niedziela, 3 października 2021

O wojnie - czyli różnica pomiędzy wyborem jedno a obustronnym

Na przestrzeni dziejów wielu stawało przed wyborem: wojna czy pokój. Z tych, co wybierali pokój, wielu bywało w szoku, bo wojnę mieli i tak…

To fakt. Jesteśmy skazani na bycie zaskoczonym kolejną wojną, bo nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że ktoś może jej chcieć. Właśnie dlatego, że jesteśmy tacy ugodowi, pokojowi i cywilizowani, przyciągamy jak magnes jej nadejście.

Im bardziej jesteśmy głusi, im bardziej ślepi na tę prostą prawdę, że ludzie są również źli, tym większy poziom zagrożenia stwarzamy. Ludzie oprócz tego, że czasami są źli, prawie zawsze są przede wszystkim interesowni, a nic tak nie przyciąga drapieżcy, jak odwrócona plecami, nieświadoma i beztroska ofiara. Taka naiwna i bezbronna łania, aż chce się wbić w nią pazurami i jeść.

Jesteśmy łatwym celem, bo nikt z nas nie tylko nie myśli, ale nawet nie rozpatruje myślenia o wojnie.

Podstawowy błąd logiczny ludzi, a właściwie mentalnych dzieci – ludzi pokojowych, to przekonanie, że można wybrać pokój jednostronnie. Otóż nie. Jednostronnie decydować można tylko o wojnie i ta prosta konstatacja tłumaczy dodatkowo, dlaczego tak jest. 

Nawet jeśli jedna ze stron wybiera pokój, druga może nadal zdecydować o wojnie, pomimo zawartego układu, porozumienia czy traktatu. Nikt nie respektuje żadnej umowy na wojnie, nawet spisanej na alabastrowym papierze własną krwią. Tak właśnie toczą się dzieje, pełne upadków społeczeństw nieznających tej prostej prawdy o relacjach. Wojny wybuchają, czy tego chcemy, czy nie – one po prostu takie są.

Teraz zastanówmy się wspólnie, co powinniśmy z tym trudnym faktem zrobić…

Przede wszystkim należy spacyfikować pacyfistów, którzy sieją dezinformację, że wybrać, wygrać albo wymusić można pokój. Pokoju nigdy nie można było wymusić – można było co najwyżej być gotowym na wojnę. Si vis pacem parabellum rzecze przysłowie, bo trzeba skutecznie zniechęcać przeciwnika do rozpoczęcia wojny, ale zakazać mu tego nie sposób.

Trudno jest podejrzewać współczesne sfeminizowane społeczeństwa o zdolność rozróżniania wojennej konieczności – dlatego należy edukować zwłaszcza o wojnie. To jedyna droga, która prowadzi do lepszego zrozumienia tego, co się wydarzy – a wojny dzieją się kilkaset kilometrów od naszych granic.

Tylko kwestią czasu jest, kiedy znowu staniemy przed wyborem: wojna czy pokój. Wyborem jednostronnym, połączonym z jednoczesnym złudzeniem możliwości decydowania o utrzymaniu pokoju. Społeczeństwa sobie z tym zupełnie nie radzą. Nie rozumiejąc tego, jak taki wybór może być jednocześnie całkowicie pozbawiony wyboru, właśnie dlatego, że tak bardzo chcą pokoju, zupełnie odrzucając możliwość wojny.

Ponadto należy wzmóc wychowanie przygotowujące na takie dzieje. Zarówno w szkołach, ale także, a może przede wszystkim w rodzinie. Jeśli chcemy być dzisiaj dobrymi rodzicami, powinniśmy przygotowywać dzieci do przyszłości, która może nadejdzie. Dla jednych jest to nauka programowania, a dla innych powinna to być strzelnica, bo nie wiadomo, co się wydarzy. Jeśli tego nie zrobimy, one nam to kiedyś wypomną, a przed nimi zagrożenia ciągnące się przez kilkadziesiąt najbliższych lat.

Po trzecie, a może i po pierwsze, bo wedle niektórych od postawy społeczno-kulturowej powinno się właśnie takie przemiany zaczynać, należy skończyć z uwielbieniem dla bierności i poddaństwa wobec „nieomylnego” Zachodu. Jednocześnie krzyknąć głośniej na politycznie poprawne i święcie oburzone męską agresją kobiety, bo to przestaje być już śmieszne. Nie ma sensu tego traktować jak zawsze, czyli pobłażliwie.

Szanowne Kobiety, przecież tylko ta agresja sprawia, że chodzicie jeszcze po ulicach prawie zupełnie niezagrożone gwałtem. Polska jest prawie najbezpieczniejszym dla kobiet krajem na świecie, i ma to przecież tak pozostać. Świat się zmienia na niekorzyść. Wobec czego każda reprymenda w stosunku do przemocy męskiej osłabia Wasze naturalne siły odpornościowe, degradując facetów, którzy nadal mogą zrobić potencjalnemu napastnikowi krzywdę.

Jesteśmy, kim jesteśmy, a prawa fizyki, są jakie są – natura ludzka się w XXI tak bardzo nie zmieniła. Jeśli istnienie Polski będzie godziło w czyjeś interesy, to prawie znikąd pojawi się nieszczęsne, bardzo brutalne i nieuchronne pytanie: czy chcemy tutaj żyć i być tacy, czy tylko udajemy, że mamy kraj, o którego przyszłość chcemy się starać? To jest na szczęście wybór obustronny – zdążymy rozjechać się jeszcze po świecie, jako tułaczy naród drugiej kategorii.

Globalizacja się skończyła. Historia rozpoczyna się na nowo. Czy chcemy tego, czy nie, jesteśmy jej częścią, a ostatnio polityka bardzo się nami interesuje – tak: nami, czyli Polską. Żyjemy bowiem na przesmyku i tutaj się łączy, a nie kończy świat.

Zbigniew Galar

Wersja PDF:

Link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz