Każdy system,
którego celem jest istnienie – samoistnie dąży do komplikowania
własnej struktury. Innymi słowy, każda organizacja zaprojektowana
do wykonywania konkretnego zadania, z czasem zaczyna się tym
zadaniem żywić i od niego zależeć.
Biurokraci są
w swoim zawodzie szczęśliwi, mają bezpieczeństwo socjalne,
emerytalne i spokój papierów. Kiedy na biurku dużo ich leży –
na zewnątrz wygląda, że ciężko pracują. Świadczą o tym kupki
i stosy dokumentów, a tak naprawdę przekładają tylko kartki z
jednej na drugą.
Biurokraci nie
muszą martwić się problemami większości ludzi, zamiast tego mają
zen biurkowego trwania. To dlatego polecają swój zawód dzieciom
oraz krewnym i znajomym. To dlatego biurokraci komplikują swoją
pracę, aby mogli zatrudnić tych na którym im zależy na
bezpiecznej posadzie w urzędzie.
Cała kwestia w
tym, że biurokracja w założeniu ma usuwać problemy. Biurokraci
żywią się więc problemami i są żywotnio zainteresowani tym, aby
problemy te istniały nadal i wraz z rozbudową samego urzędu –
rozwijały się sukcesywnie.
Biurokracja
została wynaleziona przez starożytnych Egipcjan, jako konieczny
wynalazek, pozwalający na tworzenie wielkich projektów budowlanych
– takich jak wielka piramida Cheopsa. Biurokraci byli elementami
systemu kontroli nad dziesiątkami tysięcy robotników i milionami
problemów logistycznych, jakich nastręczała budowa piramid.
Zapisywanie wszystkich danych w dokumentach i obracanie nimi stało
się konieczne, bo bez nich nikt nie był w stanie spamiętać
wszystkich rozkazów, czyli znać miejsca i kolejności przeznaczenia
przeróżnych surowców i kamieni.
Odkąd
wynaleziono zapis dokumentujący, czyli tak zwaną papierkową
robotę, już nie potrzebna była nadzwyczajna pamięć –
kogokolwiek. Wszystko zapisywano, następnie dokumenty dostarczano
tam gdzie trzeba i na miejscu odtwarzano listę zadań do wykonania,
bez konieczności przypominania. Taka delegacja rozkazów centrali,
na niższe szczeble zarządzania, była pożyteczna. Niestety w ciągu
ostatnich kilku tysięcy lat, wiele się w tej kwestii zmieniło.
Prawo Wylera:
„Nie ma
rzeczy niemożliwych dla kogoś, kto nie musi ich zrobić sam.”
Rozwój
biurokracji, początkowo pożyteczny, z czasem stawał się coraz
większym ciężarem dla gospodarki. Jednak niedomagania
technologiczne zamierzchłych czasów, ograniczały liczbę
darmozjadów. Dlatego przez wszystkie te lata, zwycięski pochód
idei urzędów był bardzo powolny – aż do rewolucji przemysłowej.
Maszyny
zastępujące pracę ludzi, „zabierające pracę ludziom”, z
początku sabotowano, poprzez wrzucanie grubych drewnianych chodaków,
tak zwanych sabotów, pomiędzy metalowe tryby. Jednak z czasem
okazało się, że maszynę również ktoś musi obsługiwać, a
masowa produkcja zapewnia dostępność różnych dóbr, czyniąc
życie znośniejszym i prostszym. Ta zasada jednak nie dotyczy
obecnej rewolucji automatyki i robotyki, która naprawdę potrafi
wyeliminować człowieka z obiegu gospodarczego.
Robotyzacja
systemów produkcji postępuje. Kiedyś futurolodzy przewidywali, że
wszyscy ci ludzie zastąpieni w swojej pracy przez automaty, znajdą
sobie pracę w usługach. Nie pomylili się zbytnio, gdyż w
kwintesencji systemu działania, każdy urząd wykonuje usługi –
wobec niewolników systemu prawnego vel wobec petentów obywateli.
Jednak prace
urzędów to nie zwykłe usługi, lecz usługi uprzywilejowane. Na
wolnym rynku, konkurujących pomiędzy sobą przedsiębiorstw
usługowych, urzędy zawsze zwyciężają, ponieważ są przymusowe.
Pewność klienteli czyni pracę pewniejszą, dlatego wielu ludzi
woli spokojną i bezpieczniejszą pracę w urzędzie, niż pełną
ryzyka bezrobocia, wysokopłatną pracę u usługodawcy prywatnego.
Ta ostatnia jest także dlatego wysokopłatna, żeby przyciągać
pracowników w sytuacji nieuczciwej konkurencji. To dlatego też tak
wysoko opodatkowuje się pracę, żeby utrudnić to podwyższanie
płac prywatnym przedsiębiorcom.
Co więcej,
takie urzędnicze przedsiębiorstwa usługowe, bardzo łatwo jest
tworzyć. Wystarczy zmienić prawo, tak aby wymagało ono do obsługi
przepisów pracy kolejnego urzędnika. To sprawia, że postęp
urzędniczej machiny jest niepowstrzymany. W ciągu ostatnich
dwudziestu lat, liczba urzędników w samej tylko Polsce wzrosła
dość pechowo, bo aż trzynastokrotnie.
Dla każdej
pracy zleconej przez ustawodawcę przepisami prawa, przypisana jest
maksymalna możliwa liczba ludzi. Tak aby żaden z nich zbytnio się
nie napracował.
Z zewnątrz
musi jeszcze wyglądać, że wszyscy są potrzebni. Dlatego
wewnętrzny obieg dokumentów musi być tak zaprojektowany, aby
angażował jak najwięcej roboczogodzin, jak najmniej posuwając
pracę do przodu. Każde nawet najbardziej nieznaczące pismo, czy
zamówienie – musi więc być zatwierdzone przez cały łańcuszek
Świętego Antoniego kierownictwa. Mówi się więc, że to ze
względu na dobro ludzi urzędnik nie może zrobić niczego bez zgody
przełożonego. Prawda jednak jest zgoła inna. To kierownictwo
istnieje w swojej mnogiej i znakomitej formie, tylko dlatego że ich
praca polega na nieustannym i mechanicznym zatwierdzaniu decyzji
urzędników niżej podległych.
Najprostszą
metodą aby uzyskać maksymalizację pracy i minimalizację
wydajności urzędu, jest przekazywanie danego pisma na biurko
urzędnika delegowanego do jej rozpatrzenia, dopiero na końcu, zaraz
po tym jak zapoznają się z nim niepotrzebnie wszystkie inne piony i
poziomy urzędu.
Jest to
najprostsze i taka właśnie najprostsza biurokratyczna procedura,
wymagała opisania przez powyższe zdanie wielokrotnie złożone. W
świecie urzędników i urzędów tylko trudne rzeczy są proste.
W machinie
urzędniczej nic nie jest proste. Wszystko jest tak bardzo zawiłe,
jak tylko pozwalają na to przepisy. Konstrukcja urzędu jest
proceduralną wersją „Maszyny Rube Goldberga”, zamiast trybów i
wahadeł ma ona urzędnicze dyrektywy.
Maszyna Rube
Goldberga, to urządzenie starające się wykonać dane zadanie, w
możliwie najbardziej skomplikowany sposób. Tak aby budowa tej
maszyny mogła być jak najbardziej zawiła i pochłaniała
maksymalną ilość energii.
Proste
sprawy przy jej pomocy też się rozwiązuje, ale to sama maszyna
jest priorytetem, a nie postawiony przed nią konieczny do
rozwiązania problem.
Takie działanie
jest zrozumiałe i oczywiste, kiedy uwzględnimy oczywisty fakt, że
celem istnienia urzędu jest on sam. Maszyna musi zawierać jak
najwięcej części, urzędników, a sprawy które rozpatruje musi
wykonywać w najwolniejszy, najzawilszy sposób. Do tego w celu
zachowania wszystkich możliwych przepisów BHP – każdy z
urzędników kiedy siedzi za biurkiem powinien mieć możliwość
odpoczynku, co jeszcze bardziej utrudnia pracę urzędów.
Nie byłoby
jeszcze w istnieniu świata urzędów, tak samo jak szpitali
psychiatrycznych, niczego zdrożnego, gdyby nie fakt, że urzędy są
agresywne.
Biurokraci
żywią się informacjami, jakie dostarcza im reszta społeczeństwa.
Wzywają obywateli na rozmowy i wyjaśnienia, udowadniając wszystkim
nieustannie, że los obdarzył ich wyższą pozycją społeczną
całkowicie niezasłużenie.
Biurokraci mają
jedną, podstawową wadę – mają kompleksy. To sprawia, że lubią
czuć się potrzebni i nie mogą tak po prostu dla dobra świata,
zamknąć się na kłódkę w urzędzie. Muszą udawać, że
rozwiązują problemy, co jest istnienia tych problemów, niestety
główną przyczyną.
Prawo
cybernetyki mówi, że każda organizacja zaprojektowana do
wykonywania konkretnego zadania, z czasem zaczyna się tym zadaniem
żywić i od niego zależeć. Dlatego urząd powołany na przykład
do zwalczania korupcji będzie wspierał korupcję, bo gdyby jej
zabrakło, znikłaby przyczyna istnienia urzędu, za którym to
zdarzeniem poszłaby redukcja etatów, bądź masowe zwolnienia.
Urzędnicy nie
lubią definitywnie likwidować problemów jakimi się zajmują,
tylko je podtrzymywać i rozwijać, udając że z nimi walczą.
Dzięki biurokratom problemy te poszerzają zakres oddziaływania na
rzeczywistość, bo wraz z nimi rosną również wpływy urzędnika,
powołanego do ich zwalczania. Ludzie ci najzwyklej na świecie –
działają po prostu w swoim interesie.
Rozumiejąc
signum temporis naszych czasów, zdając sobie sprawę z tego,
że urzędy są konieczne, bo w końcu lenie i zachowawcze biurwy
muszą gdzieś pracować, potrzebujemy opracowania całego zestawu
nowych rozwiązań.
Do zwykłego
sprzątania ulic ci ludzie zupełnie się nie nadają – są zbyt
chorowici, strachliwi i niekompetentni. Poza tym mamy dzisiaj od tego
specjalne maszyny. Teoretycznie nie mamy więc na razie innego
wyjścia, jak tylko patrzeć na rzeczywistość z zadziwieniem i
obserwować ciągły rozrost urzędniczej machiny.
Jednak ten rak
systemów społecznych musi być kiedyś zwalczony, bądź wycięty.
Nie możemy pozwolić, aby pół miliona ludzi w Polsce, zajmowało
się zatruwaniem życia pozostałym trzydziestu ośmiu.
Jest tak wiele
innych zajęć, dla chorobliwych nierobów i biurew pospolitych, na
których to stanowiskach żadna z nich nie byłaby szkodliwa, bo nie
starałaby się będąc na nim myśleć, że jej praca jest
komuś do czegokolwiek potrzebna.
Jedyne co
musimy zrobić, to poniżać ich pozwalając im niczego nie robić. Nie krytykować
ich za niemożność i niekompetencję, za głupotę, za chroniczne
poszukiwanie zawodowego i finansowego bezpieczeństwa. Nie potępiajmy
słabych urzędniczych umysłów za to, że nie potrafią i nie
umieją żyć bez urzędu, że nie chcą tworzyć i działać
normalnie – twórczo.
Jednocześnie trzeba od nich wymagać osobistej odpowiedzialności, a nie jedynie działania w imieniu organu - urzędu. Człowiek przestający funkcjonować jako jednostka, a stający się fasadą urzędu traci swoje ludzkie odruchy - swoje człowieczeństwo. Ci agenci Rube maszyny - Oni - w idealnym świecie powinni być niewidoczni. Oni - są jak hydraulicy - powinniśmy przypominać sobie o ich istnieniu dopiero jak coś spieprzą.
Dobry urzędnik, to niewidoczny urzędnik. Idealny urząd to taki, do którego nie trzeba chodzić i z którym ma się styczność tylko na własne życzenie.
I do takiego prostego świata powinniśmy dążyć.
Forma podawcza powyższego wniosku do człowieczeństwa jest niewygodnie atrakcyjna
OdpowiedzUsuń(bogactwo leksykalne, ładunek emocjonalny)
dlaczego jednak
treść nie współgra, dając tylko w nasileniu
przymiotnikowym obraz oczywisty i uświadomiony
przez ogól nieskostniałych i nie zestarzałych mózgowo (których naprawdę jest sporo),
(..)
to jest mocne
ale nie dziwne i nie niezrozumiałe na tyle
by byc w sposób merytoryczny kontrowersyjne
bez innowacji w zakresie treści
nie skosisz za wielu umysłów
(zwróć uwagę, iż obecnie bardzo seksi i wredni
jest intelekt, samo wściekłość nie wystarczy)
..
.
chodzi o zainteresowanie...
ps: fajne grafiki
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAkurat ja o takiej maszynie nie słyszałem, ale faktycznie jeśli jest coś co może nam pomóc w zarządzaniu firmą to jak najbardziej warto z tego korzystać. Ja jestem bardzo zadowolony z elektronicznego obiegu dokumentów https://www.connecto.pl/jak-elektroniczny-obieg-dokumentow-wplywa-na-dzialanie-firmy/ i moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń