Siła była
potrzebna. Pierwotna. Dawała możliwości – głównie przetrwania.
Nieustannie działająca po linii prostej wyuczyła nas wyznaczać
proste cele. Nie ciążyła one jednak tylko ku sobie – chciwość
nie była jej źródłem, a kontrola powołaniem. Pozwalała walczyć,
odpychać coś od siebie, oddziaływać bezpośrednio destrukcyjnie
na obiekt będący środkiem do naszego pożądania. To rozwinęło
nas, podzieliło – nauczyło, że na końcowy efekt warto pracować.
Dzięki sile jesteśmy dziś znacznie ważniejsi niż kiedyś. Dzięki
odpychaniu jesteśmy w stanie myśleć nie tylko w kategoriach
potrzeb, lecz także aspiracji – całego szeregu wyższych, bo
ważniejszych wartości. Procesem potomnym tej kreacji było pierwsze
wyobrażenie sobie faktu, że siła potrafi działać jak krzywa.
Niebezpośrednie radzenie sobie ciągiem niebezpieczeństw, w dawnych
czasach całkowicie nie do pomyślenia, stało się wyznacznikiem
przedstawicieli homo sapiens sapiens innego rodzaju – człowieka
dla którego od siły fizycznej znacznie ważniejsza jest zdolność
myślenia.
Umysł rozwijał się i
pęczniał. Powoli obrastał tłuszczem nowej wiedzy. Dzięki
doświadczeniu udało mu się w końcu stworzyć całkowicie nowe
cele. Dzięki krzywej sile, świat nieustannie komplikował się, aż
w końcu wyłonił nowe uproszczenie – świeże, niepewne i jeszcze
nie opierzone pojęcie, na które człowiek nie został przez naturę
przygotowany, więc był na nie kompletnie nieodporny.
Władza w stanie
krystalicznie czystym była nowa. Była ekstraktem obcym. Stanem
zupełnie nie obecnym uprzednio w świecie zwierząt. W świecie
pełnym fizyczności, władza w oderwaniu od siły była absurdem,
stanem nieopisywalnym – szarą przestrzenią nieistnienia.
Ludzkość dzięki pojęciu
władzy, bardzo społecznie się rozwinęła. Pragnienie, rosnące
niekontrolowanie w miarę jedzenia, pchało naszą fizyczność oraz
umysł na wyższe poziomy konkurencji. Nieustanna rywalizacja oraz
głód kontroli sprawił, że człowiek porzucił organizacje
społeczne wielkości plemienia. Arogancja pomagała mu pokonywać
kolejne przeszkody i przekraczać bariery, aż w końcu zmęczony i
wycieńczony upadał. Nierozumiejącymi swojego stanu posiadania
oczyma, wodził po twarzach przez które był zaszczuty. Tych, którzy
chcieli na swoje barki wziąć jego cierpienia.
Po tych wszystkich mękach
chciał więc czegoś trwałego, czegoś co z pozoru przypominałoby
siłę. Jednak byłoby bardziej uniwersalne, niezrównane, proste,
trwałe i nie do przezwyciężenia.
Potęga była
odpowiedzią na te wszystkie pragnienia. Nie tylko pozwalała małym
kosztem, małym ludziom, pojedynczą decyzją, przenosić całe góry
i niszczyć wielości ludzi. Była ona także wymówką, aby osiąść
na laurach, porzucić niekończącą się gonitwę za władzą.
Poczuć się lepszym, równym bogom. Można było przez nią wreszcie
odpocząć, nie tracąc narkotyku władzy. Pełen spokój, bez
syndromu „odstawienia”.
Kiedy ludziom przestała
wystarczać rola popychadła ciemiężyciela. Kiedy osądzanie ludzi
władzy na podstawie kompetencji straciło jakikolwiek sens. Kiedy
stało się jasne, że dzięki potędze każdy głupi będzie na
szczycie. Wtedy zaczęło nieśmiale różnicować człowieka nowe
pojęcie – wiedza.
Wiedza jest
niepozorna. Pełna niebezpieczeństw, niuansów, meandrów
niezrozumienia. Dlatego tak trudno było odcedzić z niej czystą
postać, poskładać precyzyjnie i dokładnie podzielić dzięki
teoriom na przegródki w swoich dziedzinach. Wiedza dała prostym
ludziom potęgę. Świat przestał czcić władzę z nadania, lecz tę
wypracowaną w pamięciowych mantrach inżyniera.
Odkąd udało się
spopularyzować wiedzę, świat poznał złowieszczość słów –
„wiedza to potęga”. To wiedza doprowadziła w końcu do siły
ostatecznej, bomby wodorowej, bo opartej na obopólnej anihilacji
strategii MAD (Mutual Assured Destruction), a więc snu o potędze –
pragmatycznego sfrustrowanego szaleńca.
Na szczęście dla świata
marzenie o ujarzmieniu odwiecznych płomieni Wszechświata na zawsze
zostało zamknięte w szkatułce z napisem „niezrealizowane projekty
człowieka”.
Wtedy sfrustrowany bóg
postanowił stać się dzieckiem. Musiał spożytkować na coś,
swoją wydobytą na światło dzienne energię. Musiał gdzieś
skanalizować swoje niezmierzone aspiracje i pokryte patyną cele. W
tym celu stworzył zabawę – niepozorną grę.
Gra jest symulacją
i uproszczeniem rzeczywistości, polegającym głównie na
dostosowaniu poziomu trudności procesu do niedostatków
intelektualnych jego właściciela. Gra jest tym wszystkim co do tej
pory mogliśmy robić jedynie w wyobraźni.
Kiedy wiedza przestaje
wystarczać, a w około fruwają niesprawdzalne teorie zaciemniające
obraz świata i uniemożliwiające wszelkie próby jego uniwersalnego
zrozumienia. Wtedy prym w realnym świecie wiedzie kreator gry –
wirtualnego świata, w którym prawa fizyczności zacierają się, a
sztuka którą każdy może tworzyć wypełnia swoimi oparami coraz
to nowe wirtualne wymiary. Świat gry to pierwszy realny świat w
którym przestrzeń dla naszego umysłu jest niezmierzona –
całkowicie pozbawiona ludzkiego grzechu – etycznie nieograniczona.
Świat w którym na każdym
kroku bezstratnie zmieniać możemy naszą moralność, statystycznie
wyznacza swoją etykę. W takim świecie nasze poglądy określa i
wyznacza nowe pojęcie – paradygmat.
Paradygmat to
pogląd uznawany przez większość za prawdziwy, a jego prawdziwość
wynika tylko z faktu, że za taki uważa go większość. Ten pozorny
pleonazm jest nową, czwartą już definicją prawdy. Prawda
statystyczna jest obiektywna tylko w sensie społecznym, ma rację
bytu jedynie w społeczeństwie sieci. Prawdziwość obiektywna
powoli odchodzi w zapomnienie, wraz z coraz mniejszym znaczeniem w
naszym życiu świata rzeczywistego, fizycznego, opartego o
niezmienne prawa fizyki. Prawda statystyczna wkracza natomiast
wszędzie tam, gdzie kształt i znaczenie wirtualnego świata określa
chmura społeczna i jej zbiorowe o prawdzie wyobrażenie. Wyobraźnia
ogółu jest ważniejsza od wiedzy, wyobraźnia pojedynczego
człowieka nie ma w świecie paradygmatu żadnego znaczenia.
Tak oto doszliśmy do
pozornej ściany. Przyznania się do winy, że od początku o
paradygmat chodziło. Ustalenia granic tego co możliwe. Możliwe
jest tylko i aż to, co jest w stanie zostać paradygmatem, czyli
trafić do wyobraźni ogółu.
To te zbiorowe wyobrażenia
zawsze były wyznacznikiem postępu ludzkości. Od pojęć jakie
przetaczały się w społeczeństwie, zależał kształt naszej
cywilizacji i możliwości wpływu ludzkości na świat. Teraz tylko
pojęcia będą miały znaczenie, bo tylko od naszej zbiorowej
wyobraźni zależy kształt świata wirtualnego. Świat wirtualny
jest ważniejszy, ponieważ możemy go kształtować i wpływać na
niego znacznie skuteczniej niż na świat rzeczywisty. Wkrótce
zdarzenia wirtualne nabiorą kluczowego znaczenia. To, co będzie
działo się w świecie fizycznym, będzie pokłosiem, efektem zmian
i potrzeb świata komputerowo generowanego.
Rzeczywistość
rozszerzona, czyli połączenie wszechświata informacji, jaki powoli
i z mozołem budujemy, z naszą fizyczną cywilizacją pozwoli nam
funkcjonować na nowej płaszczyźnie. Będziemy walczyć o istnienie
i powodzenie memów. Czeka nas wojna idei ucieleśnionych w wirtualnych kreacjach rywalizujących o naszą uwagę – uwagę tłumów.
Pewność przetrwania, jaką zapewnia nam bezpieczna i cywilizowana demokracja, potrafi pogrążyć
w marazmie każdego. Dlatego instynkt samozachowawczy naszego umysłu,
buduje nam świat w którym walczyć będziemy nie tylko o życie,
lecz również o paradygmaty, światopoglądy. Ten element
pobudzający nasz intelektualny rozwój, nie pozwoli nam się
rozleniwić, nawet wtedy gdy uporamy się już z każdym fizycznym
dylematem.
Życie bezterminowe, życie
bez chorób, jeszcze dzisiaj dla ludzkości byłoby przekleństwem.
Spowodowałoby totalne bezhołowie. Nikomu nic by się nie chciało.
Zdegenerowalibyśmy się w trakcie jednego pokolenia, a masowe
samobójstwa pogrążyłyby nasz świat najpierw w depresji, a potem
w rozpoczętej z nudów wojnie. Taki akt destrukcji niweluje nasze
wyższe aspiracje, staczając nas w szpony wcześniejszych pojęć,
więc jest to akt łaski na nasze skołatane nieprzygotowaniem nerwy.
Jednak mamy szansę
przygotować się na nowe czasy. Nasza jaźń, nasz sposób życia i
myślenia ma szansę wyewoluować na czas. Technologia bowiem rozwija
się nieubłaganie i naprawdę długie życie kiedyś nadejdzie. Czy
będziemy gotowi na jego przyjęcie i nie pogrążymy się we
wzajemnym obwinianiu, za stan permanentnego znudzenia, będzie zależeć od arcyważnego pojęcia paradygmatu.
Dlatego nie szkoda jest mi
starych zwyczajów i zużytych definicji prawd, bo siła, władza,
potęga, wiedza oraz gra nie ustaliły granic ludzkich możliwości tak
odlegle, jak mające dopiero nadejść – królestwo paradygmatu.
Zbigniew Galar
Wersja PDF:
Znalazłem tę stronę przypadkiem, kiedy szukałem wiadomości o słowie paradygmat. To bardzo mądry tekst! Szacunek! Podaję odnośnik na niego u mnie tu:
OdpowiedzUsuń218-paradygmat-czyli-w-sumie-to-co-wlasnie-ano-znow-slowianski-zrodloslow-klania-sie
Wszystkiego Dobrego!
PZDRWM
skribha