Ekologia
pokoleniowa, to zdolność zastępowania starszego pokolenia przez
pokolenie kolejne. Niestety obecnie mamy do czynienia z podwójnie
nieekologiczną tendencją. Po pierwsze, starzy po raz pierwszy żyją
tak długo. Po drugie, młodzi zupełnie nie mają siły przebicia,
bo jest ich za mało. Dlatego wszyscy włącznie z nimi samymi
traktują młodzież infantylnie.
Ogromna
większość ze starszego, odchodzącego pokolenia ustali i
zaprogramuje przyszłość kolejnego. Przekaże swoje długi rodzinie
– głównie dzieciom. Obecny domyślny prawny wymóg
składania specjalnego podania, w celu nie dziedziczenia długów po
zmarłych jest tego gwarantem. W interesie banków to spadkobierca musi wypełnić formalną drogę w pół
roku po śmierci (dziedziczenie z dobrodziejstwem inwentarza), o czym często zapomina, inaczej będzie on skazany na pokrywanie nie swoich zobowiązań.
Ostatnie
pokolenie industrialne poszło na łatwiznę, bo nie urodziło
dzieci. Stąd też wypływa wniosek, że kończy się pewna epoka.
Albo naturalnie nastanie epoka ewolucyjnie późniejsza albo po
prostu inna, bo wyznające obecne systemy pojęciowe kohorty ludzkie
po prostu wymierają. Nie mają komu przekazywać swoich zasad i
praw.
Doprowadziły
do tego trzy przyczyny. Propaganda feministyczna, która na siłę
chciała wyzwolić kobiety z usługiwania bardzo małym dzieciom w domu, upowszechnienie
antykoncepcji przez co o wpadce wreszcie można było zapomnieć oraz
przymus emerytalny przez co każdy uważał, że jego starością
zajmie się państwo, a nie dobrze wychowane potomstwo.
Feministki
pozbawiły kobiety prawa do ich głównego zadania - przedłużania ludzkiej egzystencji. Wmówiły kobietom, że wystarczy tylko iż urodziły (najlepiej przez cesarskie cięcie) dzieci, a opieką może zająć się ktoś inny. A to zupełna nieprawda - poniżej uzasadnienie biologiczne.
Gatunek ludzki wyróżnia się bowiem spośród innych zwierząt przede wszystkim inteligencją. Jednak nie może on jej posiadać w takim nadmiarze bez nadmiarowego mózgu. Mózg ten, a właściwie jego rozmiar w porównaniu z resztą ciała jest przyczyną tak wczesnego porodu. Dzieci powinny rozwijać się dużo dłużej w życiu płodowym, tak aby być w pełni sprawne do egzystencji tuż po urodzeniu. Jak widzimy prawie wszędzie w przyrodzie - antylopy czy konie mogą wstać i biegać w kilka godzin po przyjściu na świat. Tak samo jest także z człekokształtnymi małpami. Tylko rodzący się ludzie są niepełnosprawni ruchowo, bo rodzą się jako biologiczne wcześniaki, a złamać im kark może ciężka i nie wsparta odpowiednią ilością mięśni szyjnych głowa. Ludzi rodzą się za wcześnie, bo to jest już ostatnia chwila do narodzin - inaczej przez drogi rodne nie przeszłaby główka.
Istotą wyjątkowości zadań biologicznych ludzkiej kobiety, w odróżnieniu od większości innych gatunków, jest opieka nad zupełnie nie zdatnym do egzystencji dzieckiem przez pierwszy rok życia. Tak jak w przypadku torbaczy. Tylko dzięki temu osiągnęliśmy ewolucyjny sukces umożliwiony przez posiadanie nadmiarowej inteligencji.
Nie można więc oddzielić życia płodowego niemowlęcia od opieki nad nim w pierwszych miesiącach życia - feministki, które sprowadzają kobiety zaledwie do poziomu inkubatora, rozmijają się i zaprzeczają ewolucyjnie uwarunkowanemu znaczeniu kobiety i jej gatunkowej wyjątkowości.
