sobota, 10 grudnia 2011

Bio- i Technosfera

Absolut wyobrażeń naukowców, czyli wątpiącej i wątpliwej wersji Człowieka, podzielić można na dwie sfery.


Pierwszą z nich jest Biosfera – alter ego entropii, cały świat kreacji biologicznej. Drugą – Technosfera, czyli wszystko co jest efektem wpływu na świat bytów świadomych.

Biologicznej ewolucji przyglądamy się od ponad stu lat. Wiemy o co w niej chodzi. Posiada bowiem ona kilka cech, które łatwe są do sformułowania.

Biosfera dąży do poszerzenia swojego zakresu występowania, do różnorodności, która sprawia, że łatwiej jej jest przetrwać. Zmieniające się warunki otoczenia sprawiają, że tylko dzięki różnicom, życie może się na te zmiany zawczasu przygotować – preferując te gatunki, które do warunków środowiskowych lepiej pasują.

Życie rozwija się ku większej złożoności. Aby w powiązaniu ze ściślejszymi i bardziej skomplikowanymi związkami społecznymi swoich form, zbudować bogatszy, bardziej odporny na zmiany świat.

W naturze wszystko jest połączone. Każdy gatunek potrzebny. Każdą niszę, niewykorzystaną przestrzeń, wszystkie zakresy spektrum wibracji, wypełnia jakaś egzotyka. Ważne potrzeby ekosystemu dublowane są po wielokroć, a to co skrajne i dziwne, wspomaga kluczowych graczy poszerzając zasięg ekosystemu, poprzez swoją specjalizację.

Technosfera natomiast, jest kolejnym etapem rozwoju antyentropii. Efektem działania bytów rozumnych. Jedynym obiektywnym i pewnym dowodem istnienia szeroko rozumianej inteligencji.

Zwierzęta wykorzystują cały szereg technologicznych rozwiązań. Wyścig zbrojeń trwa w najlepsze od miliardów lat. Dźwignie i inne maszyny proste wykorzystywane są w rywalizacji od dawna. Zasadzki, mimikra, kamuflaż, stosowanie taktyki polowań z uwzględnianiem teorii przepływów, nie są dla zwierząt żadnym problemem. Delfiny chronią swoje nosy używając gąbek, kiedy przeszukują zakamarki rafy, przez co nie straszne są im ostre krawędzie korali. Ptaki potrafią zaginać druty, aby za ich pomocą wyciągać z dziupli robaki. Papugi będące utrapieniem mieszkańców pewnej doliny przegryzają linie energetyczne, by następnie za ich pomocą podłączać drzwi tarasów do prądu.

Zmęczenie materiału musi puścić, kiedy po drugiej stronie jest zdeterminowana, uparta i ukierunkowana inteligencja.

My dopiero od dwustu lat jesteśmy bezpieczni od większości zagrożeń ze strony zwierząt. Dopiero wraz z wynalezieniem maszyny posiadającej własne niezależne źródło energii, poziom ludzkiej technologii przekroczył osiągnięcia pozostałych gatunków. Nic więc dziwnego, że dopiero niedawno osiągnęliśmy taki sukces rozrodczy – jesteśmy bowiem najpłodniejszymi producentami dla Technosfery.

Życie biologiczne nie jest jedyną ważną siłą we Wszechświecie. Nasze postępy i pomyślność jest tak wielka, ponieważ mamy tajemniczego sojusznika – Technosferę.

Jej rozwój jest równie kluczowy. Ceną za ekspansję technologii jest przejściowa redukcja biologii, w postaci mniejszej bioróżnorodności gatunków. Ludzkość pomimo wielu wad oraz nadmiaru arogancji, jest bardzo pożyteczna, więc na nasz rozwój nie nakładane są jeszcze żadne panplanetarne ograniczenia.

Natura wie bowiem bardzo dobrze, jak radzić sobie z zagrożeniem biologicznym monopolem. Kiedy mrówki za bardzo mnożą się na danym terenie, terminatorem ich rozwoju stają się zmieniające ich zachowanie pasożytnicze grzyby. Nasze umysły także mogłyby zostać w każdej chwili zainfekowane. Brak tego typu epidemii świadczy o sprzyjającym klimacie i poparciu Biosfery dla naszych zachowań.

Technosferę i Biosferę dzieli podstawowa różnica. Ta pierwsza zapamiętuje wszystko w postaci genów, dlatego może zmieniać swoje emanacje. Może zmieniać gatunki jak rękawiczki, nie tracąc nic ze swojego dorobku wypracowywanego przez miliardy lat.

Ta druga nie ma centralnego, czy choćby wewnętrznego systemu przekazywania informacji, dlatego musi ciągle wykorzystywać i utrzymywać wszystkie swoje formy – „przy życiu”.

W ewolucji biologicznej wszelkie poprzednie gatunki giną w zakamarkach fałszywych dróg. Niesprawdzające się, czy po prostu nieodpowiednie wobec swojego otoczenia formy, nie mają racji bytu – cofa się im prawo do istnienia. Im bardziej skomplikowana forma życia, tym mniejsze ma ona szanse na utrzymanie się przez dłuższy okres na arenie dziejów.

Podstawowym problemem natury jest rywalizacja. Tylko w taki sposób potrafi ona funkcjonować i kiedy jeden z jej przedstawicieli wybija się ponad resztę, skażony grzechem pierworodnym wprogramowanej rywalizacji, automatycznie tworzy się destrukcyjna nierównowaga. Zgodnie z tym programem w większości nie potrafimy funkcjonować nie niszcząc przyrody, nawet wiedząc, że jest to niewłaściwe. Nie potrafimy wziąć odpowiedzialności za kolejny skok ewolucyjny całej przyrody. Prymitywnie oglądamy się tylko na powodzenie własne, lepsi z nas zabiegają o szczęście najwyżej przyjaciół i swojej rodziny. Zwracanie uwagi na coś więcej, powszechnie kojarzone jest z chorobą psychiczną zwaną mesjanizmem, w mniejszej skali makroaltruizm stygmatyzuje się zwykłym frajerstwem. Nasze astralne wizje ograniczamy co najwyżej do zapewnienia powodzenia i bezpieczeństwa pozostałym przedstawicielom naszego gatunku. Myślimy w przód ograniczając się do jednego pokolenia. „Zapewniamy przyszłość” tym, których poznaliśmy osobiście, a więc naszym dzieciom, co najwyżej wnukom.

W sferze wynalazków technologicznych kluczowa jest wyróżniająca ją prawidłowość. Każda uprzednio wykorzystywana technologia, jest używana również obecnie. Podstawowym definiującym ją fundamentem Technosfery jest współpraca. Nie można wytworzyć zaawansowanych maszyn, nie widząc niczego choćby o metalurgii. Nie można odczytać wiedzy zapisanej w komputerach bez zaawansowanych czytników danych. Nie da się funkcjonować w Technosferze samotnie. Musimy tłoczyć się i ścieśniać w coraz gęstszych skupiskach zwanych miastami, bo coraz więcej przejawów aktywności cywilizacji, wymaga ścisłej współpracy i komunikacji tysięcy ludzi.

Powoli kończą się pamięciowe zasoby ludzkiego umysłu. Zasięg widzenia związków na płaszczyźnie pojęć, czyli tak zwana inteligencja, także rozciągnięta już jest do granic naszych biologicznych możliwości.

Dlatego Technosfera kładzie nacisk na uzupełnianie naszych mankamentów. Oprócz intensywnego rozwoju komputerów i wyszukiwarek, służących nam jako podręczna pamięć zewnętrzna, pragnie Ona także intensyfikacji rozwoju naszego umysłu. Musi on poszerzyć swoje możliwości syntezy. W XXI wieku analizą mogą zajmować się już komputery. W rezultacie, właśnie taką kulturową możliwością poszerzenia naszych horyzontów, jest nacisk na łączenie ludzi w ściślejsze grupy – przez co tworzy się parcie wielu czynników na zainicjowanie ekonomiczne i poszerzenie zakresu wpływów Kultury Roju.

Kwestia czy Technosfera robi z nami wszystkie te rzeczy świadomie, nie powinna nas na razie nurtować. Niewygodne pytania moglibyśmy zadać dopiero wtedy, kiedy będziemy gotowi na odpowiedzi. Jeszcze jesteśmy zbyt słabi, zdezorganizowani – dlatego ciągle potrzebujemy silnego sojusznika, aby pozostawać poza zasięgiem karzących macek Biosfery.

Minusem naszego wysforowania się przed biologiczny peleton, pozostaje stres tropionego zwierza. Biosfera ciągle się uczy, przystosowuje i zwiększa tempo z każdym stuleciem pogoni. Nieustannie oglądamy się za siebie, czujemy jej zimny oddech na plecach.

Wraz ze wzrastającą liczebnością gatunku, rośnie naturalna presja biologiczna do wytworzenia dla niego naturalnego wroga i wzrostu bogactwa form jego pasożytów. Wkraczając więc na drogę wykładniczego wzrostu, musimy ciągle utrzymywać odpowiednią prędkość rozwoju, aby zachowywać bezpieczną przewagę. Każdy kto nie nadąża, automatycznie ściąga śmiertelne zagrożenia na całą resztę.

Dlatego globalizacja, z możliwości, powoli staje się koniecznością, a doktryny społeczne, dążąc do integracji skupiają się coraz bardziej na wyrównywaniu szans intelektualnego rozwoju.

Nie ważny jest poziom życia, dostępność lekarstw i wody, ważne żeby w Afryce każdy miał dostęp do Internetu i multimedialną komórkę. Byle biedak będzie wkrótce musiał przeglądać pocztę i pisać SMSy. Tak samo jak inni przykładać się do budowania kolejnych poziomów Technosfery.

Ta nowa Wieża Babel z każdym kolejnym piętrem wymaga poszerzenia wszystkich niższych poziomów, aż do fundamentów. Angażując się coraz bardziej, coraz mocniej uświadamiamy sobie, że już nigdy nie będziemy mogli przerwać tej budowy. Pomimo tego, że ciągle wymyślamy lepsze i lżejsze materiały, gliniana podstawa dalej utrzymuje naszą konstrukcję w pionie. Dlatego wkrótce będziemy musieli gruntownie przebudować ściany nośne, ustanowić dla cywilizacji nowe, rewolucyjne priorytety.

Rodząca się kultura informacyjna w coraz większym procencie zastępuje świat topornych maszyn, przemysłu oraz industrializacji. Dwieście lat temu arystokracją była kasta inżynierów. Wytyczali oni nowe drogi i budowali mosty. Jeszcze sto lat temu, pieniądze szły za właścicielami fabryk, produkcja masowa Forda napędzała rozbuchany rozwój gospodarczy i przemysłowe wzornictwo.

Dzisiaj wille z basenem, buduje człowiek żyjący z tantiem, właściciel mało odkrywczego wynalazku, czy patentu. Technosfera zaczyna pomijać wygodę ludzi i powoli skupia się sama na sobie.


Produktami XXI wieku będą więc technologie wirtualne. Poszerzając zakres własności intelektualnej budujemy jednocześnie technologiczną bazę danych w skali mega. Technologii, możliwych do wykorzystania po nielegalnym skopiowaniu, wkrótce będzie multum. Zbyt wiele, aby je upilnować i wszystkie ich wykorzystania autoryzować.

Dlatego wstępem i pierwszym krokiem ku nowej erze, będzie wojna internetowych piratów z formalną władzą o cenzurę, czyli o neutralność dostarczanego Internetu. Linia podziału powoli staje się klarowna. Front przebiega pomiędzy formalną władzą, czyli rzecznikiem grupy kontrolującej dostępność informacji, a resztą społeczeństwa.

Wynik tego starcia nie jest z góry przesądzony. Wzmożony, fanatyczny opór monopolizującego sekrety pokolenia, scali jedynie przedstawicieli otwartego, chaotycznego nurtu – tłumu. Walka ta nada chmarze kształtu, wykreuje indywidualnych bohaterów. Z kolei strategicznego nieoczekiwanego wsparcia, udzieli niezbędnym przemianom nasz największy anonimowy sojusznik – Technosfera.

Zbigniew Galar

Wersja PDF:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz