piątek, 31 sierpnia 2012

Rdzewiejąca litera prawa


Prawo było najlepszym wynalazkiem i najważniejszą podwaliną Rzymu.
To na nim zbudowano Imperium.


Prawo idealnie regulowało stosunku społeczne tamtych czasów – ustanawiając jednocześnie ustrój republikański.
Zasady prawa rzymskiego były niezmienne, bo uświęcone tradycją. Dzięki temu mogły pozostawać stałe bez wpływu wahań nastrojów ustawodawców, czy humorów dyktatorów – Cesarzy.

Są bowiem trzy podstawowe systemy sprawowania rządów, pokazujące co jest w danym ustroju najważniejsze, zostając jednocześnie ostateczną instancją odwoławczą:
  • Dyktatura, czyli rządy autorytarne jednostki.
  • Demokracja, czyli rządy ludu – z przyczyn praktycznych reprezentowanego przez parlament.
  • Republika – czyli rządy prawa.
Rewolucyjnym podejściem jest tylko to ostatnie uźródłowienie władzy – w prawie. Rzymianie po raz pierwszy na masową skalę odwołali się nie do człowieka (dyktatora), bądź grupy ludzi (parlament), lecz do nienaruszalnej i nieskazitelnej idei.


Każda idea z definicji jest doskonała i niezmienna, dlatego tylko przypadkiem czasami okazuje się, że jakaś idea tak dobrze pasuje do określonych czasów. Regulacja zasad współżycia społecznego za pomocą prawa co prawda ustanowiła Pax Romana, czyli pokój rzymski. Jednak po kilkuset latach stosowania została zastąpiona zwykłą familiarną dyktaturą, czyli Cesarstwem Rzymskim.

Dzięki historii przekonaliśmy się już, że długookresowe stosowanie się do utopii po prostu się nie sprawdza. Idealizowanie źródeł dla zasad postępowania nie sprawdza się także w sytuacjach nadzwyczajnych. Od samego początku wiedzieli to właśnie Rzymianie, którzy ustanawiając rządy republikańskie, z góry zastrzegali, że na czas wojny senat wybierać będzie króla. Czyli rządził będzie absolutnie dyktator, zawieszając na czas wojen rządy prawa.

Rządy prawa nie sprawdzają się także w sytuacji, gdy ludzie mający go przestrzegać – po prostu go nie znają. Ma to miejsce w czasach współczesnych, w których biegunka legislacyjna wytwarza każdego roku tysiące stron nie znanych nawet prawnikom, nieczytelnych dla laika, krzyżujących się, znoszących i zaprzeczających sobie wzajemnie paragrafów.
Osławiona zasada prawna mówiąca, że „nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania”, jest po prostu tak wewnętrznie sprzeczna z ideą prawa, zdrowym rozsądkiem i jakąkolwiek logiką – że przyjąć należy jedynie, że jest po prostu głupia.

Każdy człowiek w wolnym społeczeństwie, w którym prawo jest niesprawiedliwe ma obowiązek łamać to prawo.” – Thoreau


Co prawda broniący uzasadnienia dla istnienia swojego zawodu prawnicy, tłumaczą wszem i wobec, że przeciętny obywatel musi znać tylko prawo określającego zakres jego specjalizacji zawodowej i ograniczoną ekspresję życia.
Lecz jest to zalecenie wymuszające na obywatelu sprawdzanie w aktach prawnych stosownych zapisów, za każdym razem kiedy robi w życiu coś nowego. Ewentualnie jest to konieczność płacenia prawnikom za edukowanie z tego właśnie zakresu. Co ogranicza mobilność fizyczną i intelektualną społeczeństwa.

Ponadto częste zmiany w prawie powodują, że jeśli nawet ciągle zajmujemy się tym samym, to jako obywatele musimy co jakiś czas zaglądać do monitora zmian ustawowych i czytać nowe rozporządzenia – z konieczności aktualizacji wytycznych. Przymus ten również jest eksportowany na prawników. Płaci się im za informowanie o kluczowych korektach w prawie w ramach tak zwanej ochrony prawnej, czyli formy prawnego ubezpieczenia.

Ze względu na lobby prawnicze akty prawne stają się również coraz mniej czytelne. Język prawny mający w założeniu być źródłem dla matematyczno-logicznego rozkładu każdego zdania, nie pozostawiającego żadnych, absolutnie żadnych możliwości interpretacyjnych – powoli jest zastępowany prawniczym bełkotem. Pozostawia to większe możliwości wykorzystywania sztuczek oratorskich i lobbingu przez wpływowych prawników, ponadto przekazuje ten stan rzeczy większą władzę sądom, które te zapisy interpretują.
Lecz co paradoksalne, powyższe zmiany muszą ewoluować w tak złym, bo zwiększającym korupcję, kierunku. Jest to efekt, a nie przyczyna. Przyczyną jest bowiem chęć uregulowania prawnego każdego aspektu życia. Każdej formy coraz dynamiczniej zmieniającej się rzeczywistości.


W sytuacji w której coraz więcej często zachodzących oraz przez to bardzo podatnych na zmiany wydarzeń i decyzji życiowych musi być podejmowanych zgodnie z literą prawa – praktycznie nie moglibyśmy funkcjonować, gdyby zapisy te nie było ogólnikowe, a zamiast tego napisane językiem ścisłym.
Chociaż ostateczną decyzję o tym co prawo stanowi w Polsce podejmuje Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. „Wyjaśnienia” do oczywistych zdań zawartych w prawie są na porządku dziennym.
Jednocześnie „wyjaśnienia” te mogą być całkowicie z zapisami interpretowanego prawa sprzeczne – i to one właśnie są legalne i obowiązujące.


Samo prawo już się nie liczy. Przestało być obiektywnym ideowym wzorem. Od zapisów dużo ważniejsza jest intencja ustawodawców oraz interes stosującego oraz czytającego perspektywa.

Prawo cywilizacji zachodniej ma coraz mniej wspólnego ze swoim rzymskim pierwowzorem. Po kolei rezygnowano bowiem z wielu zasad tego prawa, gdy było ono dla ustawodawców niewygodne.

Prawo jest podatne na wpływy i sprzedajne. Nawet przy ryzykownym założeniu, że prawo tworzone jest w dobrej intencji – sytuacja z regulacją zasad współżycia społecznego za pomocą prawa, będzie z czasem coraz gorsza.
Im więcej szczegółowych kwestii ono reguluje, tym bardziej musi być ono ogólne.


Suma zakresu możliwości regulacji stosunków międzyludzkich za pomocą prawa jest bowiem niezmienna i stała. Zależy bowiem ona ściśle od jego społecznej znajomości, ta jest rezultatem pojemności pamięci operacyjnej człowieka.

Prawa stanowi się coraz więcej, więc jakościowo musi być ono coraz gorsze, bo zawiera coraz więcej pustych oraz sprzecznych powiązań i odniesień, czy pospolitych błędów.

Korekcja błędów w prawie jest niemożliwa do przeprowadzenia, bo zależy od ilości aktów i zależności. Z kolei w kwestii poprawy drobiazgowości i skrupulatności jego testowania na etapie tworzenia niewiele już da się zrobić. Pojemność okna jednocześnie przetwarzanych elementów w ludzkim mózgu jest stała i genetycznie zależna, a więc nie ma wpływu na nią technologia.


Rosnąca liczba aktów prawnych staje się coraz większym obciążeniem dla społeczeństwa. Tak pod względem ekonomicznym – utrzymywanie prawników jest drogie, jakościowym – istnienie prawa coraz bardziej nas krępuje i ogranicza; oraz pod względem funkcjonalnym – prawo przestało spełniać powierzone mu zadania, komplikując jedynie życie poprzez coraz częstszą konieczność budowania w codziennym życiu formalnych odwołań.

Idea prawa przestała się sprawdzać, więc powinna zostać odłożona na półkę. W życiu społecznym po prostu przestać istnieć. Należy się jej pozbyć, lecz nie dlatego, że jest coś z nią nie tak. Nie dlatego, że prawo to idea zła. Lecz dlatego, że nie pasuje ona do nowych dynamicznych i pełnych chaosu decyzyjno-poznawczego – czasów rozkwitu ery społeczeństwa informacyjnego.

Co możemy więcej zrobić?

Wziąć przykład z sukcesu Starożytnych. Rzymianie zrobili to dobrze. Odrzucili korupcję parlamentaryzmu demokracji ateńskiej, odrzucili autorytarne zapędy dyktatorskich jednostek i poszukali tej jednej idei, która idealnie pasuje do ich czasów i się sprawdza – znajdując właśnie prawo.

Następnie spisali założenia przekładania się tej idei na rzeczywistość tworząc „zasady prawa rzymskiego” i uświęcili je.
Poprzez to nikt pod wpływem chwilowych potrzeb i emocji nie mógł zmieniać społecznego ukierunkowania ideowego. Prawo miało służyć długookresowemu dobru ogółu, a nie chwilowym kaprysom, a nawet chwilowym korzyściom ludu.


Rzymian otaczały dyktatury, bądź klanowe władze przedstawicielskie, lecz to właśnie im udało się odnieść sukces. Zbudowali prawdziwe imperium i to nie dzięki geniuszowi militarnemu dowódców, bądź charyzmie jednego człowieka (jak Aleksander w Iraku i Persji czy Qin Shi Huang w Chinach).

Nieskazitelna idea, po raz pierwszy w historii na masową skalę, miała zastąpić dyspozycje człowieka – automatyzując proces podejmowania decyzji, a przynajmniej tych najczęściej powtarzających się. Wyeliminowało to arbitralność oraz możliwość obniżenia formy kierującego. Idealny dowódca przestał być potrzebny.


Dzisiejsze czasy potrzebują czegoś nowego, czegoś innego i dla aktualnych wyzwań równie unikalnego.
Czai się niedaleko, nieodkryta jeszcze i nie wdrożona na masową skalę. Idea, która rozwiązać powinna systemowe i kluczowe – najznamienitsze trapiące ludzkość problemy. Nasz sukces i powodzenie zależeć będzie głównie od niej. Dlatego tym będzie dla nas lepiej, im szybciej ją znajdziemy.

1 komentarz:

  1. Świetny tekst. Faktycznie stan polskiego prawa nie jest najlepszy, a tworzenie coraz to nowszych kodeksów i aktów prawnych czyni je coraz bardziej paradoksalnym. Nierzadko też słyszy się o przepisach, które się po prostu wykluczają. Nieznajomość prawa szkodzi, ale kiedy prawo samo w sobie jest niepoprawne, trudno tego wymagać. Rzeczywiście konieczne są radykalne zmiany.

    OdpowiedzUsuń