział, i to już w pierwszej erze rozwoju mediów. W epoce XXI-wiecznego Internetu, nawet forma przekazu ugiąć się musiała pod naporem wagi kontekstu (czyli umiejscowienia w systemie): najważniejsze stało się miejsce (otoczenie technologiczne przekazu np. rodzaj i charakter sieci społecznościowej) i czas wygłoszenia przekazu (pokrewność przekazu wobec aktualnych trendów), a także chwilowe napięcie nici powiązań społecznościowych (wzajemne wasalizmy i animozje), determinujące natężenie tłumu widzów (podatność na rozpowszechnianie przekazu).

Świat rozwija się tylko w środowisku sprzyjającego „systemu”, będącego reprezentantem kontekstu, w którym zarówno materia, jak i duch, a więc idee ludzkie, aspiracje i myśli, doznają pozytywnego sprzężenia zwrotnego, napędzając same siebie. Złożoność tych powiązań jest spoiną materii i ducha – pierwotną własnością Wszechświata, krystaliczną wiedzą na temat śmierci i życia, przedwiecznym fenomenem samym w sobie, całkowicie oddzielnym…

W XXI wieku programiści badają jak oddziałują na siebie algorytmy – skrypty komputerowych zachowań – nieustannie poszukując ich umiejscowienia w systemie (wpływu na siebie i ważności). Kontekst – jest obecnie najintensywniej badanym przez człowieka zjawiskiem, chociaż nawet zajmujący się nim syntetycy i analitycy nie zdają sobie z tego do końca sprawy. To, jak silnie sprawność procesu zależy od kultury organizacji, czy efektów skali – to problem, nad którym łamią sobie głowę najbogatsze oraz największe narody i korporacje świata. Jest to sfera zainteresowania wszystkich nauk humanistycznych, które starają się odkryć i wytłumaczyć tajemnicę kierowanego i niepowstrzymanego wzrostu, odbijając się od jednej przezwyciężonej bariery skalowalności do drugiej. 

Tam, gdzie stykają się efekty ludzkich obaw i pragnień, możliwości kształtowania materii i wizje ducha, gdzie nielaminarnie zlewają się one we wzajemnej interakcji, tam leży moc siły sprawczej arystotelesowskiego dualizmu. Bez tego trzeciego, „systemowego”, łącznika materii i ducha – jeszcze w pełni nienazwanego krytycznego elementu – nie mają one jak oddziaływać ze sobą, przez swą oddzielność i osamotnienie.

Nieprzypadkowo – to na spoiwie dualizmu skupiają się nasza uwaga i prawie wszystkie ludzkie wysiłki. Na razie budujemy systemy bez udziału „spoidła”. Każdy konstrukt organizacji pozbawiony jest więc składnika odpornego na rozrywanie. Mur bez zaprawy (pochylony, utraciłby stabilność), musi być hierarchiczny i ciężki. Dopiero opracowanie warstwy wiążącej, pozwoliło ludzkości budować lekko i szybko, bez nadmiernego ucisku i z optymalnym rozkładem naprężeń.

Kiedy zrozumiemy naturę systemów, poznamy drogę pośrednictwa przeciwieństw – materii i ducha. Będziemy mogli wtedy szybko awansować na drabinie bytów świadomych. Nasza moralność jak i możliwości kreowania wielokrotnie wzrosną, bo fundamentalnie zależą one od sekretu samoorganizacji i zdolności do budowania systemów pozbawionych skupień wyzysku, który wcześniej czy później prowadzi do demoralizacji i rozkładu. Tam gdzie brakuje sprawiedliwości rodzą się demony, a odpowiedzią jest struktura samoistna. Kiedyś zaprzestaniemy budować maszyny mielące ludzką materię, które projektowane są obecnie na dynamikę utraty jednostek, w młynie – nie będącej do wytrzymania – presji. Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od natury. 

Aby nauczyć się aranżować struktury samoistne musimy przede wszystkim docenić te, które już nami są np. niemonopolizowany brakiem indywidualnej odpowiedzialności wolny rynek. Odrywanie dzieła od kreatora za pomocą znaków towarowych i marek to największe społeczne złudzenie współczesnych czasów. Nie ma bowiem czegoś takiego jak standard związany z wirtualnym bytem jest tylko kapitalizowana obietnica i rozproszone know how

To na styku przeciwieństw, w całunie niebytu, relaksuje się, niepoznana jeszcze osobiście – tajemnica. Skrywająca sekrety rozwoju oraz integracji, i dzierżąca trzeci, najważniejszy element rzeczywistości. Pozostaje ona (tajemnica) nienazwaną „metodą”, pełną systemowych treści, z jakiej wypływa harmonia, świadomość, wiedza i siła.

W skutek świadomości jej obecności przeszywa nas dreszcz, intuicja wyczuwa ją wyraźnie, jeszcze nieuchwytną, nieobecną, niezaznaną. Zew genetycznej wiedzy prowadzi nas ku niej otwarcie – wystarczy wsłuchać się inflacyjne interakcje, ponieważ słuch rejestruje zawsze wypadkową wibrację. Do poczucia pragmatyzmu brakuje nam tylko utraty kilku złudzeń, bo w trakcie życia tracimy głównie je. 

Zbigniew Galar

Wersja PDF:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz