niedziela, 26 sierpnia 2012

Granice dawnego rozumienia kultury



New World Order, czyli spiskowa próba kontroli rzeczywistości nie będzie już realizowana. Rozruchy bowiem nastąpiły, jednak ich przejawów nie możemy oglądać głównie na ulicach. To rewolucja nowego typu – bez krwi i wojen. To rewolucja – braku zainteresowania, a nie rewolucja wściekłości.
Przewrót nastąpi w momencie pierwszej możliwości nie interesowania się tym co było. Stare budynki, wzorce, armie i instytucje pozostaną. Nikt nie będzie ich burzył. Po prostu przestaną one spełniać rolę do jakiej je stworzono – będą świecić pustkami. Kontrola społeczna nie jest możliwa bez społeczeństwa, a społeczeństwo odejdzie. Właściwie to wejdzie – w wyższe rejestry egzystowania.

Pierwsze przejawy nowej ery społeczeństwa spotkać można już dawno w cyberświecie, tam gdzie samoorganizacja Kultury Roju stworzyła nowe możliwości nieskrępowanego wymieniania się informacjami. Oni ten system wymyślili, wirtualnie wdrożyli i w trakcie miliarda interakcji wirtualnie przeprojektowali. Teraz wystarczy zaakceptować go jako rzeczywistość. Potraktować nieistniejący byt poważnie, tak samo jak poważną wartość przypisujemy wirtualnym pieniądzom, czy strach przypisujemy władzy – która realnie bez osobistej zgody pośredników nie istnieje i nigdy nie istniała.


Prawo autorskie to filar starego rozumienia świata. Wraz z rozwojem piractwa wszyscy zobaczyliśmy jego śmieszność. Teraz już prawie nikt nie traktuje go poważnie. To samo spotka także inne podstawy wiedzy i nieistniejące, a tylko narzucone społeczne paradygmaty.

Własność intelektualna w rozumieniu praw autora, bądź kupującego, do kontroli nad rozpowszechnianiem dzieła nie ma sensu – najlepiej widać to w odniesieniu do genetyki.

Zboża modyfikowane genetycznie, nie można zbierać w celu posiania ziaren na kolejny rok. Odmiany są nawet genetycznie warunkowane, aby taki zamiar chcącemu złamać umowę rolnikowi całkowicie uniemożliwiać, bo potomstwo roślin modyfikowanych jest martwe. Tworzy się przez to opatentowane życie jednorazowego użytku – bez możliwości prokreacji.

Świnie modyfikowane genetycznie są pod całkowitą kontrolą właściciela patentu. Pozwala mu to pobierać opłaty za sam fakt istnienia zwierzęcia, gdyż zmiany w samej świni poczyniono jak najbardziej nieznaczne – tylko w celu uzyskania na nią patentu. Oraz co dużo ważniejsze – kontroli jego rozpowszechniania.


Modyfikowane genetycznie bakterie, pozwolą nam co prawda tanio pozyskiwać biopaliwa. Jednak taniość ta będzie dla klienta końcowego pojęciem względnym, ponieważ nie ma takich narzutów procentowych, jakich powstydziliby się w swoim rozpasaniu korporacjoniści.

Najbardziej jaskrawe przykłady wykorzystywania monopolistycznej pozycji jakie ustanawiają patenty, dotyczą przemysłu farmaceutycznego. Leki leczące depresje (psychotropy) mają narzuty producenckie rzędu kilkudziesięciu tysięcy procent. Koszty liczone w centach sprzedaje się za dziesiątki dolarów. Podczas gdy prawo mające chronić nas przed zbyt drogimi lekami, wymaga od hurtowników narzutów maksymalnie w wysokości kilku procent, a od aptekarzy maksymalnie kilkunastu.

Skoro jesteśmy tak skrupulatni wobec hurtowników i detalistów w imię społecznej solidarności z biednymi, to dlaczego niczego nie robimy z prawdziwym źródłem drogich leków – wielkimi korporacjami?

Dziennikarze oczywiście się tą sprawą nie zajmą, bo firmy farmaceutyczne odbiorą im prawo do publikowania. Wszystko na podstawie innych uprawnień dotyczących własności intelektualnej. Dzięki czemu prawo broni się przed krytyką całkiem samo, jak hydra cenzurując wszystkich, którzy je krytykują. Zachowuje się jak żywa istota i walczy o przetrwanie, lecz jej koniec jest bliski. Ludzkość zjednoczono w idei Roju, będzie mogła wszystkie głowy tego potwora ostatecznie pokonać, bo nie będzie z nim walczyć. Po prostu poczeka aż uschną kiedy potwór zostanie pozostawiony sam sobie.


Człowiek po raz pierwszy postąpi w świecie wirtualnym - świecie idei, tak jak od zarania dziejów postępował w świecie fizycznym – realnym. Jesteśmy nomadami. Człowiek wędrował przez dziesiątki tysięcy lat, a teraz dopiero od kilku tysiącleci – prowadzi osiadły tryb życia wymuszony wraz z rozwojem rolnictwa.

Kiedyś – kiedykolwiek jak tylko pojawiały się wokół nas problemy. Jak tylko życie na danym terenie stawało się zbyt niebezpieczne, zbyt brudne, nudne, bądź po prostu niemożliwe. Pakowaliśmy wszystko i przenosiliśmy się na nowy teren. Opanowywaliśmy inny teren pierwotnej sawanny.

Teraz musimy zrobić to samo, robiąc to wirtualnie, a więc robiąc co innego. Musimy opuścić zastały system starych zasad naszej ludzkiej i społecznej organizacji. Musimy wybrać nowy zestaw zasad wedle których chcemy żyć i którymi się kierujemy. Opuścić zastany świat i wybrać nowy, tuż obok, a właściwie w tym samym miejscu. Nie ważne gdzie znajdujemy się i gdzie żyjemy fizycznie na ziemi. Ważniejsze jest wedle jakiego kodeksu moralnego, wedle jakich prawideł żyjemy.

Kiedyś będą śpiewali o tym pieśni zaczynające się może od słów:
Wszystko rozpoczęło się w Internecie – bardzo dawno temu...”


Boimy się potęgi kolosów stojących na glinianych nogach. Boimy się wielkich korporacji, których głównym majątkiem są patenty, czyli nasze złudzenia, że posiadają te firmy coś wartościowego. Podczas gdy tak naprawdę, to one łudzą się, że mają pozamykane w sejfach cenne deklaracje płacenia im tantiem, bądź prawa do zabraniania nam wykorzystywania własnych umysłów.

Tak naprawdę, każdy przedstawiciel Kultury Roju dobrze wie, że kopiowanie nie przynosi nikomu szkody, a może przynieść wielu z nas same korzyści. Każdy przedstawiciel Kultury Roju wie, że dostęp do wiedzy to ostateczna potęga.

Dlatego też dotychczasowi właściciele własności intelektualnej chcą nam prawa do korzystania z tej potęgi odmówić i dlatego też Kultura Roju zniszczy właścicieli praw autorskich w pierwszej kolejności. Czego im wszystkim i nam wszystkim życzę.

Potem – kiedy już nie będzie żadnych właścicieli praw. Kiedy obudzimy się na świecie z zupełnie nową, bo powszechną wiedzą.
Każdy z nas będzie żył wedle takich zasad jakie uzna za stosowne i będzie wedle tych zasad sądzony. 

Granice systemów legislatury będą czysto wirtualne, bo sami będziemy decydować do jakiej enklawy przynależymy. Natomiast granice starych państw zamienią się w zmurszałe oznaczenie granic dawnego rozumienia kultury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz