Absolut wyobrażeń
naukowców, czyli wątpiącej i wątpliwej wersji Człowieka,
podzielić można na dwie sfery.
Pierwszą z nich jest
Biosfera – alter ego entropii, cały świat kreacji biologicznej.
Drugą – Technosfera, czyli wszystko co jest efektem wpływu na
świat bytów świadomych.
Biologicznej ewolucji
przyglądamy się od ponad stu lat. Wiemy o co w niej chodzi. Posiada bowiem ona
kilka cech, które łatwe są do sformułowania.
Biosfera dąży do
poszerzenia swojego zakresu występowania, do różnorodności, która
sprawia, że łatwiej jej jest przetrwać. Zmieniające się warunki
otoczenia sprawiają, że tylko dzięki różnicom, życie może się
na te zmiany zawczasu przygotować – preferując te gatunki, które
do warunków środowiskowych lepiej pasują.
Życie rozwija się ku
większej złożoności. Aby w powiązaniu ze ściślejszymi i
bardziej skomplikowanymi związkami społecznymi swoich form,
zbudować bogatszy, bardziej odporny na zmiany świat.
W naturze wszystko jest
połączone. Każdy gatunek potrzebny. Każdą niszę,
niewykorzystaną przestrzeń, wszystkie zakresy spektrum wibracji,
wypełnia jakaś egzotyka. Ważne potrzeby ekosystemu dublowane są
po wielokroć, a to co skrajne i dziwne, wspomaga kluczowych graczy
poszerzając zasięg ekosystemu, poprzez swoją specjalizację.
Technosfera natomiast,
jest kolejnym etapem rozwoju antyentropii. Efektem działania bytów
rozumnych. Jedynym obiektywnym i pewnym dowodem istnienia szeroko
rozumianej inteligencji.
Zwierzęta wykorzystują
cały szereg technologicznych rozwiązań. Wyścig zbrojeń trwa w
najlepsze od miliardów lat. Dźwignie i inne maszyny proste
wykorzystywane są w rywalizacji od dawna. Zasadzki, mimikra,
kamuflaż, stosowanie taktyki polowań z uwzględnianiem teorii
przepływów, nie są dla zwierząt żadnym problemem. Delfiny
chronią swoje nosy używając gąbek, kiedy przeszukują zakamarki
rafy, przez co nie straszne są im ostre krawędzie korali. Ptaki
potrafią zaginać druty, aby za ich pomocą wyciągać z dziupli
robaki. Papugi będące utrapieniem mieszkańców pewnej doliny
przegryzają linie energetyczne, by następnie za ich pomocą
podłączać drzwi tarasów do prądu.
Zmęczenie materiału musi
puścić, kiedy po drugiej stronie jest zdeterminowana, uparta i
ukierunkowana inteligencja.
My dopiero od dwustu lat
jesteśmy bezpieczni od większości zagrożeń ze strony zwierząt. Dopiero wraz z wynalezieniem maszyny
posiadającej własne niezależne źródło energii, poziom ludzkiej
technologii przekroczył osiągnięcia pozostałych gatunków. Nic
więc dziwnego, że dopiero niedawno osiągnęliśmy taki sukces
rozrodczy – jesteśmy bowiem najpłodniejszymi producentami dla
Technosfery.
Życie biologiczne nie
jest jedyną ważną siłą we Wszechświecie. Nasze postępy i
pomyślność jest tak wielka, ponieważ mamy tajemniczego sojusznika
– Technosferę.
Jej rozwój jest równie
kluczowy. Ceną za ekspansję technologii jest przejściowa redukcja
biologii, w postaci mniejszej bioróżnorodności gatunków. Ludzkość
pomimo wielu wad oraz nadmiaru arogancji, jest bardzo pożyteczna,
więc na nasz rozwój nie nakładane są jeszcze żadne panplanetarne
ograniczenia.
Natura wie bowiem bardzo
dobrze, jak radzić sobie z zagrożeniem biologicznym monopolem.
Kiedy mrówki za bardzo mnożą się na danym terenie, terminatorem
ich rozwoju stają się zmieniające ich zachowanie pasożytnicze
grzyby. Nasze umysły także mogłyby zostać w każdej chwili
zainfekowane. Brak tego typu epidemii świadczy o sprzyjającym
klimacie i poparciu Biosfery dla naszych zachowań.
Technosferę i Biosferę
dzieli podstawowa różnica. Ta pierwsza zapamiętuje wszystko w
postaci genów, dlatego może zmieniać swoje emanacje. Może
zmieniać gatunki jak rękawiczki, nie tracąc nic ze swojego dorobku
wypracowywanego przez miliardy lat.
Ta druga nie ma
centralnego, czy choćby wewnętrznego systemu przekazywania
informacji, dlatego musi ciągle wykorzystywać i utrzymywać
wszystkie swoje formy – „przy życiu”.
W ewolucji biologicznej
wszelkie poprzednie gatunki giną w zakamarkach fałszywych dróg.
Niesprawdzające się, czy po prostu nieodpowiednie wobec swojego
otoczenia formy, nie mają racji bytu – cofa się im prawo do
istnienia. Im bardziej skomplikowana forma życia, tym mniejsze ma
ona szanse na utrzymanie się przez dłuższy okres na arenie
dziejów.
Podstawowym problemem
natury jest rywalizacja. Tylko w taki sposób potrafi ona
funkcjonować i kiedy jeden z jej przedstawicieli wybija się ponad
resztę, skażony grzechem pierworodnym wprogramowanej rywalizacji,
automatycznie tworzy się destrukcyjna nierównowaga. Zgodnie z tym programem w większości nie
potrafimy funkcjonować nie niszcząc przyrody, nawet wiedząc, że
jest to niewłaściwe. Nie potrafimy wziąć odpowiedzialności za
kolejny skok ewolucyjny całej przyrody. Prymitywnie oglądamy się
tylko na powodzenie własne, lepsi z nas zabiegają o szczęście
najwyżej przyjaciół i swojej rodziny. Zwracanie uwagi na coś
więcej, powszechnie kojarzone jest z chorobą psychiczną zwaną
mesjanizmem, w mniejszej skali makroaltruizm stygmatyzuje się
zwykłym frajerstwem. Nasze astralne wizje ograniczamy co najwyżej
do zapewnienia powodzenia i bezpieczeństwa pozostałym
przedstawicielom naszego gatunku. Myślimy w przód ograniczając się
do jednego pokolenia. „Zapewniamy przyszłość” tym, których
poznaliśmy osobiście, a więc naszym dzieciom, co najwyżej wnukom.
W sferze wynalazków
technologicznych kluczowa jest wyróżniająca ją prawidłowość.
Każda uprzednio wykorzystywana technologia, jest używana również
obecnie. Podstawowym definiującym ją fundamentem Technosfery jest współpraca. Nie
można wytworzyć zaawansowanych maszyn, nie widząc niczego choćby
o metalurgii. Nie można odczytać wiedzy zapisanej w komputerach bez
zaawansowanych czytników danych. Nie da się funkcjonować w
Technosferze samotnie. Musimy tłoczyć się i ścieśniać w coraz
gęstszych skupiskach zwanych miastami, bo coraz więcej przejawów
aktywności cywilizacji, wymaga ścisłej współpracy i komunikacji
tysięcy ludzi.
Powoli kończą się
pamięciowe zasoby ludzkiego umysłu. Zasięg widzenia związków na
płaszczyźnie pojęć, czyli tak zwana inteligencja, także
rozciągnięta już jest do granic naszych biologicznych możliwości.
Dlatego Technosfera
kładzie nacisk na uzupełnianie naszych mankamentów. Oprócz
intensywnego rozwoju komputerów i wyszukiwarek, służących nam
jako podręczna pamięć zewnętrzna, pragnie Ona także
intensyfikacji rozwoju naszego umysłu. Musi on poszerzyć swoje
możliwości syntezy. W XXI wieku analizą mogą zajmować się już
komputery. W rezultacie, właśnie taką kulturową możliwością
poszerzenia naszych horyzontów, jest nacisk na łączenie ludzi w
ściślejsze grupy – przez co tworzy się parcie wielu czynników
na zainicjowanie ekonomiczne i poszerzenie zakresu wpływów Kultury
Roju.
Kwestia czy Technosfera
robi z nami wszystkie te rzeczy świadomie, nie powinna nas na razie
nurtować. Niewygodne pytania moglibyśmy zadać dopiero wtedy,
kiedy będziemy gotowi na odpowiedzi. Jeszcze jesteśmy zbyt słabi,
zdezorganizowani – dlatego ciągle
potrzebujemy silnego sojusznika, aby pozostawać poza zasięgiem
karzących macek Biosfery.
Minusem naszego
wysforowania się przed biologiczny peleton, pozostaje stres
tropionego zwierza. Biosfera ciągle się uczy, przystosowuje i
zwiększa tempo z każdym stuleciem pogoni. Nieustannie oglądamy się
za siebie, czujemy jej zimny oddech na plecach.
Wraz ze wzrastającą
liczebnością gatunku, rośnie naturalna presja biologiczna do
wytworzenia dla niego naturalnego wroga i wzrostu bogactwa form jego
pasożytów. Wkraczając więc na drogę wykładniczego wzrostu,
musimy ciągle utrzymywać odpowiednią prędkość rozwoju, aby
zachowywać bezpieczną przewagę. Każdy kto nie nadąża,
automatycznie ściąga śmiertelne zagrożenia na całą resztę.
Dlatego globalizacja, z
możliwości, powoli staje się koniecznością, a doktryny
społeczne, dążąc do integracji skupiają się coraz bardziej na
wyrównywaniu szans intelektualnego rozwoju.
Nie ważny jest poziom
życia, dostępność lekarstw i wody, ważne żeby w Afryce każdy
miał dostęp do Internetu i multimedialną komórkę. Byle biedak
będzie wkrótce musiał przeglądać pocztę i pisać SMSy. Tak samo
jak inni przykładać się do budowania kolejnych poziomów
Technosfery.
Ta nowa Wieża Babel z
każdym kolejnym piętrem wymaga poszerzenia wszystkich niższych
poziomów, aż do fundamentów. Angażując się coraz bardziej,
coraz mocniej uświadamiamy sobie, że już nigdy nie będziemy mogli
przerwać tej budowy. Pomimo tego, że ciągle wymyślamy lepsze i
lżejsze materiały, gliniana podstawa dalej utrzymuje naszą
konstrukcję w pionie. Dlatego wkrótce będziemy musieli gruntownie
przebudować ściany nośne, ustanowić dla cywilizacji nowe,
rewolucyjne priorytety.
Rodząca się kultura
informacyjna w coraz większym procencie zastępuje świat topornych
maszyn, przemysłu oraz industrializacji. Dwieście lat temu
arystokracją była kasta inżynierów. Wytyczali oni nowe drogi i
budowali mosty. Jeszcze sto lat temu, pieniądze szły za
właścicielami fabryk, produkcja masowa Forda napędzała rozbuchany
rozwój gospodarczy i przemysłowe wzornictwo.
Dzisiaj wille z basenem,
buduje człowiek żyjący z tantiem, właściciel mało odkrywczego wynalazku,
czy patentu. Technosfera zaczyna pomijać wygodę ludzi i powoli
skupia się sama na sobie.
Produktami XXI wieku będą
więc technologie wirtualne. Poszerzając zakres własności
intelektualnej budujemy jednocześnie technologiczną bazę danych w
skali mega. Technologii, możliwych do wykorzystania po nielegalnym
skopiowaniu, wkrótce będzie multum. Zbyt wiele, aby je upilnować i
wszystkie ich wykorzystania autoryzować.
Dlatego wstępem i
pierwszym krokiem ku nowej erze, będzie wojna internetowych piratów
z formalną władzą o cenzurę, czyli o neutralność dostarczanego
Internetu. Linia podziału powoli staje się klarowna. Front
przebiega pomiędzy formalną władzą, czyli rzecznikiem grupy
kontrolującej dostępność informacji, a resztą społeczeństwa.
Wynik tego starcia nie
jest z góry przesądzony. Wzmożony, fanatyczny opór
monopolizującego sekrety pokolenia, scali jedynie przedstawicieli
otwartego, chaotycznego nurtu – tłumu. Walka ta nada chmarze
kształtu, wykreuje indywidualnych bohaterów. Z kolei strategicznego
nieoczekiwanego wsparcia, udzieli niezbędnym przemianom nasz
największy anonimowy sojusznik – Technosfera.
Zbigniew Galar
Wersja PDF:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz