Prawo było najlepszym wynalazkiem i najważniejszą
podwaliną Rzymu.
To na nim zbudowano Imperium.
Prawo idealnie regulowało stosunku społeczne tamtych
czasów – ustanawiając jednocześnie ustrój republikański.
Zasady prawa rzymskiego były niezmienne, bo uświęcone
tradycją. Dzięki temu mogły pozostawać stałe bez wpływu wahań
nastrojów ustawodawców, czy humorów dyktatorów – Cesarzy.
Są bowiem trzy podstawowe systemy sprawowania rządów,
pokazujące co jest w danym ustroju najważniejsze, zostając
jednocześnie ostateczną instancją odwoławczą:
- Dyktatura, czyli rządy autorytarne jednostki.
- Demokracja, czyli rządy ludu – z przyczyn praktycznych reprezentowanego przez parlament.
- Republika – czyli rządy prawa.
Rewolucyjnym podejściem jest tylko to ostatnie
uźródłowienie władzy – w prawie. Rzymianie po raz pierwszy na
masową skalę odwołali się nie do człowieka (dyktatora), bądź
grupy ludzi (parlament), lecz do nienaruszalnej i nieskazitelnej
idei.
Każda idea z definicji jest doskonała i niezmienna,
dlatego tylko przypadkiem czasami okazuje się, że jakaś idea tak
dobrze pasuje do określonych czasów. Regulacja zasad współżycia
społecznego za pomocą prawa co prawda ustanowiła Pax Romana, czyli
pokój rzymski. Jednak po kilkuset latach stosowania została
zastąpiona zwykłą familiarną dyktaturą, czyli Cesarstwem
Rzymskim.
Dzięki historii przekonaliśmy się już, że
długookresowe stosowanie się do utopii po prostu się nie sprawdza.
Idealizowanie źródeł dla zasad postępowania nie sprawdza się
także w sytuacjach nadzwyczajnych. Od samego początku wiedzieli to
właśnie Rzymianie, którzy ustanawiając rządy republikańskie, z
góry zastrzegali, że na czas wojny senat wybierać będzie króla.
Czyli rządził będzie absolutnie dyktator, zawieszając na czas
wojen rządy prawa.
Rządy prawa nie sprawdzają się także w sytuacji, gdy
ludzie mający go przestrzegać – po prostu go nie znają. Ma to
miejsce w czasach współczesnych, w których biegunka legislacyjna
wytwarza każdego roku tysiące stron nie znanych nawet prawnikom,
nieczytelnych dla laika, krzyżujących się, znoszących i
zaprzeczających sobie wzajemnie paragrafów.
Osławiona zasada prawna mówiąca, że „nieznajomość
prawa nie zwalnia z jego przestrzegania”, jest po prostu tak
wewnętrznie sprzeczna z ideą prawa, zdrowym rozsądkiem i
jakąkolwiek logiką – że przyjąć należy jedynie, że jest po
prostu głupia.
„Każdy człowiek w wolnym społeczeństwie, w
którym prawo jest niesprawiedliwe ma obowiązek
łamać to prawo.” – Thoreau
Co prawda broniący uzasadnienia dla istnienia swojego
zawodu prawnicy, tłumaczą wszem i wobec, że przeciętny obywatel
musi znać tylko prawo określającego zakres jego specjalizacji
zawodowej i ograniczoną ekspresję życia.
Lecz jest to zalecenie wymuszające na obywatelu
sprawdzanie w aktach prawnych stosownych zapisów, za każdym razem
kiedy robi w życiu coś nowego. Ewentualnie jest to konieczność
płacenia prawnikom za edukowanie z tego właśnie zakresu. Co
ogranicza mobilność fizyczną i intelektualną społeczeństwa.
Ponadto częste zmiany w prawie powodują, że jeśli
nawet ciągle zajmujemy się tym samym, to jako obywatele musimy co
jakiś czas zaglądać do monitora zmian ustawowych i czytać nowe
rozporządzenia – z konieczności aktualizacji wytycznych. Przymus
ten również jest eksportowany na prawników. Płaci się im za
informowanie o kluczowych korektach w prawie w ramach tak zwanej
ochrony prawnej, czyli formy prawnego ubezpieczenia.
Ze względu na lobby prawnicze akty prawne stają się
również coraz mniej czytelne. Język prawny mający w założeniu
być źródłem dla matematyczno-logicznego rozkładu każdego
zdania, nie pozostawiającego żadnych, absolutnie żadnych
możliwości interpretacyjnych – powoli jest zastępowany
prawniczym bełkotem. Pozostawia to większe możliwości
wykorzystywania sztuczek oratorskich i lobbingu przez wpływowych
prawników, ponadto przekazuje ten stan rzeczy większą władzę
sądom, które te zapisy interpretują.
Lecz co paradoksalne, powyższe zmiany muszą ewoluować
w tak złym, bo zwiększającym korupcję, kierunku. Jest to efekt, a
nie przyczyna. Przyczyną jest bowiem chęć uregulowania prawnego
każdego aspektu życia. Każdej formy coraz dynamiczniej
zmieniającej się rzeczywistości.
W sytuacji w której coraz więcej często zachodzących
oraz przez to bardzo podatnych na zmiany wydarzeń i decyzji
życiowych musi być podejmowanych zgodnie z literą prawa –
praktycznie nie moglibyśmy funkcjonować, gdyby zapisy te nie było
ogólnikowe, a zamiast tego napisane językiem ścisłym.
Chociaż ostateczną decyzję o tym co prawo stanowi w
Polsce podejmuje Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny.
„Wyjaśnienia” do oczywistych zdań
zawartych w prawie są na porządku dziennym.
Jednocześnie „wyjaśnienia” te mogą
być całkowicie z zapisami interpretowanego prawa sprzeczne – i to
one właśnie są legalne i obowiązujące.
Samo prawo już się nie liczy. Przestało być
obiektywnym ideowym wzorem. Od zapisów dużo ważniejsza jest
intencja ustawodawców oraz interes stosującego oraz czytającego
perspektywa.
Prawo cywilizacji zachodniej ma coraz mniej wspólnego
ze swoim rzymskim pierwowzorem. Po kolei rezygnowano bowiem z wielu
zasad tego prawa, gdy było ono dla ustawodawców niewygodne.
Prawo jest podatne na wpływy i sprzedajne. Nawet przy
ryzykownym założeniu, że prawo tworzone jest w dobrej intencji –
sytuacja z regulacją zasad współżycia społecznego za pomocą
prawa, będzie z czasem coraz gorsza.
Im więcej
szczegółowych kwestii ono reguluje, tym bardziej musi być ono
ogólne.
Suma zakresu możliwości
regulacji stosunków międzyludzkich za pomocą prawa jest bowiem
niezmienna i stała. Zależy bowiem ona ściśle od jego społecznej
znajomości, ta jest rezultatem pojemności pamięci operacyjnej
człowieka.
Prawa stanowi się coraz więcej, więc jakościowo
musi być ono coraz gorsze, bo zawiera coraz więcej pustych oraz
sprzecznych powiązań i odniesień, czy pospolitych błędów.
Korekcja błędów w prawie jest niemożliwa do
przeprowadzenia, bo zależy od ilości aktów i zależności. Z kolei
w kwestii poprawy drobiazgowości i skrupulatności jego testowania
na etapie tworzenia niewiele już da się zrobić. Pojemność okna
jednocześnie przetwarzanych elementów w ludzkim mózgu jest stała
i genetycznie zależna, a więc nie ma wpływu na nią technologia.
Rosnąca liczba aktów prawnych staje się coraz
większym obciążeniem dla społeczeństwa. Tak pod względem
ekonomicznym – utrzymywanie prawników jest drogie, jakościowym –
istnienie prawa coraz bardziej nas krępuje i ogranicza; oraz pod
względem funkcjonalnym – prawo przestało spełniać powierzone mu
zadania, komplikując jedynie życie poprzez coraz częstszą
konieczność budowania w codziennym życiu formalnych odwołań.
Idea prawa przestała się sprawdzać, więc powinna
zostać odłożona na półkę. W życiu społecznym po prostu
przestać istnieć. Należy się jej pozbyć, lecz nie dlatego, że
jest coś z nią nie tak. Nie dlatego, że prawo to idea zła. Lecz
dlatego, że nie pasuje ona do nowych dynamicznych i pełnych chaosu
decyzyjno-poznawczego – czasów rozkwitu ery społeczeństwa
informacyjnego.
Co możemy więcej zrobić?
Wziąć przykład z sukcesu Starożytnych. Rzymianie
zrobili to dobrze. Odrzucili korupcję parlamentaryzmu demokracji
ateńskiej, odrzucili autorytarne zapędy dyktatorskich jednostek i
poszukali tej jednej idei, która idealnie pasuje do ich czasów i
się sprawdza – znajdując właśnie prawo.
Następnie spisali założenia przekładania się tej
idei na rzeczywistość tworząc „zasady prawa rzymskiego”
i uświęcili je.
Poprzez to nikt pod wpływem chwilowych potrzeb i emocji
nie mógł zmieniać społecznego ukierunkowania ideowego. Prawo
miało służyć długookresowemu dobru ogółu, a nie chwilowym
kaprysom, a nawet chwilowym korzyściom ludu.
Rzymian otaczały dyktatury, bądź klanowe władze
przedstawicielskie, lecz to właśnie im udało się odnieść
sukces. Zbudowali prawdziwe imperium i to nie dzięki geniuszowi
militarnemu dowódców, bądź charyzmie jednego człowieka (jak
Aleksander w Iraku i Persji czy Qin Shi Huang w Chinach).
Nieskazitelna idea, po raz pierwszy w historii na masową
skalę, miała zastąpić dyspozycje człowieka – automatyzując
proces podejmowania decyzji, a przynajmniej tych najczęściej
powtarzających się. Wyeliminowało to arbitralność oraz możliwość
obniżenia formy kierującego. Idealny dowódca przestał być
potrzebny.
Dzisiejsze czasy potrzebują czegoś nowego, czegoś
innego i dla aktualnych wyzwań równie unikalnego.
Czai się niedaleko, nieodkryta jeszcze i nie wdrożona
na masową skalę. Idea, która rozwiązać powinna systemowe i
kluczowe – najznamienitsze trapiące ludzkość problemy. Nasz
sukces i powodzenie zależeć będzie głównie od niej. Dlatego tym
będzie dla nas lepiej, im szybciej ją znajdziemy.