Pod wpływem propagandy gender Panie zaczęły realizować się zawodowo – robić kariery, wracać do pracy tuż po porodzie czyli
przedłożyły wygodę osobistą nad możliwość spełnienia się w roli matki. Ucierpiała na tym pokoleniowo cała rzesza maleństw, nie mających wystarczająco ciepła w tak ważnym okresie swojego rozwoju. Efektem są częstsze kłopoty wychowawcze, zaburzenia łaknienia i nerwice. Cierpi głównie cała instytucja
rodziny, bo dzieci przestały już być dla kobiet nadrzędnym
priorytetem.
Istotą wyjątkowości zadań biologicznych ludzkiej kobiety, w odróżnieniu od większości innych gatunków, jest opieka nad zupełnie nie zdatnym do egzystencji dzieckiem przez pierwszy rok życia. Tak jak w przypadku torbaczy. Tylko dzięki temu osiągnęliśmy ewolucyjny sukces umożliwiony przez posiadanie nadmiarowej inteligencji.
Do
tego zamiast samemu coś wymyślić i zacząć zajmować się czymś
naprawdę oryginalnym, feministki starały się wcisnąć kobiety na
stanowiska, stworzone przez mężczyzn i dla mężczyzn, pozornie głównie
dla wygody - bo te wzorce społeczne już były gotowe.
Kobiety
mają pełne prawo ponownie wyznaczyć swoją misję dziejową, w
nowych czasach dobrobytu i mechanicznych inkubatorów, ale zamiast aspirować do
czegoś ponadczasowego i lepszego od funkcji biologicznych, wybrały
głównie męski styl życia - postrzegając go jako samorealizację.
Z kolei świat korporacji i "ważnych" zawodowych obowiązków, nie jest tym czego potrzebujemy, brakuje w nim miejsca na ludzkie atawizmy.
Z kolei świat korporacji i "ważnych" zawodowych obowiązków, nie jest tym czego potrzebujemy, brakuje w nim miejsca na ludzkie atawizmy.
Celem
współczesnej kobiety jest zarobić pieniądze, a gdy głód
posiadania zostanie zaspokojony, wystawić sobie domek jednorodzinny
z prawdziwego zdarzenia albo przystosować do nowej mody stare
mieszkanie. Współczesna kobieta sukcesu aspiruje do roli architekta
krajobrazu ogródka albo dekoratorki blokowych wnętrz – do takiej
karykatury dążą niestety współczesne antykury i niekury domowe.
To
dla ich próżności w każdym większym mieście tworzona jest nowa
IKEA. Stare domy obkładane są dzisiaj nowymi i niezwykle drogimi elewacjami, tak aby
wyglądały stylowo i nowocześnie. W środku jednak przeżera
wszystko anachroniczność i moralna zgnilizna.
Przez
takie społeczne umowy, układziki i układy obecnie w Polsce brakuje dla młodego pokolenia prawie miliona
mieszkań. Przez takie podejście nigdy nie będzie tanich domów, bo
są one dzisiaj pierwszym argumentem materialnym trzymającym młodych
przy starych i ostatnim argumentem moralnym za odchodzącą
instytucją rodziny. XXI wieczna rodzina to od jakiegoś czasu pusta mentalnie i
emocjonalnie skorupa, która zmusza młodych do pracowania na pozostawiających w spadku kredyty - rodziców.
Domy
nigdy nie będą tanie, bo przepisy i wymogi budowlane wiąże
niepisana umowa społeczna – usamodzielnienie młodych musi być na
tyle drogie i nieatrakcyjne, aby zmuszało ich do powiązań
finansowych ze spadkodawcami, czyli starszymi wyzyskiwaczami.
Do
tego jeszcze dochodzi prawo zmuszające do konfliktu pokoleń.
Rodzice muszą łożyć na bachory do dwudziestego piątego roku
życia, inaczej pójdą do więzienia. Z kolei pełnoletnie dzieci
obciążone są prawnie obowiązkiem opieki nad rodzicami – inaczej
ich także pociągnie się do karnej odpowiedzialności i wsadzi.
W
rezultacie obie strony są poszkodowane.
Pełnoletniemu dziecku nie można nakazać być normalnym, strasząc odcięciem kasy. Z kolei rodzice mogą wiecznie wykorzystywać finansowo swoje dzieci, podpierani państwowym aparatem przymusu. Obie formy pasożytnictwa są nie tylko legalne, lecz przede wszystkim prawnie narzucone.
Pełnoletniemu dziecku nie można nakazać być normalnym, strasząc odcięciem kasy. Z kolei rodzice mogą wiecznie wykorzystywać finansowo swoje dzieci, podpierani państwowym aparatem przymusu. Obie formy pasożytnictwa są nie tylko legalne, lecz przede wszystkim prawnie narzucone.
To
powoduje erozję więzi uczuciowych i emocjonalnych. Skoro jesteśmy
ze sobą pod wpływem przymusu, to żadna ze stron łaski nie robi. Nie wiadomo czy to nacisk prawa, czy dana osoba naprawdę stara się być altruistyczna wobec najbliższych. W rezultacie wszyscy męczymy się we własnym
towarzystwie.
Takie
postępowanie starszych, bo to oni zbudowali ten układ, jest podłe i coraz
intensywniejsze, bo wymuszane poprzez efekty błędnej polityki
państwa. Społeczeństwo skuszone kłamstwem bezpieczeństwa
emerytalnego ZUS oraz OFE, nie wyszło z protestami na ulice, kiedy okradano ich z wypracowanego w PRL dorobku. Nie zrobiło sobie większych oszczędności
na starość. Teraz gdy bogate kraje zachodu wykupują opiekę nad nawisem emerytów rękami
młodych najczęściej z biedniejszych krajów świata – choćby świata trzeciego, stawki płac w Polsce są tak niskie, że pracować paliatywnie nie ma komu.
Masowe
pomylenie priorytetów sprawia, że większość
przedstawicieli odchodzącego pokolenia industrialnego, jest zwykle o
dwie pensje od bankructwa, trzymając cały uciułany majątek w
postaci mebli w mieszkaniu.
Kółko się zamyka. Odchodzące pokolenie nie chce
umrzeć, chce mieć wczasy pod palmami opiekę zdrowotną i leki.
Żeby to uzyskać przedstawia jedyny i ostateczny argument za
uzasadnieniem podtrzymania dalszej egzystencji – spadek w postaci domu. Paradoksem jest, że sukces takiej propagandy automatycznie zabiera mamionym obiecaną marchewkę. To
sprawia, że można przekupić młodych dążących do
samodzielności tylko na krótką metę. Dlatego dzieci coraz częściej dodatkowo trzeba zmuszać przepisami i
biurokracją, do pozostawania przy rodzicach i męczenia się przy pozbawionej więzi rodzinie.
Dzieci
nie szanują rodziców głównie z powodu błędów jakie popełniły nie rodzące matki, odchodzącego pierwszego pokolenia dobrobytu.
Gdyby braci i sióstr było więcej, gdyby na jedną kobietę nie przypadało zaledwie 1,27 dziecka, wtedy nie spadałyby na jedynaków tak nagłe, ciężkie i nadmierne obowiązki.
Gdyby dzieci braci i sióstr było więcej, wtedy nasz ZUS nie stałby na skraju bankructwa.
Gdyby rodzice nieustannie nie zajmowali się pracą i nie myśleli ciągle o pieniądzach, wtedy więzi społeczne byłyby w dużo lepszym stanie i przekupstwo dzieci domami, dzisiaj nie byłoby konieczne.
Gdyby braci i sióstr było więcej, gdyby na jedną kobietę nie przypadało zaledwie 1,27 dziecka, wtedy nie spadałyby na jedynaków tak nagłe, ciężkie i nadmierne obowiązki.
Gdyby dzieci braci i sióstr było więcej, wtedy nasz ZUS nie stałby na skraju bankructwa.
Gdyby rodzice nieustannie nie zajmowali się pracą i nie myśleli ciągle o pieniądzach, wtedy więzi społeczne byłyby w dużo lepszym stanie i przekupstwo dzieci domami, dzisiaj nie byłoby konieczne.
Niestety
pokoleniowa dziura braku dzieci, odbija się coraz mocniejszym i
głośniejszym echem. Jej efekt będzie coraz bardziej widoczny. Większe nasilenie
wręcz niewolniczego wykorzystywania młodych przez starych, czy to w
podatkach, czy to bezpośrednio będzie na porządku dziennym. Głównie za pomocą uzależnienia
finansowego, czyli nieustannej zależności kredytowej, której nigdy
nie można spłacić. Wolność finansowa jest jak smakołyk zawieszony na kiju przed idącym wieprzem. Już dzisiaj jeden młody pracuje na dwóch
starych, niedługo będzie pracował na trzech, a potem pewnie po
prostu wyjedzie – zostawiając ten cały burdel za sobą.
Obecnie
za średnią pensję można sobie kupić pół metra kwadratowego
mieszkania. Młody ambitny człowiek startujący na rynku pracy ma
dużo niższą pensję niż średnia krajowa. Jeżeli weźmie kredyt
nie tylko przywiąże się do jednego miejsca i ograniczy swoje możliwości zmiany pracy, lecz również zapłaci
za swój dom ponad dwa razy więcej. Oprocentowanie łączne przekracza wartość domu, lecz pozornie tego nie widać bo kredyt rozciągnięty jest na pół wieku, czy nawet dłużej. Dlatego nie mamy dzisiaj
perspektyw rozwoju dla młodych, a perspektywy starości dla pokolenia
industrialnego, są od kondycji utrzymującej ich młodzieży - komplementarnie i całkowicie uzależnione.
Szykuje
się nam trudny problem do rozwiązania, dlatego odchodzące
nieekologiczne pokolenie, które nie chce poddać się biodegradacji,
już dzisiaj powinno zacząć korzystać ze swojej wiedzy i
doświadczenia aby mu próbować zaradzić. Ubezwłasnowolnione finansowo i decyzyjnie potomstwo za nich tego nie zrobi. Aby skutecznie skłonić młodych do zajmowania się
całą gromadką dzieci potrzebujemy rewolucji w myśleniu, a nie polityki prorodzinnej. Potrzebny jest ruch społeczny i nowa kultura zachowań, a nie zmiana rządu i uwzględnienie w politycznych programach refundacji dla kilku zabiegów i niektórych preparatów.
To dlatego ci staruszkowie trzymali się tak długo:
(na podstawie informacji prasowej)
(na podstawie informacji prasowej)
„Bezdzietne
małżeństwo emerytów wysadziło się w powietrze wraz ze swym
domem, nie widząc wyjścia z trudnej sytuacji finansowej. Dom
67-letniej kobiety i 75-letniego mężczyzny miał zostać
zlicytowany. Był obciążony długiem hipotecznym wysokości 480
tysięcy euro.”
Ten dom powinien być zlicytowany dużo wcześniej. Jakieś młode małżeństwo by na tym skorzystało, a dziesięć lat młodsi staruszkowie mogliby jeszcze próbować na nowo ułożyć sobie życie.
Na takim masowym oszustwie daleko nie zajedziemy, bo dzieci teraz mają Sieć i szybko orientują się jak je oszukujemy oraz jakie są naprawdę ceny domów – pięciokrotnie, siedmiokrotnie niższe.
Tylko przestając kłamać możemy ugrać coś wartościowego, a nie wizję niespokojnej starości - lecz nie można tego robić w rzeczywistości hipokryzji.
Trzeba w końcu zacząć słuchać młodych i negocjować - zapominając o nieistniejącym już świecie XX wiecznej agresji.
Ten dom powinien być zlicytowany dużo wcześniej. Jakieś młode małżeństwo by na tym skorzystało, a dziesięć lat młodsi staruszkowie mogliby jeszcze próbować na nowo ułożyć sobie życie.
Na takim masowym oszustwie daleko nie zajedziemy, bo dzieci teraz mają Sieć i szybko orientują się jak je oszukujemy oraz jakie są naprawdę ceny domów – pięciokrotnie, siedmiokrotnie niższe.
Tylko przestając kłamać możemy ugrać coś wartościowego, a nie wizję niespokojnej starości - lecz nie można tego robić w rzeczywistości hipokryzji.
Trzeba w końcu zacząć słuchać młodych i negocjować - zapominając o nieistniejącym już świecie XX wiecznej agresji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz