W
cywilizacji opartej na wiedzy, prawie każde dobro materialne jest
dostępne od razu i może być kopiowane w dowolnej ilości. Nie ma
zatem miejsca w niej na handel i odnoszenie z niego korzyści –
zarabianie na terytorialnych brakach w dostępności towarów. W
nowych czasach ogólnej dostępności tego co ważne, obracanie
dobrami nie powinno wiązać się z wynagrodzeniem, a jedynie ich
produkcja i odpowiednie wykorzystanie tychże, dla dobra jak
największego procenta ludzkości.
Rolnictwo,
rybołówstwo, hodowla zwierząt – nabrały cech przemysłu.
Fabryki jedzenia cechuje brak regionalizacji. Praktycznie wszędzie
można przenosić takie zakłady. Przy dostępności nawozów nie ma
znaczenia gdzie produkujemy żywność, nawet pustynię można
zamienić w ogród Edenu.
Tym
samym produkcja jedzenia, tego podstawowego składnika naszej
egzystencji, jest już oderwana od terytorialnych zależności. Przy
dostatecznej ilości roboczogodzin i dostępności energii, żywność
może być produkowana praktycznie wszędzie – nawet w kosmosie,
gdzie dosłownie nie ma niczego.
Co
więcej sam termin roboczogodzina przyjmuje dzisiaj zupełnie nowe
znaczenie. Godziny te na naszych oczach stają się godzinami pracy
robotów i maszyn, przy nadzorczym udziale komputerów. Człowiek
potrzebny jest w tym systemie dopiero wtedy, kiedy jakiś jego
element przestaje działać, kiedy coś zawiedzie.
Nie
ma już konieczności handlu jedzeniem. Nie ma potrzeby przewożenia
go w inne miejsca świata. Już wszędzie ludzie mogą być
samowystarczalni. Wszystko zależy od ich chęci, dostępności
energii i know how – które jest dostępne za darmo, w Internecie.
Dlatego
za każdym razem kiedy koszt energetyczny i środowiskowy przewożenia
czegokolwiek, przekracza koszt produkowania danego dobra na miejscu –
taki handel – dla dobra świata, powinien zostać wstrzymany.
Powszechność
handlu w dzisiejszych czasach dobrobytu i technicznych możliwości
jest szkodliwa. Świat bogatego zachodu uzależnia się od tysięcy
rzeczy sprowadzanych z biednych i słabych intelektualnie obszarów
dalekiego wschodu. To daje szerokie pole do popisu dla nieuczciwych
praktyk i nadużyć, a jednocześnie grozi poważnym kryzysem
najbardziej rozwiniętej części ludzkości – w przypadku
wstrzymania dostaw.
Z
drugiej strony, kiedy już przekonamy się, jak marne grosze dostają
pracownicy najemni w fabrykach wielkich koncernów – wtedy
zaczynamy dostrzegać rozmiar ludzkiej eksploatacji.
Najbardziej
wymownym przykładem są tutaj markowe ubrania. Pracownica szyjąca
koszulkę z logo wielkiej firmy w kraju masowego wytwarzania, dostaje
za nią kilka centów, podczas gdy bogate nastolatki krajów zachodu,
kupują je następnie po kilkadziesiąt dolarów.
Obecnie
niewolników jest dużo więcej, niż było ich w jakimkolwiek innym
okresie w historii. Wszystko za sprawą nadmiarowego i niepotrzebnego
handlu.
Co
prawda praca w fabryce za grosze i tak jest lepsza od klepania biedy
na roli i bezrobocia. Jednak jest to płytka wymówka, kiedy przy
dzisiejszych technologiach, moglibyśmy tym ludziom umożliwić dużo
więcej – tak wiele.
W
prehistorycznych czasach ludzie nie handlowali jedzeniem, ono w
dostatecznej ilości było dostępne na miejscu. Jedynie cenne dobra,
małe w objętości i wadze, warte były przewiezienia.
Ludzkość
powinna powrócić do dawnych praktyk i ograniczyć niepotrzebną
działalność handlową, którą prowadzimy teraz tylko z powodu
ogólnej łatwości przewożenia czegokolwiek za pomocą
kontenerowców, masowców i kolei.
Kiedy
zdamy sobie sprawę z faktu, że handel zniewala ludzi w Chinach,
Indiach i dziesiątkach krajów trzeciego świata, zmusza bardziej
rozwinięte kraje do wykorzystywania swojej nadrzędnej pozycji
geopolitycznej – dużo łatwiej będzie nam porzucić takie
niepotrzebne handlowe elementy, w przyszłej globalnej gospodarce,
opartej na wiedzy.
Jedzenie
jest najważniejsze, jednak nie tylko o nie tutaj chodzi. Kiedy
obejmiemy szeroki zakres działalności handlowej dogłębną
analizą, to zdamy sobie sprawę, że coraz większą część z tego
co robimy, staje się standardowa. To sprawia, że nie musimy polegać
na dostawach i produkcji z drugiego końca świata. Takie same rzeczy
i dobra możemy produkować na miejscu.
Jeżeli
nadal coś sprowadzamy, jeśli dalej nam się to opłaca, to znaczy
że tamtejsze wyroby są tańsze. Co przy tych samych warunkach
wytwarzania standardowych produktów oznacza wprost, wykorzystywanie
tanich najemnych pracowników.
Handlując
towarami standardowymi, których technologie wytwarzania są
powszechnie znane, zgadzamy się więc pośrednio na konkurencję –
o jak najtańszego pracownika. To dlatego wygrać ją muszą państwa
totalitarne, państwa w których rąk do pracy, nie umysłów, jest
pod dostatkiem, gdzie ludność jest niewykształcona, zniewalana i
łatwo daje się zagonić do wyczerpującej oraz niebezpiecznej
pracy.
Praca
w warunkach bezpieczeństwa drożej kosztuje, dlatego handlując
wymuszamy sytuacje, w których pracownicy wykonują swój zawód bez
zabezpieczeń, tworząc przez to statystycznie liczone w tysiącach
„wypadki”, które tak naprawdę są tylko konsekwencjami
niepotrzebnego handlu.
Kiedy
odrzucimy niepotrzebny handel standaryzowanymi produktami. Wtedy
zobaczymy, że w obrocie znajdą się jedynie towary nietypowe,
oryginalne. Jakość i niepowtarzalność takich towarów gwarantuje
sam człowiek, a nie produkcja masowa. Wtedy zdamy sobie sprawę, że
płacimy ludziom za ich umiejętności, za ich kreatywność, za
wyjątkowość i artyzm ich dzieł – a nie wyrobniczą pracę ponad
siły.
W
takim świecie handel schodzi na plan dalszy. Praktycznie nie
istnieje. Przesyłki, są wliczone w cenę. Logistyka i powszechna
dostępność różnych dróg transportu sprawia, że odległość
przestaje mieć znaczenie. Handel, obrót towarami i przewożenie ich
w miejsca gdzie są niedostępne, żeby podnieść ich wartość –
stają się niemożliwe. Temperatura towarowa wyrównuje się,
turbulentne przepływy ustają.
Jest
wytwórca i jest odbiorca. Nie ma pośredników. Dostawa pod drzwi
domu jest gratis, bądź wynosi kilka procent ceny. Taki system już
zaczyna rozwijać się przy sklepach i portalach aukcyjnych w
Internecie.
Uświadomienie
sobie faktu, że tak naprawdę płacimy za kunszt wytwórcy, za jego
kreatywność, a nie za konkretną ofertę handlową, czy promocję –
sprawi, że na nowo odkryjemy wartość ludzkiego czynnika, wartość
zdolności i niepowtarzalności samego człowieka.
Autor,
czy producent stanie się podstawowym beneficjentem, głównym
odbiorcą materialnych korzyści. Nie będzie już pomiędzy nim, a
klientem tak zwanych handlowców, wciskających niepotrzebne rzeczy
każdemu kto się nawinie. Nie będzie już miejsca na spekulacje
cenami i zarabianie lewarowanych kroci na obrocie, na przechodzeniu z
rąk do rąk dóbr, których nikt nie zużywa, nie potrzebuje, a
jedynie za ich pomocą innych oszukuje.
Wcześniej
czy później pokolenia, wychowujące się w warunkach obfitości
materialnych rzeczy, docenią wartość fizycznego minimalizmu.
Nastolatki docenią zjawiska efemeryczne, niematerialne, te których
kupić nie sposób. Dojdzie do upadku konsumeryzmu.
Zmierzch
handlu doprowadzi do ustania ciągłej presji na dostarczanie do
klienta, już zakupionych u producenta towarów. Ucichnie parcie
handlowców do sprzedawania niepotrzebnych produktów,
niepotrzebującym już niczego materialnego odbiorcom. Ogłoszenia o
pracę przestaną wreszcie poszukiwać zawodowych specjalistów od
wciskania chłamu – na umowę o dzieło i prowizję od
sprzedawania. Wraz ze stopniowym wymieraniem handlowców, wymierać
będzie ogólna presja na marketing i reklamy informujące o
promocjach w sklepach, które starają się za ich pomocą wypchnąć
psujące się i niemodne towary.
Wcześniej
czy później czeka nas zaistnienie nietypowego zjawiska. Zmierzch
handlu nastąpi w sytuacji największego sukcesu terytorialnego
kapitalizmu na świecie. Pożegnamy go u szczytu potęgi, w momencie
triumfu jego głównej kwintesencji i własności, bo wykonał już
swoje zadania.
Przy
dostatecznej dostępności dóbr – handel traci rację bytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz