Dzieci Kultury Roju na
lekcjach w szkole po prostu się nudzą, a lekcje i naukę uważają
za głupią i mają przy tym całkowitą rację. Dzieje się tak
dlatego, że obecny system edukacji krajów zachodnich, oparty jest
na zacofanym schemacie, mającym przygotować społeczeństwo do
funkcjonowania w ramach cywilizacji poziomu industrialnego.
Ludzie kształceni w
szkołach wieku XIX i początku XX, nie potrzebowali wiedzy.
Potrzebowali nauczyć się siedzieć w miejscu przez siedem, czy
osiem godzin, z krótkimi przerwami na posiłek i rozprostowanie nóg,
gdyż tak właśnie miało wyglądać ich przyszłe życie. Aby
dostosować młode, aktywne osoby, do takiego stylu funkcjonowania,
przemysłowcy i społeczeństwo industrialne potrzebowało jakiegoś
pretekstu, wytrychu, mającego wytresować młodzież do takich
właśnie zachowań. Tym oszustwem dziejowym było właśnie
przekazywanie wiedzy.
Była to wiedza pozbawiona
pragmatyzmu, pozbawiona związków z realnym życiem i celami, jakie
za jej pomocą można było sobie postawić w społeczeństwie.
Wiedza nie miała zachęcać do aktywności i działań z nią
związanych, inaczej któż pracowałby w fabrykach. Co najwyżej, ludzie po pracy za pomocą schematów myślowych mogli relaksować się
dyskutując o pustych i dawno przebrzmiałych ludziach, bądź wydarzeniach. W wyższych
sferach uprzednio snobowano się dyskutując o historii starożytności i
zupełnie nieprzystającej do współczesności kulturze antyku, bo w codziennym życiu taka forma wiedzy nie była nikomu do niczego potrzebna. Kiedyś puste frazesy były wyznacznikiem społecznego statusu tak jak czerwone liście na jesiennym drzewie - mówiły: "patrz jaki jestem bezsensowny - mogę robić coś głupiego bo pomimo braku pragmatyzmu mam na to siłę."
Nic dziwnego więc, że
dzisiaj w społeczeństwie informacyjnym ten zamierzchły system
edukacji, tak całkowicie się nie sprawdza.
Dzieci, siedząc w
szkolnych ławkach, zastanawiają się więc dlaczego uczy się je tak
anachronicznych głupot, które nigdy im do niczego się w życiu nie
przydadzą.
Kiedyś ludzie nie mieli takich dylematów, gdyż po ciężkim dniu spędzonym na linii produkcyjnej, przynajmniej szkoła dawała klasie średniej tematy do rozmowy i rozwijania oderwanych od rzeczywistości zainteresowań. Kiedyś, posiadanie wentyla bezpieczeństwa chroniącego przed szarością i miałkością rzeczywistości, było bardzo potrzebne.
Dzisiaj, dzieci interesują się głównie tym, co mogą potem sprawdzić, zmierzyć, dotknąć, skomentować i niekiedy nawet zrealizować. Dlatego banialuki o ilości lewych i prawych dopływów Wisły, już dawno powinny odpłynąć w zapomnienie.
Kiedyś ludzie nie mieli takich dylematów, gdyż po ciężkim dniu spędzonym na linii produkcyjnej, przynajmniej szkoła dawała klasie średniej tematy do rozmowy i rozwijania oderwanych od rzeczywistości zainteresowań. Kiedyś, posiadanie wentyla bezpieczeństwa chroniącego przed szarością i miałkością rzeczywistości, było bardzo potrzebne.
Dzisiaj, dzieci interesują się głównie tym, co mogą potem sprawdzić, zmierzyć, dotknąć, skomentować i niekiedy nawet zrealizować. Dlatego banialuki o ilości lewych i prawych dopływów Wisły, już dawno powinny odpłynąć w zapomnienie.
System edukacji nie jest w
marazmie – jest skuteczny, jednak zupełnie nie jest on dostosowany do
wyzwań społeczeństwa informacyjnego i nie uda się go zmienić kosmetycznymi reformami programowymi. Bez rewolucyjnej
przemiany ram funkcjonowania i formy przekazywania wiedzy, dalej
będziemy tkwili w niewoli schematów, czyli edukacyjnym
Średniowieczu.
Szkoła powinna odejść
od ławek, które przydają się tylko do pisania w zeszytach. Na
komórkach i tabletach z Kinectem z powodzeniem piszemy w powietrzu. Szkoła
powinna przestać uczyć schematów, zamiast tego uczniowie powinni
poznawać techniki profesjonalnych poszukiwań. Zapamiętywanie
powinno być praktykowane tylko na studiach, bo właśnie tam ludzie
uczą się swojego zawodu i teoria z jakiej wynikają schematy ich
realnych działań (zdolność rozumienia tego co robią) powinna być
przez nich znana na wyrywki. Z kolei szkolne przygotowanie do życia
w społeczeństwie informacyjnym zamiast na wiedzy, powinno być
oparte na posiadaniu zainteresowań.
"Żadna z 10. najbardziej potrzebnych specjalizacji pracowniczych roku 2010. nie istniała jeszcze w roku 2004. Aktualnie więc kształcimy uczniów do zawodów, które jeszcze nie istnieją, przy wykonywaniu których będą wykorzystywali nie wynalezione jeszcze technologie, żeby rozwiązywać kwestie o których nie wiemy jeszcze że są problemami."
"Żadna z 10. najbardziej potrzebnych specjalizacji pracowniczych roku 2010. nie istniała jeszcze w roku 2004. Aktualnie więc kształcimy uczniów do zawodów, które jeszcze nie istnieją, przy wykonywaniu których będą wykorzystywali nie wynalezione jeszcze technologie, żeby rozwiązywać kwestie o których nie wiemy jeszcze że są problemami."
Jakiekolwiek materiały do
czytania, nie mogą już być wyznaczane całej klasie przez
nauczyciela z góry, gdyż każde dziecko w danym temacie interesuje
co innego.
To interakcja pomiędzy tymi efektami zainteresowań jest ważna.
Tak tworzy się klan, a każde z dzieci poznaje nieco inny aspekt tematu, aby po rozmowie na forum wytworzyć sobie paradygmatyczny obraz całości.
To interakcja pomiędzy tymi efektami zainteresowań jest ważna.
Tak tworzy się klan, a każde z dzieci poznaje nieco inny aspekt tematu, aby po rozmowie na forum wytworzyć sobie paradygmatyczny obraz całości.
Ponadto każde z dzieci
potrafi obecnie zajmować się kilkoma rzeczami naraz. Dlatego
zmuszanie go do poświęcenia uwagi na jedno tylko zadaniu, jest
gwałtem intelektualnym na młodym umyśle. Kiedy dzieci
multitaskingowe analizują jeden zaledwie problem, pozostała część
ich mózgu jest bezczynna i wkrótce śmiertelnie się nudzi.
Prowadzi to w prostej linii do poddenerwowania i wahań nastroju, co "leczy" się jako ADHD, a nie
ma niczego gorszego niż marnowanie potencjału intelektualnego
dzieci w imię zbrodniczej w XXI wieku – idei „porządku”.
Zamiast tego należy
dzieciom pozwolić grupowo rozwiązywać złożony problem. Wtedy
każde z nich przydzieli sobie do klastra zainteresowań tyle wątków z danego zakresu, ile
jest zdolne przetworzyć i pojąć. Żeby tak się stało, na końcu
tego procesu edukacyjnego, musi na grupę dzieci czekać jakaś
nagroda, a nie tak jak dzisiaj, wojskowy dryl nieustannych kar
zwanych jedynkami.
Dzisiejsze dzieci, uczą
się intensywnie prawdziwego życia obserwując interakcje społeczeństwa informacyjnego w
Internecie. Pomimo tego nieraz odmawia się im dostępu do tego
medium, bo za mało czasu poświęcają na tak zwaną prehistoryczną
„naukę”. Całkowicie sztucznie tresuje się je i wtłacza do
przebrzmiałych form, które im szkodzą, a w realnym życiu
będą im całkowicie niepotrzebne.
Kiedyś przydatna praktyczna wiedza przekazywana była dopiero na studiach. Z kolei
reszta społeczeństwa miała być zdolna głównie do rozumienia
instrukcji, a zdolności zapamiętywania ćwiczone były na głupich
szkolnych wierszykach w szkole. Wyćwiczone w pamięciówce umysły miały być wykorzystywane do opanowywania
ciągu wykonywanych na maszynach czynności, czy pojęcia długiego szeregu instrukcji wynikających z wydawanych przez kierownika poleceń.
Obecnie, świat zmienił
się diametralnie i nie rozpoznaje już tamtych wzorców. Dzisiejsze
społeczeństwo jest podatne na memy oraz zdolne do tworzenia Rojów badawczych, czyli strumieni zainteresowań analizujących w sensie zbiorowym dane zjawisko.
Wyszukiwanie związków informacji będzie w przyszłości kluczowym zajęciem dla mas, nigdy bowiem tak jak człowiek nie będą radziły sobie z tym komputery.
Dopiero wyższe sfery (nieanalityczni naukowcy) za pomocą zdolności
syntezy, będą tworzyli z wykrytych wzorów uogólnione teorie i formułowali końcowe wnioski.
Wstępem do społeczeństw
opartych o zdolności segregowania informacyjnego, był panplanetarny sukces popkultury. Kiedy
wszyscy oglądali, czytali i słuchali to samo, mogli zacząć się
komunikować się w zupełnie inny sposób. Bezpośrednia wymiana
memów i odwołań kultury, scalała wszystkich - tak jak kiedyś na popołudniowych mieszczańskich obiadkach, znajomość lektur
szkolnych.
Dzisiaj konformizacja nie
jest już nikomu potrzebna. Jest szkodliwa, bo memy zbyt szybko
zamieniają się znaczeniowo w Internecie. Dlatego forsowanie dzieciom jakiś
przekazów i narzuconej interpretacji zachowań poprzez nieustanne (biurokratycznie opóźnione) zmiany
programów, są całkowicie awykonalne w realizacji i co ważniejsze
zupełnie niepotrzebne. Obecnie już nie musimy chodzić do
znormalizowanej szkoły, aby odczuwać z resztą społeczeństwa
poczucie informacyjnej więzi, nie potrzebujemy kultury języka do tworzenia myślącej wspólnoty.
Umiejętności
społeczeństw informacyjnych nie są wyznaczane przez zdolności
zapamiętywania, gdyż każda instrukcja i poradnik jest do wynalezienia po wpisaniu odpowiedniej frazy do wyszukiwarki w
Necie i można, a wręcz powinno się to robić także w trakcie pracy, a dzięki
tabletom i komórkom w plenerze. Nie potrzebna jest więc już społeczeństwu zdolność
uspakajania i supresji naturalnej aktywności u dzieci, gdyż
właśnie ekspresja i aktywność w nowych warunkach, jest oczywistym
składnikiem zbiorowego sukcesu.
W zawodach o prymat stadny, rywalizacji nowego rodzaju,
liczy się zdolność do samodzielnego wyszukiwania informacji, aby
przewidywać i unikać problemów występujących w zakresie naszej specjalizacji. Rozwijanie własnych umiejętności i zainteresowań, tworzenie własnych projektów, a także umiejętność aktywnego i szybkiego
usuwania pojawiających się często w nieprzewidywalnych warunkach
trudności - to jest bilet do sukcesu dla dziecka. Niezbędna jest także, tak samo jak kiedyś czytanie i
pisanie – dogłębna znajomość komputera i źródeł informacji w sieci.
Głębokiej reformy nie
unikną także systemy nauczania przedmiotów ścisłych. Nie mogą
one polegać na krótkich wykładach z teorii i łupaniu setek
zadań odpowiednich do danego zakresu. Uczy to jedynie automatycznego rozwiązywania
schematów - nic ponadto i nie przyda się do tworzenia w społeczeństwie nowej ścisłej wiedzy. Nauka matematyki, czy fizyki w szkole, musi odbywać
się na sposób akademicki. Wykład powinien mieć taką samą wagę
co ćwiczenia, a umiejętność dowodzenia prawdziwości danego
twierdzenia, już jest ważniejsza od jego znajomości.
Rynek pracy nie potrzebuje
już wiedzy, tylko bieżącego tworzenia jej - know how wypracowywania nowych umiejętności.
W świecie chaosu
informacyjnego i nadmiernego nagromadzenia bitów, nie możemy już
polegać na wiedzy pamięciowej. Podpowiedzi w czasie rzeczywistym
będą tak samo ważne i powszechne, jak dzisiaj liczenie prostych
rachunków na kalkulatorach. Zawsze przy liczeniu ręcznym istnieje
możliwość popełnienia błędu, tak też przypominanie sobie
informacji jest na dłuższą metę dla biznesu, ze względu na
ryzyko pomyłki, szkodliwe.
Funkcjonowanie oparte na
nieustannych szkoleniach pracowniczych jest niekonkurencyjne, wobec
zmienianych w czasie rzeczywistym procedur, które obowiązkowo czyta
pracownik przed wykonaniem swojego zadania.
Tak samo żadnego
znaczenia, nie ma już szczegółowa znajomość przedmiotów, które
nie są związane z naszą pracą czy aspiracjami. Bez tego bagażu
informacji i tak będziemy mieli wystarczająco dużo danych do
przetworzenia. Główną zaletą ludzkiego umysłu jest jego zdolność do zapomnienia, tylko wtedy może działać skuteczniej i szybciej.
Ludzie nie potrzebują
uczyć się w szkole o sprawach, które ich nie interesują, bo tych
którymi się fascynują jest wystarczająco dużo. Nie możemy wciskać dziecku do głowy wszystkich możliwych przedmiotów bojąc się, że bez tego procesu nie wykształcimy w nim zainteresowań. Internet jest już wystarczająco bogaty. Każdy znajdzie w nim coś ciekawego.
Szkoła powinna uczyć szukać, rozwijać zainteresowania, pobudzać kreatywność, bo na tym głównie dorosły człowiek będzie w przyszłości zarabiać i co ważniejsze, tylko taka postawa tłumów przysłuży się najbardziej społeczeństwu informacyjnemu.
Szkoła powinna uczyć szukać, rozwijać zainteresowania, pobudzać kreatywność, bo na tym głównie dorosły człowiek będzie w przyszłości zarabiać i co ważniejsze, tylko taka postawa tłumów przysłuży się najbardziej społeczeństwu informacyjnemu.
Rój będzie masowym
badaczem zjawisk, które wyznaczać będzie elita. Ocena złożonych
systemów, na zasadzie „lubię”, czy „nie lubię” jest największym atutem człowieka, bo tylko uczuć nie można jeszcze zastąpić za pomocą
maszynowych czy programowych automatów i rozwiązań.
Wartością jest to czego nie można zautomatyzować.
To, jak będzie wyglądała
optymalna szkoła przyszłości musimy jeszcze sprawdzić,
przetestować i ostatecznie ustalić. Powinien to być proces ewolucyjny, poprzedzony jednak solidną rewolucją podejścia do możliwych rozwiązań.
Powinniśmy wypróbowywać
wiele koncepcji, aż w końcu uda nam się odnaleźć tą właściwą. Lecz do tego czasu, nie możemy pozwolić sobie na to by naszym dzieciom
szkodzono, na masową, industrialną skalę - pozbawiając ich w obecnych szkołach naturalnych w nich zasobów ciekawości, aktywności i kreatywności. To powinniśmy zmienić już wczoraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz