czwartek, 28 lutego 2013

Zibipedia - Religia



Izabela Maciejewska, „Sacrum”

Zespół współdzielonych społecznie przekonań jednostki dotyczących zjawisk niepoznawalnych, magicznych bądź nadprzyrodzonych. Religia w oderwaniu od społeczeństwa nie może istnieć, bo jest sensu stricto zjawiskiem społecznym wykształconym na ludzkiej potrzebie mistycyzmu. Tak, człowiek jest istotą łaknącą wykraczających poza rzeczywistość wyobrażeń, ale gdyby tylko o to chodziło, wtedy religijność byłaby ograniczona tylko do sfery prywatnej i nie była prezentowana i dyskutowana społecznie (nie po prostu komunikowana, ale aktywnie dyskutowana). Dlatego o ile wierzenia mogą pozostawać tylko indywidualne, tak religia jest zjawiskiem społecznym.

Każda religia jest pewnym rodzajem agnostycyzmu, gdyż poprzez wyróżnienie przekonań i zapisanie ich w sferze tabu – z góry uznaje się ich ponadnaturalność, a przez to nieprzewidywalną niepoznawalność. Oczywiście jeśli agnostycyzm upraszczamy do definicji, że 
„jest Bóg, ale o jego własnościach nic nie można powiedzieć”.

Antropologicznie religia jest trzecim etapem sposobów przekazywania wiedzy (z czterech, gdzie nauka jest czwartą). Najprymitywniejsze jest przekazywanie wiedzy z ojca na syna (z matki na córkę). Natomiast gdy dodamy do tego wpływ społeczny i pomoc całego plemienia w zachowywaniu wiedzy mówimy o powstaniu tradycji, a właściwie o wynalazku tradycji”. Wynalezieniu metody społecznego wzmocnienia ustnego przekazu. O ile tradycja może być definiowana u swej antropologicznej podstawy jako zbiór dobrych praktyk, o tyle religia jest wyższym poziomem wynalazku tradycji, jego bardziej wyrafinowaną formą. Oczywiście tradycja to nie tylko te praktyki, ale również cały system ich zachowywania i przekazywania przepracowywany społecznie. 

Religia jest odzwierciedleniem przekonań, bądź jest narzucona społecznie i kulturowo. 
Brak możliwości wybrania sobie religii w społeczeństwie uwstecznia je i radykalizuje. 
Brak przymusu wydzielania sfery religijnej jest z kolei konsekwencją wojującego ateizmu, który wraz z przenikaniem się kultur musiał się stać agresywny. Agresja ateistyczna jest koniecznością, aby jednostka mogła pozostawać poza fundamentem oceny moralnej najbliższego kręgu kulturowego oraz społeczeństwa, z punktu widzenia krzewienia czy zachowywania tradycji religijnej. Jest to potrzebne do internacjonalizacji, a więc i wielokulturowości, gdzie ateizm staje się rdzeniem wspólnym każdej z kultur, które zachowały szczątkowe przekazy religijne. Nie wchodzą one w konflikt tylko dlatego, że ateizm aktywnie i agresywnie wymusza współcześnie wydzielenie sfery religijnej i wtłoczenie jej do sfery prywatnej. Oczywiście jest to zadanie niemożliwe, bo religia jako całkowicie indywidualna i prywatna sfera człowieka nie istnieje. Jest to wbrew celowi dla którego powstała – czy raczej została wynaleziona (jako społecznie wzmacniany system utrwalania i przekazywania zaawansowanej wiedzy), a przez to i wbrew jej definicji. Religia może istnieć tylko w systemie interakcji społecznych i dlatego ateizm musi aktywnie tłumić przejawy zrozumienia wśród jednostek swojej powinności w systemie religijnym. Człowiek publicznie swej religii nie prezentuje i jej nie narzuca tylko jak jej nie traktuje poważnie. Dążenie do pokojowego współistnienia obniża z kolei znaczenie religii w społeczeństwie, co jest dla długofalowego istnienia cywilizacji niebezpieczne, bo oprócz generowania konfliktów pełni ona wiele ważnych funkcji.

Bycie religijnym, nawet współcześnie, to nie jest postawa pejoratywna – każda struktura cybernetyczna tworząca know how potrzebuje takiego zewnętrza ideologicznego, aby mogła widzieć się z zewnątrz, a przez to poddawać się ocenie. Co więcej, ważne jest też, aby ateizm nie należał do głównego nurtu, a więc aby w tym całym wymyślonym mitycznym konglomeracie o coś zawsze chodziło, ponad bajania bez społecznych konsekwencji. Wysoka pozycja religii w społeczeństwie tworzy bowiem te konsekwencje.

Paradoksalnie religia nie jest źródłem zasad moralnych, one tworzą się spontanicznie jako wielopokoleniowe społeczne know how, zamiast tego religia służy utrwalaniu tych zasad, zapamiętaniu ich poprzez osadzenie w kontekście. Służy uodpornieniu społeczeństwa na ich zapomnienie. Nawet gdy brakuje autorytetów i spisanej wiedzy, moralność przekazywana jest przez religijny rytuał. Dzięki czemu nawet po najgorszej katastrofie zachowana jest kohezja społeczna.

Religia jest ponadto rodzajem lustra, w którym widzimy aktualny poziom aspiracji gatunku oraz definicję człowieczeństwa bytu aspirującego. Bóg utożsamiany z czymś lepszym od człowieka, a równocześnie niekiedy najlepszym bytem jaki możemy sobie wyobrazić, najlepszym i najbardziej rozwiniętym bytem z możliwych (w przypadku wielu religii monoteistycznych). Patrząc na ewolucję Boga, mamy możliwość obserwowania ewolucji jaźni generujących mity, a równocześnie społecznie dochodzi do dyskusji na temat optymalnego kształtu tych aspiracji. 

Jednocześnie religia nie jest, jak wielu uważa, przejawem mniej lub bardziej udokumentowanych przekonań, bo dokumentować można tylko to, co ma odniesienie do rzeczywistości i co jest zrozumiane w pełni przez dyskutujących, co stanowi sferę profanum, natomiast tylko w sacrum leży istota religii. Te przekonania sfery profanum są najprymitywniejszą warstwą religii i najszybciej ulegają przemianie. Z punktu widzenia wielopokoleniowego przekazywania wiedzy są nieistotne, bo religia z definicji służy przekazywaniu wiedzy, która jest tak zaawansowana, że rozumieją ją nieliczni. Dogmaty religijne nie są więc z definicji poddawane powszechnej dyskusji, bo wtedy aktualny poziom zrozumienia problemu rzutowałby na zestaw rozwiązań. Jeśli zestaw rozwiązań ma nie uwstecznić się do poziomu intelektualnego reprezentowanego przez dane pokolenie, musi on zakładać nieomylność tez i inne kłamstwa, które służą wielopokoleniowemu dobru ogólnemu. 

Nakaz religijny jest absolutny i nie może być zmieniany. Nieomylność broniona jest na gruncie, że są to słowa samego boga czy Boga. Zasadę, czy rytuał należy stosować ślepo, jak rozkaz w wojsku, nawet jak się go nie rozumie. Właśnie dlatego, że religia służy do przekazywania konceptów, których większość nie rozumie (i nie zrozumie, bo nie jest to kwestia czasu szkolenia tylko pojemności intelektualnej i wyobraźni). Religia służy do przekazywania konceptów, których ogół nie rozumie, ale musi się do nich stosować dla własnego dobra (wiedza, której ogół nie musi stosować jest po prostu trzymana przed nim w tajemnicy).

Z kolei szczegółowa instrukcja postępowania z tą wiedzą to nic innego jak rytuał, czyli zestaw praktyk religijnych mających być utrwalony i zachowany przez nieustanny nakaz ich powtarzania. W czasach gdy nie można było przekazać wiedzy inaczej jak ustnie, tylko religia pozwalała na utrwalenie wiedzy zaawansowanej (np. społecznej, czy genetycznej jak choćby szkodliwe konsekwencje chowu wsobnego, czyli uprawiania seksu wśród krewnych) i dlatego wiele nakazów religijnych jest głęboko prawdziwych i jednocześnie mądrych. Mądrych nie tylko w zakresie samej treści, lecz przede wszystkim w formie opakowania tej wiedzy (coś na kształt społecznie rozumianej sumy kontrolnej pliku, czy wiadomości). Religia w swojej konstrukcji cechuje się bowiem komunikatem odpornym na zakłócenia przekazu i nieuchronne elastyczności interpretacji. W przekazie religijnym nie dochodziło więc jedynie do zapisania symbolicznego i suchego przekazania wiedzy
 jak robi to współczesna nauka, lecz przede wszystkim do przekazania wiedzy, w taki sposób, żeby można było ją wdrożyć bez zrozumienia i przy minimalnym wkładzie intelektualnym odbiorcy. O ile zwykła informatyczna kompresja przekazu upodabnia sygnał do szumu i skraca jego treść. O tyle rytualizacja i osadzenie tych rytuałów w kontekście, czyli sakralizacja, czy też ureligijnienie przekazu sprawia, że instrukcja postępowania jest odpowiednia do odbioru przez najprymitywniejszych i to nawet gdy duża część treści się zatrze. Kod dla najgłupszych a przez to najtańszych dronów. Dzięki religii wiedza nie zacierała się przekazywana z pokolenia na pokolenie przez tępe naśladownictwo.

To dlatego religia jest tym ważniejsza im bardziej spadkowy jest trend inteligencji społecznej na przestrzeni wielu pokoleń i tym mniej ważna, gdy jest na odwrót, gdy rośnie. Gdy każde kolejne pokolenie jest mądrzejsze, inteligentniejsze i bardziej doświadczone (np. jak w ostatnich 200 latach dzięki metodzie naukowej), religia z jej przekazem jest symbolem zaścianka, głupiej, bo nie przytającej do współczesnych czasów tradycji i braku postępu. Jest tak dlatego, bo religia zachowuje najlepsze co wiedziano i rozumiano w przeszłości. Jednak to najlepsze staje się nawet niższe od średniej społecznej, przy gwałtownie rosnącej skumulowanej wiedzy ludzkości.

Metoda naukowa jest czwartym i najbardziej kruchym formatem zapisu wiedzy na przestrzeni pokoleń. Aby nauka mogła coś komuś przekazać ten ktoś musi być nie tylko zdolny odczytać pismo, lecz przede wszystkim posiadać podobne zdolności intelektualne, co twórca. Nawet gdy przekaz jest zapisany uproszczonym językiem, wzbogacony przykładami i dodatkowymi nadmiarowymi wyjaśnieniami, ostatecznie odbiorca musi zrozumieć naukę. Konieczność zrozumienia przekazu jest więc nauki największą wadą, z puntku widzenia retencji wiedzy. Tej wady na szczęście dla długofalowego zachowania cywilizacji i jej mądrości społecznych religia nie posiada. Dzięki czemu ludzkość jest dużo bardziej odporna na katastrofy i dziejowe błędy. 

To dlatego religia nie jest sferą prywatną każdego człowieka, bo jej zakres i forma rzutują na motywację i szeroki zakres społecznych interakcji jednostki. Poza tym użyteczność religii w sensie społecznym przed upowszechnieniem pisma była równa użyteczności nauki w czasach współczesnych – zachowywała, przekazywała i utrwalała wiedzę. Ponadto, co wychodzi z człowieka na zewnątrz, ma oczywiste zewnętrzne konsekwencje i nie można ich uzasadniać prawem do wewnętrznej religijnej autonomii.

Można więc na podstawie wyznawanej religii szufladkować ludzi, jak i w pełni moralnie oceniać. Jednakże wnioski wysnute z tych sądów nie mogą rzutować na zakres przywilejów społecznych i przynależności, bo to powinno zależeć od czynów jednostki i być od religii całkowicie niezależne. 

W tym sensie nie ma lepszych i gorszych przekonań, czy religii, są tylko bardziej lub mniej pożyteczne społecznie jednostki, a ich użyteczność wyznaczać powinien ustalany różnorakimi metodami paradygmat, czyli ten rozmyty brak celu do którego wszyscy dążymy. 

Jednak w sensie społecznym religia musi ulegać nieustannej ewolucji, czyli nadal zaszywać w swoim przekazie praktyczne rady tajemnej wiedzy dla maluczkich. To dlatego religie można oceniać. Głównie
 pod kątem użyteczności dla wielopokoleniowej przydatności retencji społecznej wiedzy. Jedną miarą jest ile wiedzy zdołała ona wpleść w mityczny kontekst i jak łatwo przyswajalny on jest w aspekcie zdolności pamięciowych (ile teologii trzeba poznać i zapamiętać, aby odebrać podprogowy przekaz, czyli poziom kompresji) i atrakcyjności oraz wymogów budżetowych dla rytuału (w przypadku dziejowej katastrofy budżet na praktyki religijne będzie bowiem poważnie ograniczony). Nie możemy sobie pozwolić na utratę 90% przekazu z powodu niemożności odtworzenia praktyk religijnych (np. gdy będą wymagać dostępu do energii elektrycznej). Drugą miarą jest oczywiście poziom zaawansowania tak przekazywanej wiedzy. Jednak biorąc pod uwagę pierwszą miarę i to z jaką ilością pracy ona się wiąże (ogrom pracy jaką należy wykonać, aby zapakować wiedzę w religijne dyspozycje), musimy się liczyć z tym, że wiedza ta zawsze będzie znacząco starsza (od aktualnego poziomu wiedzy dla dynamicznie rosnącej cywilizacyjnej infosfery, tak jak w czasach obecnych).

To dlatego religia jest potrzebna, wręcz niezbędna cywilizacji jako bardzo drogi mechanizm ekstremalnego utrwalania wiedzy. Przez większość czasu była ona dla niej tylko pożytecznym wynalazkiem. Jednak jest ona aktualnie w odwrocie, bo ze wszystkich 400 pokoleń istnienia ludzkości w formie społecznie zorganizowanej, ostatnie 8 w krajach I świata (może 5 dla reszty ludzkości) jest nieustannym pochodem w górę, dla którego religia jest głównie kulą u nogi. 

Przyjmując nawet brak poważnych zagrożeń dla degradacji intelektualnej ludzkości w najbliższych tysiącach lat, przez co nie potrzebujemy już rytualizować wiedzy, aby tym szybciej podnieść się po upadku; długofalowo pozostaje nieudowodnione, czy dla samego efektu lustra (paradygmatu aspiracji oraz możliwych form ewolucji bytu intelektualnego) może warto jest zachować jej uprzywilejowaną pozycję. Na odpowiedź na to pytanie nadal mamy całe dziesiątki lat, gdyż postępująca sekularyzacja nie dotknęła jeszcze większości populacji świata. Pod względem liczebności wyznawców religia nadal dzierży niepodzielny prym. 

Pomimo tego, że antagonizujemy się z tego powodu, a w erze broni nuklearnej i biologicznej wiemy na pewno, że nie jest to dobre dla świata. To nie możemy na pewno stwierdzić, czy utrzymujący się prymat religii będzie w ostateczności dla cywilizacji, w perspektywie najbliższych tysiącleci, jednoznacznie zły.


Zbigniew Galar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz