niedziela, 3 października 2021

Demografia świata

Na świecie żyje ponad 7 miliardów 753 milionów ludzi (z czego w miastach 56,2%), co stanowi aż 6% historycznej liczby ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Do roku 2055 świat zamieszkiwać będzie około 10 miliardów. Pod koniec lat 60. XX wieku przyrost ludności zanotował najwyższy poziom historyczny względnego wzrostu o wartości przekraczającej 2%. Od roku 1987 roku procentowe tempo przyrostu populacji ludzkiej ciągle spada (chociaż liczba ludności w wartościach bezwzględnych nadal intensywnie rośnie i jest obecnie na poziomie 91% przyrostu wszechczasów z roku 1990 i aktualnie oscyluje wokół wartości około 82 milionów na rok), by osiągnąć 1,05% w 2020 r. Równy poziom 1% osiągnie prawdopodobnie w roku 2023.


Ludność świata w swej największej liczbie gromadzi się głównie na terytorium dawnej brytyjskiej kolonii: Indii, czyli obecnie na terytorium Pakistanu, Indii i Bangladeszu, a także na terenie Niziny Chińskiej (w Azji zamieszkuje 59,5% ludności świata). Okalającymi strefami są terytoria Korei i Japonii oraz Indonezji. Poza powyższym trójkątem reszta stref gęsto zaludnionych, to centrum Europy (całość starego kontynentu to zaledwie 10% mieszkańców Ziemi), oraz wybrzeża: Stanów Zjednoczonych (głównie wschodnie), Brazylii (łącznie obie Ameryki stanowią 14,1% ludności świata) oraz Morza Śródziemnego. Do tego należy dodać także kraje znajdujące się wokół Zatoki Gwinejskiej na środkowym zachodzie Afryki (łącznie ten kontynent zamieszkuje 17,2% ogółu populacji) oraz pas okalający ciąg wielkich jezior tektonicznych, głównie Malawi i Tanganika, kończący się na ogromnym jeziorze Wiktorii. Europa to tylko 9,6% z 747 milionami.

Świat zamieszkują w 31% chrześcijanie, w 23% muzułmanie, po około 15% z ogółu ludności przypada na hindusów i ateistów, 7% to buddyści – reszta wierzeń nie ma znaczenia, gdyż to ledwie promile w globalnej populacji.


Oto świat, jaki znamy dzisiaj – dynamicznie się rozwijający – okres pomiędzy kolejnymi przyrostami miliarda ludności był najkrótszy pomiędzy ostatnimi krokami milowymi (pomiędzy rokiem 1999 a 2011, kiedy ludność świata zwiększyła się z 6 na 7 miliardów). Lecz o przyszłych projektach i inwestycjach, a także zagrożeniach, zadecyduje kształt demografii świata, jaki dopiero nadejdzie. Należy więc przyjrzeć się bardziej szczegółowo danym na temat kształtu świata, do którego zmierzamy.

O przyszłości demograficznej głównie zadecyduje zmniejszająca się dzietność, która wedle obecnych prognoz zahamuje wzrost populacji za około 100 lat. W roku 2100 na świecie ma być 11,2 miliarda ludzi, ale wzrost liczby ludności będzie wtedy wynosił tylko 0,09% (dwie trzecie takiego przyrostu procentowego ludności obecnie doświadcza Europa 0,06%), a każdego roku przybywać będzie około 10 milionów ludzi – ponad 8 razy mniej niż obecnie.


Populacja Azji do roku 2100 praktycznie pozostanie niezmienna. Starzejące się Chiny (Indie wyprzedzą je na pozycji lidera w najbliższej dekadzie), które narzuciły politykę jednego dziecka, sprawią, że nowe narodziny w Indiach praktycznie zniwelowane zostaną przez masowe zgodny Chińczyków w latach 40. (pierwsza fala) i 60. (druga fala) XXI wieku. W rezultacie prognoza wzrostu ludności Azji z 4420 milionów (rok 2015) na 4780 milionów (rok 2100) to zaledwie 8%.

Europa straci dużo ludności, gdyż jej populacja spadnie z 740 milionów w roku 2015 na około 650 milionów w roku 2100. Obecnie w pierwszej dwudziestce najludniejszych krajów pozostał tylko jeden kraj europejski - Niemcy (84 miliony) i to na 19 pozycji. Najburzliwiej natomiast będzie rozwijać się Afryka i to o cały rząd wielkości, gdyż tam wzrost populacji szacowany jest na aż 275% – ze wzrostem z 1194 milionów (rok 2015) na 4470 milionów w roku 2100. Ludność Afryki praktycznie zrówna się z populacją Azji.


Świat w roku 2100 to dwie podobnie jak dzisiaj zaludnione strefy Ameryki północnej, Ameryki południowej i Europy, liczące po około 600 milionów każda, przytłoczone behemotami ludnościowymi Afryki i Azji, liczącymi prawie po 10 razy więcej ludzi. Dziesięciokrotna przewaga demograficzna wywoła przetasowanie na arenie zmagań gospodarczych i militarnych – Azja i Afryka stanowić będą niekwestionowane i jedyne potęgi.

Nacisk i obecność globalną produkującej prawie wszystko Azji dostrzegamy już dzisiaj. Z kolei obecność Afryki wśród dominant świata dopiero zaczyna się na naszych oczach rysować w pełnej przerażających konsekwencji skali.


W połowie XX wieku ludność Afryki liczyła 228 milionów ludzi, w roku 1980 już 400 milionów, w roku 2010 ponad 1050 milionów, a 1340 milionów liczy obecnie (2020 rok). Do roku 2050 ludność Czarnego Kontynentu przekroczy 2,5 miliarda, czyli będzie około 4 razy większa od ludności cywilizowanej Europy. Wzrost jest tutaj nieporównywalny i to pomimo wielu problemów z higieną i chorobami tropikalnymi, praktycznie nieistniejącą służbą zdrowia, ograniczoną aprowizacją w żywność oraz bogatą historią konfliktów plemiennych i wyniszczających wojen. Dzietność krajów afrykańskich jest po prostu niespotykana w żadnym innym miejscu na świecie. Niger ma najwyższą dzietność na świecie – średnio 7,0 dziecka na kobietę (czyli faktyczna dzietność jest wyższa, bo nie każda kobieta może rodzić dzieci z powodów zdrowotnych). 

W Somali, Kongo, Mali, Czadzie, Angoli, Burundi, Ugandzie dzietność średnia osiąga około 6 – dla porównania w Polsce ten wskaźnik spadł do tragicznego poziomu 1,4, co oznacza, że w ciągu wieku XXI Polska stanie się państwem bez żadnego znaczenia, choćby regionalnego. Od roku 2025 Polaków ubywać będzie w tempie około 100 tysięcy rocznie, przez co w rezultacie do roku 2050 nasza populacja spadnie z 38 do 32 milionów obywateli.


Natomiast w Nigerii w zeszłym roku przybyło (netto, czyli po odliczeniu zgonów) ponad 5,1 miliona ludzi – to po Chinach i Indiach trzeci wynik na świecie. W Kongo przybyło 2,7 miliona, w Etiopii podobnie, a prawie 2 miliony nowych obywateli odnotował Egipt (1 800 tysięcy). Nigeria liczy sobie ponad 206 milionów ludzi, Etiopia 114 milionów, a 102 miliony ludzi mieszka w Egipcie. To mogą być przyszłe potęgi gospodarcze na miarę Wietnamu, Indonezji, czy nawet Japonii. Te trzy kraje wkrótce osiągną populację porównywalną z całą Unią Europejską liczącą zaledwie 447 milionów ludzi.

Perspektywa Matuzalema


A co, jeśli zdarzy się coś niespotykanego, w wyniku czego perspektywy demograficzne krajów europejskich i Ameryki wyraźnie się poprawią? Co jeśli nauka i technologia rozwiną się na tyle, że śmierć z powodu chorób i starości w krajach pierwszego świata zostanie zlikwidowana prawie zupełnie? Jest to na chwilę obecną nawet bardziej prawdopodobne, niż odwrócenie kulturowo warunkowanych trendów niskiej dzietności, a więc powszechnego zjawiska wśród społeczeństw rozwiniętych, polegającego na braku ochoty na posiadanie dzieci.

Po opracowaniu leku na starość śmierć nadal będzie nas spotykać, chociaż wyeliminowanie starości (a w związku z tym chorób, które dotykają osłabiony starością organizm) przełoży się na wyrugowanie przyczyn około 90% zgonów. Każdego roku w USA umiera około 8 promili populacji (dane z 2013 roku), czyli prawie około 1 % ludności, przy czym około 7,5 % przyczyn z tych zgonów to tragedie niewywołane chorobami. Lecz przy wzięciu poprawki, że po opracowaniu leku na starość gwałtowne ataki chorób również będą występowały, chociaż drastycznie się zmniejszą, bo młodość eliminuje wiele schorzeń w zarodku (poprawka rzędu około 2,5 %, co daje łącznie 10%), to wyznaczony poziomem zdarzeń losowych maksymalny czas życia wiecznie młodego i zdrowego człowieka wyniesie około 1200 lat (co oznacza, że mediana populacji nie przekroczy 600. roku życia). Innymi słowy do tego czasu prawie każdy powinien już zginąć z przyczyn innych niż te związane ze zdrowiem – z powodu wypadków, pożarów, samobójstw itp. (przy założeniu prosperity i pokoju, czyli całkowitego braku regionalnych konfliktów i pełnoskalowych wojen).


Dziesięciokrotnie mniejsza śmiertelność wśród przedstawicieli bogatego świata wywoła drastyczny wzrost jego perspektyw demograficznych.

Żeby czynnik ten mógł mieć znaczenie dla demografii globalnej, technologia musi być bardzo droga, przez co jego wpływ na kraje biedniejsze będzie mocno ograniczony (inaczej o przyszłym kształcie świata i tak zdecyduje obecna dzietność). Wysoki poziom życia nie charakteryzuje poza tym jedynie kraje Ameryki północnej oraz kraje europejskie. Na hipotetycznym przełomie technologicznym skorzystają także bogate kraje Azji, głównie Japonia, Korea południowa oraz Chiny. Oznaczać to będzie, że ludnościowa przewaga Azji tylko umocni się, natomiast Europa oraz bogata Ameryka uzyskają co najwyżej status liczącego się – prawdopodobnie dwa razy mniejszego liczebnie od Afryki, ale porównywalnego gospodarczo partnera.

Hipoteza opracowania leku na starość rozpala obecnie bardzo mocno naukowe umysły. Takie science-fiction to na tę chwilę jedyna technologia mogąca zmienić wynik zmagań o porównywalne geopolitycznie drugie miejsce dla cywilizacji Zachodu. Pierwsze miejsce na rzecz Azji już jakiś czas temu, bo na przełomie wieków XX i XXI, straciliśmy. Teraz tylko prawdziwy cud naukowy, nieporównywalny przełom technologiczny mógłby ocalić ogólnie rozumiany Zachód (traktowany łącznie jako Europa Środkowa i Zachodnia oraz Kanada i USA) przed upadkiem i przeniesieniem się na światowe peryferia znaczenia demograficznego. W przyszłym, XXII wieku będziemy bowiem stanowić miliard w 11 miliardowej populacji – Zachód liczony łącznie, w porównaniu z Azją i Afryką łącznie, będzie mniej więcej 10 razy mniejszy. Nie jest to przyszłość, do której obecnym władcom świata spieszno, lecz bez drastycznego przełomu technologicznego jest to przyszłość, która prawie na pewno nadejdzie.

Zbigniew Galar

Źródła:

Gęstość populacji:

https://www.visualcapitalist.com/3d-mapping-the-worlds-largest-population-densities/

Demografia bieżąca:

https://www.worldometers.info/world-population/

Wersja PDF:

Link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz