Proces zastępowania ludzkiej pracy przez technologiczne usprawnienia, przy
braku jednoczesnego tworzenia zawodów wyższego rzędu. Zjawisko to występuje
tylko wtedy gdy proces przejęć jest nagły i społeczeństwo nie może dostosować
się do niego w wystarczająco łagodny sposób.
Technologiczne bezrobocie w sensie wymierania samych zawodów występuje z
kolei od zarania dziejów. Od pierwszych zadań transportowych, które zastępowane
były przez barki, potem przez maszyny proste takie jak równie pochyłe i taczki,
aż po narodziny maszyn.
Maszyny były taką nowością w XIX industrialnym wieku i potrafiły tak
bardzo przyspieszyć produkcję – głównie tkacką, że pracownicy widzieli w nich bezpośrednie
zagrożenie dla swoich miejsc pracy. W obliczu warunków bezwzględnego braku dostępu
do żywności w miastach rodziło to zrozumiałą wściekłość i próby sabotażu.
Sabotaż czyli świadome uszkadzanie maszyn poprzez blokowanie ich ruchomych części
sabotami – miał początkowo tylko to jedno znaczenie.
Technologiczne bezrobocie w XXI wieku wiąże się z robotyzacją i nie ma
bezpośredniego przełożenia na możliwości zaspokajania przez zwalnianych swoich
podstawowych potrzeb. Zasiłki dla bezrobotnych pokrywają je z nadwyżką.
Dotychczas
społeczeństwo w długofalowej polityce końca XX i początku XXI wieku radziło
sobie z tym procesem rozbudowując system wyższej pseudo-edukacji przedłużając potencjalnym
pracownikom dzieciństwo oraz tworząc dodatkowe miejsca pracy w urzędach. Jednak
system ten jest niewydolny, bo społecznie bezrobotny jest tańszy niż
przeszkadzający w życiu innych pracujący
urzędnik.
W krajach trzeciego świata po przestawieniu profilu produkcji na
zrobotyzowaną dużo opłacalniejszy jest reshoring, czyli powrót koncernu do kraju
źródłowego dla niższych kosztów energii, lepszej logistyki z powodu rozbudowanej
infrastruktury oraz szybszego dostępu do fachowego serwisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz