Sen powoli rozchodził się
w powietrzu waszyngtońskiego poranka. Nasycone wodą powietrze
rozprężało się na promieniach łagodnym powiewem. Wiosna
ogarniała każdą roślinę, źdźbło trawy oraz niespokojną,
pędzącą ludzką myśl. Z powodu zraszaczy nad zieloną
przestrzenią unosiła się mała tęcza. Po giętkim przestworze
zielonej nadziei stąpała powoli inność w ciele człowieka.
Nieznane trendy jak zapachy rozchodziły się, nęciły i kręciły
nozdrza wszystkich widzących statek, a niedowierzających własnym
oczom.
Ludzie patrzyli w
zadziwieniu jak ciało starej kobiety powoli ujędrnia swoją postać.
Demonstrator nowej technologii dawał nadzieję i władzę, jakiej
nie powstydziłby się Tamerlan w dopiero co zdobytym mieście.
Miesiąc później, nawet największe niedowiarki nie mogły
zaprzeczyć oczywistości faktów. Starość – największa zmora i
choroba o największej śmiertelności, została nareszcie
ostatecznie pokonana i zawstydzona.
Szkoda tylko, że przez
obcych.
Niby każdy z nas
wiedział, że przylecieli na naszą planetę już dawno. Jednak
dopiero teraz w XXI wieku, UFO postanowiło ujawnić się
popkulturze, lądując jak w filmie na trawniku przed Białym Domem.
Ich pojazd był skromny, mały – znacznie mniejszy od Jumbo Jeta.
Mieściła się w nim jedna, nie humanoidalna, lecz ludzka, choć
obca istota.
Z pojazdu wynurzyła się
elegancko ubrana kobieta o miłej aparycji. Z początku samo to było
powodem wygaszenia naszej wrodzonej agresji. Bez zbędnej zwłoki
zorganizowano pierwszą w dziejach interplanetarną konferencję
prasową. Na niej nie było niewygodnych pytań – tylko
oświadczenie. Obca istota wyjaśniła nam jak nisko stoimy na
drabinie ewolucji bytów inteligentnych.
Były dwa powody, dla
których nie doszukiwaliśmy się w całej tej sytuacji przyczynka do
wojny. Znikły obawy przed wrogim przejęciem i na chwilę ucichły
krzyki głosicieli wielkiego spisku. Po pierwsze spisek ten już w
pierwszych słowach ta „kobieta” nam doskonale wyjaśniła i
opisała – traktując nas jako niższych. Po drugie obiecała nam
Święty Graal naszych marzeń – zwycięstwo nad czasem, czyli
wieczne życie.
Nie było po co obawiać
się czegoś, co wyglądało jak my i obiecywało tak wiele.
Wiedzieliśmy dobrze, że w każdej chwili moglibyśmy zabić istotę,
której ciało jest tak samo kruche jak ciało każdego z nas. Jednak
pragnęliśmy trzymać na razie nasze drapieżne skłonności na
wodzy. Przyjazne stosunki były potrzebne, aby dowiedzieć się po
prostu jak to się robi – jak brzmi sekret nieskrępowanej
przemijaniem wydolności.
Władza nad genetyką na
wyższym niż ludzki poziomie, pozwalała przybierać obcemu dowolną
biologiczną formę. Postać, która jest w stanie utrzymywać przy
życiu wystarczająco skomplikowany mózg, z odpowiednią liczbą
połączeń. Mógł być mężczyzną, lecz widział siebie bardziej
jako kobietę. Natomiast z racji faktu, że czaszka człowieka
potrafiła pomieścić w sobie wszystkie połączenia synaptyczne
obcego – nie czuliśmy się z powodu jego większej inteligencji
zbytnio zagrożeni.
Technologia którą
mogliśmy przejąć wybebeszając jego statek, także była kusząca.
Lecz kluczowym elementem naszej szorstkiej przyjaźni, było
oczekiwanie na wyjawienie sposobu w jaki możemy zapewnić sobie
regenerację komórkową na poziomie dwudziestolatka.
Pierwszy eksperyment
przeprowadzono w ciągu pierwszego tygodnia od kontaktu. Jak wiadomo,
wielu wpływowym ludziom bardzo zależy w takich kwestiach na czasie.
Kolejne sukcesy przekonały
nas, że technologia ta ma coś wspólnego z kontrolą komórek i
wprowadzaniem ich przejściowo w tryb niezależności. Znany nam od
dawna ewenement wiecznych podziałów, związany był do tej pory
tylko ze zmianami rakowymi. Jednak obcemu udawało się przejściowo
wprowadzać w rakowy stan każdą zdrową komórkę, przez co
redukowało się jej zużycie. Dzięki temu licznik maksymalnie
pięćdziesięciu kilku podziałów, redukował się praktycznie do
zera. Innymi słowy, po kilku dniach od naświetlenia, sam organizm
przeprowadzał całkowitą anty-geriatryczną regenerację. Widać ją
było gołym okiem zwłaszcza obserwując zmarszczki na skórze.
Kilkumiesięczny cykl
wymiany starych komórek na nowe, upodabniał starych ludzi do
dwudziestokilkuletnich, bez żadnego negatywnego wpływu na ich
ciała, postrzeganie świata oraz sposób myślenia. Poprawie ulegała
pamięć i zdolności kojarzenia. Kontrola nad niezależnością
komórek powodowała również, że po zakończeniu tego procesu
całkowitemu unieczynnieniu podlegały wszelkie zmiany nowotworowe.
Efektem ubocznym procesu regeneracji, było więc całkowite
wyrugowanie z ciała choroby nowotworowej.
Taki prezent dla ludzkości
stał się po czasie zwątpienia źródłem społecznej euforii.
Ludzie ponownie zaczęli dbać o siebie – każdy chciał dożyć.
Zaczęli chodzić do pracy – każdy chciał zarobić. Trzeba było
zdobyć jak najwięcej pieniędzy żeby się załapać, bo w głębi
duszy każdy czuł, że taka terapia w najbliższym czasie na pewno
nie będzie tania.
Obcego traktowano jako
gościa klasy VIP. Nie miał on na Ziemi wokół siebie ciszy, ani
chwili spokoju. Dziennikarze i przyszywani przyjaciele byli wszędzie.
Przez pierwsze miesiące poszukiwania jakichkolwiek skutków
ubocznych i szczegółowych badań nad odmłodzonymi pacjentami,
wszyscy byli dla niego usłużni i mili.
Potem pojawił się dzień,
w którym pierwszy człowiek zapytał, czy obcy przekaże szczegółowe
wyjaśnienia oraz inżynierskie plany dziwnego urządzenia, którym
leczył ze starości pacjentów. Wtedy usłyszeliśmy mrożącą krew
w żyłach odpowiedź, że może on to zrobić, jednak posługiwanie
się tym przyrządem niczego nam nie da.
Oczywiście nikt nie
uwierzył w takie wyjaśnienia, bo wszędzie węszono wobec obcego
wszelkie możliwe spiski. Sprawdzono to doświadczalnie i wtedy
przypomnieliśmy sobie, co pierwszego dnia pobytu na Ziemi obca
istota powiedziała nam na konferencji prasowej:
„Jesteście
prymitywną rasą, która nie może jeszcze samodzielnie decydować o
własnym losie. Nie potraficie się kontrolować i nie przejmować
własnym istnieniem. Poza przetrwaniem nie widzicie wyższych celów.
Dlatego przybyłam właśnie do was, aby przekazać idee odpowiednie
dla waszego poziomu rozwoju i wieku. Nie będę potrzebowała
przemocy by zaszczepić je pośród was, wystarczy że Ja tu
przybyłam. Wszystkie pozostałe i bardziej prymitywne z waszych
aspiracji, wcześniej czy później przeminą.”
Wtedy
najinteligentniejszych z nas oświeciło przerażenie. Sprawdziło
się to, co wydawało się być niewyobrażalne – nie do
uwierzenia.
Przekazane w dobrej wierze
ludzkości, plany technologii obcego, nie wniosły prawie niczego do
rozwoju techniki. Materiał kadłuba na bazie polimerów węgla –
nieco trwalszy od stali, był jak na technologię kosmiczną wręcz
żałosny. Nie chronił przed promieniowaniem, nie zapewniał
grawitacji, nie było nawet silnika, który zawstydziłby obecnych
propagatorów zimnej fuzji. Jednym słowem nędza poznawcza, która
była dla ludzi nie do przyjęcia, lecz całkiem do zaakceptowania
dla bytu, który przy życiu musi utrzymywać tylko własny mózg.
Któremu nie przeszkadza fizyczny ból, bo jego odczuwanie może po
prostu wyłączyć i który się nie starzeje. Kilkudziesięcioletni
lot pomiędzy każdą kolejną gwiazdą nie jest dla niego problemem,
lecz sposobem na zapełnienie długiej egzystencji.
Optyka interferometryczna
znaleziona na statku, co prawda była w stanie zaoferować
miniaturyzację naszych teleskopów, lecz nie pomogła nam uzyskać
znacząco lepszy obraz. Systemy podtrzymywania życia były
biologicznie zaawansowane, choć całkowicie łopatologiczne, do
uzyskania po kilku kolejnych próbach projektów zamkniętych
ekosystemów, takich jak Biosfera.
Enigmatyczny przedmiot
leczący, okazał się być zwykłym emiterem mikrofal. Sam obcy nie
był radioaktywny, nie posiadał „meridian energetycznych”,
innych tajemnych, bądź mistycznych źródeł mocy. Nikt nawet nie
mógł wydobyć od Niej sekretu wpływu na komórki siłą, a to z
powodu kontroli jaki miała nad własnymi nerwami, więc nie można
jej było po prostu torturować. Cudowne odmłodzenie było faktem
naukowym, ale zdarzało się tylko w obecności obcego.
Okrucieństwo dla
ludzkości całej tej sytuacji było wręcz oczywiste. Wyjścia nie
było i ludzie zaczęli się przypodchlebiać nowej władczyni. Moc
podarowania komuś drugiej szansy, możliwości przeżycia drugiego
życia po trwającej kilkanaście minut bezinwazyjnej operacji, była
źródłem nieograniczonej władzy. Czyniła z ludzi wyznawców,
ochroniarzy, sługusów i błagające płaszczki.
Obcy chodził w takim
otoczeniu klakierów po ziemi, choć mógłby równie dobrze chodzić
po karkach i plecach. Upiększony i wieczny, nieustannie przy tym
tytłany w konglomeracie ludzkiej perwersji, samouwielbienia i
upadku. Decydujący o tym kto ma żyć, a kto będzie pozostawiony
sam sobie by umrzeć – powoli w odbiorze społecznym nabierał cech
boskich.
Wokół niego coraz
intensywniej tworzyła się monoteistyczna religia. Kapłani nowej
wiary liczyli na uwielbienie tłumów, możliwości kontrolowania
dostępu do bóstwa i specjalne względy. Walka o wpływy stawała
się z każdym tygodniem coraz bardziej zażarta, aż doszło w końcu
do skrytych morderstw i celebryckich publicznych rękoczynów.
Obca forma życia patrzyła
na to wszystko tak jak powinna, ze stoickim spokojem i opanowaniem.
Widać było starość emanującą w jej młodych oczach, a
spojrzenie w nie z każdym dniem stawało się większym zaszczytem.
Audiencje były sprzedawane, a dostęp limitowany czasowo. Rozdawana
hojnie przez obcego ponowna młodość stawała się dostępna coraz
bardziej nielicznym. Coraz więcej czasu w precyzyjnym rozkładzie
dnia przeznaczane było na leczenie VIPów, rozmowy z ważnymi
ludźmi, a coraz mniej na pielgrzymki po krainach pełnych całujących
po rękach i podających swoje chore na raka dzieci. Proszący i
biedni byli coraz bardziej izolowani i wtedy zgadzający się na
wszystko obcy
– ponownie zwrócił
się do całego świata za pośrednictwem mediów.
Spojrzał na otaczających
ją handlarzy symbolami i dewocjonaliami, z politowaniem ocenił
kolor i krój stroju biskupów nowego wyznania. Przeleciał wzrokiem
dziesiątki starych, proszących oczu i powiedział:
„Teraz, gdy
udowodniłam wam jacy jesteście, wiedzcie że nie przybyłam tu żeby
wami rządzić. Sami będziecie musieli podnieść się z bagna
własnych myśli i duchowego upadku. Wybiorę spośród was jednego,
najważniejszego człowieka. To on będzie decydował o tym komu mam
zapewnić wieczne życie. Bez jego zgody nie wyzdrowieje już nikt.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz