poniedziałek, 17 stycznia 2022

Degeneracja elit władzy w Polsce

Kiedyś elity władzy były związane z realną siłą. Odkąd wymyślono procent składany – tę manipulację na którą nie powinniśmy się godzić, ale na którą ciągle się łapiemy – władza stała się iluzoryczna. Jest ukryta, ale nie na tym polega jej problem. Problem jest w tym, że nie robi tego co powinna, z czasem stała się tolerancyjna dla szerzącej się głupoty. 

Głupota może się szerzyć, bo w mętnej wodzie łatwiej się pływa. Poza tym dochodzi do rozdzielenia interesów elit i plebsu, bo ta pierwsza zawsze może uciec swoim prywatnym odrzutowcem do hotelu na jakiejś wyspie, jak coś wymknie się spod kontroli. Tym różnią się od dawnych elit, które co prawda dzierżyły brutalną władzę, ale przynajmniej tonęły razem z okrętem. 

Czemu elity władzy pozwalają na degenerację społeczeństwa spowodowaną przez głupich ludzi na stanowiskach? Przecież przez to traci na wartości to, nad czym mają kontrolę. 

Po pierwsze wzrost gospodarczy nadal się utrzymuje więc ich zasoby rosną, nawet gdy system podmywają destrukcyjne siły. Po drugie oni już dawno otorbili się mentalnie dużo mocniej jak dawna arystokracja, a dawno przed nimi patrycjusze. Uważają się za ludzi błękitnej krwi, oczywiście lepszych, ale przede wszystkich innych od gawiedzi, która na nich pracuje. 

Utrzymanie status quo – to jest dla tego systemu nadrzędnym i niepodważalnym celem. Zginie każdy kto będzie temu przeciwdziałał. Wreszcie wynaleziono koło systemowej manipulacji i społeczeństwa nie mogą zrzucić jarzma, bo zaraz zastępuje ich skrajnie inny zestaw, z tego samego nadania, który ostatecznie robi to samo. 

Ludzie lubią dzielić rzeczywistość na dwoje. Jesteś z nami albo z nimi, czyli przeciwko nam. To dlatego tak trudno jest wyjść poza zacementowany duopol tego co nas boli i tych co udają, że walczą z tym bólem pozornie najważniejszym. 

Polskę zacementowało na sporze o PRL i tzw. komunę. To ona miała być dla społeczeństwa najgorsza. To z komuną Solidarność bohaterstwo walczyła. Na pogrobowców dawnego systemu i budowniczych nowego wybrano więc tych, którzy walczyli z PRLem najbardziej. A nie tych, którzy mogli zaproponować coś lepszego i trwalszego. Wybrano ludzi walki i zasługi, a nie ludzi pełnych nowych rozważań i rozwiązań. To dlatego współcześnie, po ostatecznym zwycięstwie tych drugich i nie tych złych, wprowadzają oni ochoczo jedyny system jaki znają – socjalizm, bo technicznie nie są w stanie wykrzesać z siebie niczego nowego, innego. 

Pokuszę się tutaj zauważyć, że to nie PRL i komuna była dla Polski i Polaków najgorsza, bo był to system, który wprowadzono z rozmysłem i który miał utrzymywać w ryzach nastroje. To dlatego nie mogło być mowy o totalitarnym ucisku znanym choćby z Korei Północnej. To nie tak, że nie chciano Polski pognębić, ale byliśmy częścią systemu i mieliśmy dostarczać. Z kolei bardzo niewydajnie pracują ci, którzy są głodni i jednocześnie bardzo intensywnie zabijają swoich oprawców, bo mają niewiele w życiu do stracenia. 

To dlatego PRL i komuna to nie było najgorsze co się mogło Polakom przydarzyć. Najgorsze to przeżywaliśmy podczas wojny i to była bardzo wyraźna różnica. Polacy pamiętający tę różnicę doceniali PRL. 

Ci, którzy zaczęli się buntować byli urodzeni po wojnie i dla nich najgorszym co mogło być były represje Stanu Wojennego, czy inne śmieszne w swoim poziomie terroru zachowania władz. Przypominam święcie oburzonym, że w Stanie Wojennym zostało zabitych 100 osób, a w trakcie wojny zginęło 6 milionów. To nie ta proporcja. Straty uciśnionych przez PRL są śmiesznie małe i dlatego nasze bohaterskie wojowanie z komuną to nie właściwy adresat, bo to nie komuna była największym złem dla Polaków. 

Odszedł już czas wielkich tyranów dyktatorów, których jedynym celem było ukształtowanie rzeczywistości na swoją modłę, stąd też brały się wojny totalne na wyniszczenie. Współczesne elity chcą dostatku i posłusznej siły roboczej, one dobrze wiedzą, że ludzi trzeba trzymać al dente. Tak właśnie trzymała nas pod pokrywką sowiecka ZSRR, przez swoich lokalnych kolonialnych kacyków wyłapanych w więzieniach II RP.

System nie upadł w 1989 roku, gdy prezenterka powiedziała o tym w telewizji. Nie było o tym na lekcjach historii, ale system zmienił się w 1993 roku, kiedy Polskę opuścili ostatni rosyjscy żołnierze. Systemem, który naprawdę nas gnębił nie był bowiem PRL, tylko systemowa niemożność budowania na naszych ziemiach czegoś normalnego, bo byliśmy krajem okupowanym w całej rozciągłości i pełni tego słowa znaczenia. To, że PRL ich ukrywał, to nie znaczy, że nie przekazywał in pectore groźby opuszczenia baz i rozproszenia się na gwałty i mordy po całym kraju. Ci, którzy je pamiętali wiedzieli bardzo dobrze, czym jest armia rosyjska. To dzicz, z którą równać się może tylko systemowa machina zagłady owładniętych wizją szaleńca Niemiec. Ale wielu, którzy obie przeżyli nie byli pewni, która jest gorsza. Tak – wyszliśmy z piekła i elity solidarnościowe nie miały z tym eksodusem niczego wspólnego.

To z okupacją powinniśmy walczyć i z nią wygrać i ci, którzy przyczynili się do tego najbardziej powinni budować nowy ład po 1993 roku. To na obecności wojsk rosyjskich powinna przebiegać linia podziału. Zamiast tego wybraliśmy łatwego wroga, pieska wschodniego lorda i to z nim toczyliśmy jako społeczeństwo zażarte boje. To dlatego nie były to prawdziwe boje, to były śmieszne i żałosne boje, za które można było być pobitym na komisariacie milicji. Pobitym, a nie zastrzelonym na miejscu, kulą w tył głowy, co ryzykował w czasie wojny nie tylko ten co walczył, ale również ten który tylko pomagał prześladowanemu rodakowi wyznania mojżeszowego (bo ta grupa Polaków była przeznaczona do likwidacji jako pierwsza, a do lat 70. miała być w obozach zagazowana reszta – lebensraum się samo nie stworzy). 

Nie było żołnierzy wyklętych początku lat 90. czasu przełomu. Nie było partyzantki wspieranej przez lokalną ludność, bohatersko wydzierającej spokój ducha obcym żołnierzom. Nie było tej walki, to i nie ma zasługi. 

Spuścizna bohaterów walki z komuną nie istnieje, bo nie była walką, tylko flash mobem. Jak podnieśli ceny żywności ludzie sobie wyszli na protest. I żadne polskie działanie, żadna grupa studentów bohatersko dyskutująca po akademikach i rozprowadzająca plakaty nie przyspieszyła upadku ZSRR nawet o dzień. To były memy tamtych czasów, a przez anonimowość uniknięcie odpowiedzialności było dużo łatwiejsze niż dzisiaj. 

Problem w tym, że niewielu teraz pamięta, że dawny system po prostu zbankrutował, a do jego bankructwa najbardziej przyczyniły się wschodzące Chiny (konieczność utrzymywania dodatkowych armii przez ZSRR po krótkiej wojnie z Chinami) oraz przegrana wojna z rojem amerykańskich rakiet Stinger – talibowie i Afganistan. To im powinniśmy dziękować za ostatnie 30 lat, a nie naszym pogrobowcom socjalizmu. Oni ukradli tę historię, bo byli na miejscu i poszli na protest. 

Nasze płatki śniegu, nie miały z realną zmianą niczego wspólnego i dlatego symbolem upadku systemu bloku wschodniego jest 1991 rok i upadek muru berlińskiego. Bo każdy wie, że to był rezultat – mur można było rozebrać, bo nikt go już nie bronił. A pułkownik Kukliński przez bardzo długo, wygodnie długo, był przez antyPRLowskie elity uznawany formalnie za zdrajcę, bo on przynajmniej coś zrobił i za to KGB/FSB zabiło jego synów. 

To jest nasze wewnętrzne złudzenie i ogromna słabość, że nadal uważamy, że do czegokolwiek przyczyniła się nasza rodzima Solidarność. Te tłuki, których rządy mieliśmy okazję obserwować w latach 90. Wynieśliśmy ich tak wysoko, że każdy mógł zobaczyć ich śmieszność. A teraz obserwujemy żałość i nieznakomitość ich pociotków i miernot drugiego pokolenia „bohaterów”, które wybitnie dyrektorują w spółkach Skarbu Państwa (bo tylko tam mogą robić coś więcej niż sprzątać). 

Strasznie szeroki rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością, a nadwiślańską mitologią może doprowadzić ten kraj do upadku. To nie PRL był zły tylko ten kto nie pozwalał, aby nad Wisłą powstało coś lepszego (np. Polska) i to aż przez 45 lat. To nie ten co PRL obalił był dobry, bo tak samo jak berliński mur – gdy zabrakło bagnetów konstrukt systemowy rozpadł się sam.

Nie ma bohaterstwa, nie ma zasługi, nie ma przywileju kombatanctwa dla kopiących z emfazą upadający pomnik wojsk rosyjskich w tym kraju. Z cegłą fajnie się walczy, bo cytując klasyka „cegła nie oddaje”. Wojsk rosyjskich nikt nie ruszył i nie przyspieszył ich wyjścia nawet o jeden dzień. Więc cała ta otoczka przemian jest jednym wielkim kłamstwem. 

Prawda może nie jest przyjemna, ale im dłużej rozwodzimy się nad dualizmem komuny i antykomuny, tym bliżej ponownie podchodzą wojska rosyjskie do naszych granic. 

Zbigniew Galar

Wersja PDF:

1 komentarz:

  1. Sporo prawdy, jednak nie każda władza jest skorumpowana. Czasami trafiają się perełki.

    OdpowiedzUsuń