Idea Rzymu opierała
się na dura lex, sed lex oraz tolerancji i otwartości na inne
kultury. Wszystko spajało naukowe, konstruktywne myślenie i to
tylko o rzeczach z czysto inżynierskim przeznaczeniem.
Rzymianie myśleli
tak, jak budowali. Budowali tak, jakby mieli żyć wiecznie, a żyli
tak, jakby ich życie miało skończyć się jutro. Nie było niczego
pomiędzy, tylko twarde i ostre granice. Tę spartańską kulturę
Rzymu nieco stonowali, wyłagodzili i wysublimowali Grecy. Dzięki
nim myślenie naukowe w kategoriach skrajnej praktyczności,
zaczynała powoli zastępować nowa metoda naukowa polegająca na
kreowaniu wizji. To dlatego kiedy przyszły najgorsze czasy najazdu
hord głodnych barbarzyńców, z całego Imperium zachowała się
tylko jego wschodnia część. To w niej skupiały się pierwiastki,
które powoli sączyły się na zachód z terenów Indii.
Rzym myślał jak
XIX wieczni Niemcy. Liczyła się ciężka praca, niemyślenie o
przyjemnościach, skuteczność i osiąganie celów po najmniejszej
linii oporu. Ważna też była, o czym dziś wielu zdaje się
zapominać – jakość i renoma, wręcz marka. Nieuchronność kary
jaka spadała na tych, którzy przeciwstawiali się Rzymowi była
znacznie skuteczniejsza od siły oręża rzymskiej armii.
Ten doskonale
funkcjonujący i uporządkowany świat zniszczyły dalekie, bo
oddzielone górami, pustyniami i wyżynami, Chiny. Po ukonstytuowaniu
się w rosnącym w potędze Rzymie prawdziwej elity, patrycjusze
musieli się czymś od plebejuszy wyróżniać. Na początku była to
fenicka purpura, potem nawet ona zaczęła tanieć, a przez to i się
upowszechniać. Dlatego łaknący luksusu powabnych, wręcz idealnych
na południowe włoskie upały tkanin, z otwartymi ramionami przyjęli
zupełnie nowy i wyjątkowy materiał – jedwab.
Jedwab musiał
przebyć pustynie, niezgłębione lasy, okrążyć niezliczone
jeziora, brodzić przez rzeki i tajemnicze tereny leżące pomiędzy
Chinami, a Rzymem. Jedwabny Szlak był niezwykle długi, a
niebezpieczeństw na jego drodze bez liku. Dlatego zawsze
jedwab był drogi i dlatego opłacało się płacić za niego, tylko
tym co Rzym miał najcenniejszego – złotem.
Problem polegał
więc na tym, że złoto wędrowało na wschód, natomiast na zachód
wożono towar jak najbardziej odnawialny, który produkowały na
swoje kokony jedwabniki.
Po pewnym czasie w
Rzymie było dużo jedwabiu, a zaczynało brakować złota. Nie było
więc czym płacić zawodowej armii. Na początku problem ten łatwo
rozwiązywano dając weteranom z podbitych terenów ziemię. Jednak
od czasu gdy cesarz Hadrian ustalił raz na zawsze pretensje
terytorialne Imperium, Rzym zaczął chylić się ku upadkowi.
Rzymianie w
przeciwieństwie do Chińczyków nie wpadli na genialny plan
wprowadzenia fiducjarnej, a więc opartej tylko na zaufaniu waluty.
Zamiast tego coraz bardziej rozcieńczali swoje monety, dodając do
stopu coraz tańsze metale, aż w końcu dotarli do dna bezczelności
dodając do monety miedzi.
Takie działanie
doprowadziło do wypłukania zaufania obywateli do władz, co z kolei
doprowadziło do inflacji i nieuniknionych podwyżek cen. W
schyłkowym okresie Imperium Zachodniego pieniądze nie były nic
warte, a Rzymu broniły tylko niemieckie legie, gdyż ten naród
barbarzyńców podziwiał i naśladował ich kulturę romańską i
rzymskie wartości.
Niestety
żołnierskich brzuchów nie można napełnić samymi ideami, dlatego
w ostatecznym rozrachunku obrońcy cywilizacji nieuchronnie
przegrali.
Ponad 1400 lat po
upadku Rzymu, kiedy na morzach panowały statki brytyjskiej korony –
role o 180 stopni się odwróciły.
Handel Imperium
Brytyskiego, największego państwa jakie kiedykolwiek istniało, na
dalekim wschodzie prowadziło prywatne przedsiębiorstwo – pierwsza
niebankowa korporacja – Kompania Wschodnio-Indyjska.
Wszystkie działania
prowadzące do zysku są pożądane, to co przynosi straty jest
największym złem i powinno być wyklęte. Taka była mniej więcej,
całkowicie wyzuta z moralności, strategia biznesowa tego potwora.
Dlatego gdy
korporacjoniści stwierdzili, że handel z Chinami im się nie
opłaca. Postanowili poszukać innego sposobu do osiągnięcia zysku.
Chiny nauczone
doświadczeniem Rzymu, żądały za swoje dobra takie jak ryż,
jedwab, czy herbatę – twardej czyli opartej na kruszcu waluty. W
XIX wieku najczęściej było to srebro. Brytyjczycy jednak nie byli
na tyle nieobyci w globalnych mechanizmach przepływu pieniędzy, by
nie zdawać sobie sprawy z długoterminowych skutków takiego
handlowania.
Dlatego postanowili
wyrównać szansę wprowadzając do obiegu także całkowicie
odnawialny, bo oparty na roślinach towar – opium.
Uczynienie
najliczniejszego narodu świata palaczami opium tak się brytyjczykom
opłaciło, że wkrótce doszło do odwrócenia bilansu eksportowego.
Teraz za herbatę, ryż i jedwab płacono opium, ponadto doszło do
tego, że za dodatkowe transporty narkotyku Chińczycy płacili
srebrem.
Cenny kruszec
zaczynał powoli opuszczać Państwo Środka, co nie pozostało
niezauważone przez cesarski dwór, pomimo tego, że był on
zamknięty w Zakazanym Mieście. Cesarz wypędził brytyjskich
handlarzy i zniszczył zapasy opium, co było oczywiście
przyczynkiem do wojny.
Siły Imperium
Brytyjskiego bardzo szybko poradziło sobie z Chińczykami, a wojska
ekspedycyjne zajęły Szanghaj. Potem zawarto rozejm. Jednak dla
administracji Cesarza taka sytuacja była nie do przyjęcia, dlatego
w kilkanaście lat później walki rozgorzały na nowo.
Tym razem nawet
zamknięci na obce trendy mandaryni, musieli przyznać się do
porażki. Potęgę wielkich Chin całkowicie złamano i musiała się
ona zgodzić na podpisanie warunków pokoju na upokarzających dyktowanych przez Anglików warunkach.
Wielka Brytania
zyskała oprócz bezpośredniej kontrybucji możliwość
nieskrępowanego handlu opium, a cała działalność przynosiła tak
wielkie zyski, że bardzo opłacalne stało się pośredniczenie w
tej intensywnej wymianie handlowej. Żeby jeszcze bardziej odciąć
od źródeł zysków chińskiego wasala, Brytyjczycy wybudowali na
dalekim wschodzie własny port handlowy.
Tak oto Europa po
półtora tysiąca lat wyrównała rachunki z Chinami i tak właśnie
na mapie świata pojawiło się niezwykłe i dynamiczne miasto
portowe – Hongkong.
W dłuższej perspektywie, jeśli obie strony ciągle istnieją, każdy bilans zysków
i strat nieuchronnie dążyć będzie do wyrównania.
Jak każda błyskotliwa teoria, życie jej lub zanik zależy od danych statystycznych. Będąc sympatyzującym laikiem w kwestiach kontaktów między cywilizacjami, a nie choćby odrobinkę specjalistą, wyrażę moje "tak mi się wydaje": jak większość zjawisk o olbrzymich konsekwencjach dla dziejów świata tak i upadek Rzymu był bardzo złożonym procesem z wielością graczy i pionków i zapewne wyrażone w tym artykule idee powinny być wzięte pod uwagę przy malowaniu panoramicznej wizji, ale nie wiem czy ten ton będzie przeważał w mocnych punktach obrazu.
OdpowiedzUsuń