wtorek, 7 lutego 2012

Tresowany bezruch


Dzieci Kultury Roju na lekcjach w szkole po prostu się nudzą, a lekcje i naukę uważają za głupią i mają przy tym całkowitą rację. Dzieje się tak dlatego, że obecny system edukacji krajów zachodnich, oparty jest na zacofanym schemacie, mającym przygotować społeczeństwo do funkcjonowania w ramach cywilizacji poziomu industrialnego.


Ludzie kształceni w szkołach wieku XIX i początku XX, nie potrzebowali wiedzy. Potrzebowali nauczyć się siedzieć w miejscu przez siedem, czy osiem godzin, z krótkimi przerwami na posiłek i rozprostowanie nóg, gdyż tak właśnie miało wyglądać ich przyszłe życie. Aby dostosować młode, aktywne osoby, do takiego stylu funkcjonowania, przemysłowcy i społeczeństwo industrialne potrzebowało jakiegoś pretekstu, wytrychu, mającego wytresować młodzież do takich właśnie zachowań. Tym oszustwem dziejowym było właśnie przekazywanie wiedzy.

Była to wiedza pozbawiona pragmatyzmu, pozbawiona związków z realnym życiem i celami, jakie za jej pomocą można było sobie postawić w społeczeństwie. Wiedza nie miała zachęcać do aktywności i działań z nią związanych, inaczej któż pracowałby w fabrykach. Co najwyżej, ludzie po pracy za pomocą schematów myślowych mogli relaksować się dyskutując o pustych i dawno przebrzmiałych ludziach, bądź wydarzeniach. W wyższych sferach uprzednio snobowano się dyskutując o historii starożytności i zupełnie nieprzystającej do współczesności kulturze antyku, bo w codziennym życiu taka forma wiedzy nie była nikomu do niczego potrzebna. Kiedyś puste frazesy były wyznacznikiem społecznego statusu tak jak czerwone liście na jesiennym drzewie - mówiły: "patrz jaki jestem bezsensowny - mogę robić coś głupiego bo pomimo braku pragmatyzmu mam na to siłę."

Nic dziwnego więc, że dzisiaj w społeczeństwie informacyjnym ten zamierzchły system edukacji, tak całkowicie się nie sprawdza.


Dzieci, siedząc w szkolnych ławkach, zastanawiają się więc dlaczego uczy się je tak anachronicznych głupot, które nigdy im do niczego się w życiu nie przydadzą. 


Kiedyś ludzie nie mieli takich dylematów, gdyż po ciężkim dniu spędzonym na linii produkcyjnej, przynajmniej szkoła dawała klasie średniej tematy do rozmowy i rozwijania oderwanych od rzeczywistości zainteresowań. Kiedyś, posiadanie wentyla bezpieczeństwa chroniącego przed szarością i miałkością rzeczywistości, było bardzo potrzebne. 
Dzisiaj, dzieci interesują się głównie tym, co mogą potem sprawdzić, zmierzyć, dotknąć, skomentować i niekiedy nawet zrealizować. Dlatego banialuki o ilości lewych i prawych dopływów Wisły, już dawno powinny odpłynąć w zapomnienie.

System edukacji nie jest w marazmie – jest skuteczny, jednak zupełnie nie jest on dostosowany do wyzwań społeczeństwa informacyjnego i nie uda się go zmienić kosmetycznymi reformami programowymi. Bez rewolucyjnej przemiany ram funkcjonowania i formy przekazywania wiedzy, dalej będziemy tkwili w niewoli schematów, czyli edukacyjnym Średniowieczu.

Szkoła powinna odejść od ławek, które przydają się tylko do pisania w zeszytach. Na komórkach i tabletach z Kinectem z powodzeniem piszemy w powietrzu. Szkoła powinna przestać uczyć schematów, zamiast tego uczniowie powinni poznawać techniki profesjonalnych poszukiwań. Zapamiętywanie powinno być praktykowane tylko na studiach, bo właśnie tam ludzie uczą się swojego zawodu i teoria z jakiej wynikają schematy ich realnych działań (zdolność rozumienia tego co robią) powinna być przez nich znana na wyrywki. Z kolei szkolne przygotowanie do życia w społeczeństwie informacyjnym zamiast na wiedzy, powinno być oparte na posiadaniu zainteresowań.


"Żadna z 10. najbardziej potrzebnych specjalizacji pracowniczych roku 2010. nie istniała jeszcze w roku 2004. Aktualnie więc kształcimy uczniów do zawodów, które jeszcze nie istnieją, przy wykonywaniu których będą wykorzystywali nie wynalezione jeszcze technologie, żeby rozwiązywać kwestie o których nie wiemy jeszcze że są problemami."

Jakiekolwiek materiały do czytania, nie mogą już być wyznaczane całej klasie przez nauczyciela z góry, gdyż każde dziecko w danym temacie interesuje co innego. 
To interakcja pomiędzy tymi efektami zainteresowań jest ważna. 
Tak tworzy się klan, a każde z dzieci poznaje nieco inny aspekt tematu, aby po rozmowie na forum wytworzyć sobie paradygmatyczny obraz całości.


Ponadto każde z dzieci potrafi obecnie zajmować się kilkoma rzeczami naraz. Dlatego zmuszanie go do poświęcenia uwagi na jedno tylko zadaniu, jest gwałtem intelektualnym na młodym umyśle. Kiedy dzieci multitaskingowe analizują jeden zaledwie problem, pozostała część ich mózgu jest bezczynna i wkrótce śmiertelnie się nudzi. Prowadzi to w prostej linii do poddenerwowania i wahań nastroju, co "leczy" się jako ADHD, a nie ma niczego gorszego niż marnowanie potencjału intelektualnego dzieci w imię zbrodniczej w XXI wieku – idei „porządku”.

Zamiast tego należy dzieciom pozwolić grupowo rozwiązywać złożony problem. Wtedy każde z nich przydzieli sobie do klastra zainteresowań tyle wątków z danego zakresu, ile jest zdolne przetworzyć i pojąć. Żeby tak się stało, na końcu tego procesu edukacyjnego, musi na grupę dzieci czekać jakaś nagroda, a nie tak jak dzisiaj, wojskowy dryl nieustannych kar zwanych jedynkami.



Dzisiejsze dzieci, uczą się intensywnie prawdziwego życia obserwując interakcje społeczeństwa informacyjnego w Internecie. Pomimo tego nieraz odmawia się im dostępu do tego medium, bo za mało czasu poświęcają na tak zwaną prehistoryczną „naukę”. Całkowicie sztucznie tresuje się je i wtłacza do przebrzmiałych form, które im szkodzą, a w realnym życiu będą im całkowicie niepotrzebne.

Kiedyś przydatna praktyczna wiedza przekazywana była dopiero na studiach. Z kolei reszta społeczeństwa miała być zdolna głównie do rozumienia instrukcji, a zdolności zapamiętywania ćwiczone były na głupich szkolnych wierszykach w szkole. Wyćwiczone w pamięciówce umysły miały być wykorzystywane do opanowywania ciągu wykonywanych na maszynach czynności, czy pojęcia długiego szeregu instrukcji wynikających z wydawanych przez kierownika poleceń.


Obecnie, świat zmienił się diametralnie i nie rozpoznaje już tamtych wzorców. Dzisiejsze społeczeństwo jest podatne na memy oraz zdolne do tworzenia Rojów badawczych, czyli strumieni zainteresowań analizujących w sensie zbiorowym dane zjawisko. Wyszukiwanie związków informacji będzie w przyszłości kluczowym zajęciem dla mas, nigdy bowiem tak jak człowiek nie będą radziły sobie z tym komputery. Dopiero wyższe sfery (nieanalityczni naukowcy) za pomocą zdolności syntezy, będą tworzyli z wykrytych wzorów uogólnione teorie i formułowali końcowe wnioski.

Wstępem do społeczeństw opartych o zdolności segregowania informacyjnego, był panplanetarny sukces popkultury. Kiedy wszyscy oglądali, czytali i słuchali to samo, mogli zacząć się komunikować się w zupełnie inny sposób. Bezpośrednia wymiana memów i odwołań kultury, scalała wszystkich - tak jak kiedyś na popołudniowych mieszczańskich obiadkach, znajomość lektur szkolnych.

Dzisiaj konformizacja nie jest już nikomu potrzebna. Jest szkodliwa, bo memy zbyt szybko zamieniają się znaczeniowo w Internecie. Dlatego forsowanie dzieciom jakiś przekazów i narzuconej interpretacji zachowań poprzez nieustanne (biurokratycznie opóźnione) zmiany programów, są całkowicie awykonalne w realizacji i co ważniejsze zupełnie niepotrzebne. Obecnie już nie musimy chodzić do znormalizowanej szkoły, aby odczuwać z resztą społeczeństwa poczucie informacyjnej więzi, nie potrzebujemy kultury języka do tworzenia myślącej wspólnoty.


Umiejętności społeczeństw informacyjnych nie są wyznaczane przez zdolności zapamiętywania, gdyż każda instrukcja i poradnik jest do wynalezienia po wpisaniu odpowiedniej frazy do wyszukiwarki w Necie i można, a wręcz powinno się to robić także w trakcie pracy, a dzięki tabletom i komórkom w plenerze. Nie potrzebna jest więc już społeczeństwu zdolność uspakajania i supresji naturalnej aktywności u dzieci, gdyż właśnie ekspresja i aktywność w nowych warunkach, jest oczywistym składnikiem zbiorowego sukcesu.

W zawodach o prymat stadny, rywalizacji nowego rodzaju, liczy się zdolność do samodzielnego wyszukiwania informacji, aby przewidywać i unikać problemów występujących w zakresie naszej specjalizacji. Rozwijanie własnych umiejętności i zainteresowań, tworzenie własnych projektów, a także umiejętność aktywnego i szybkiego usuwania pojawiających się często w nieprzewidywalnych warunkach trudności - to jest bilet do sukcesu dla dziecka. Niezbędna jest także, tak samo jak kiedyś czytanie i pisanie – dogłębna znajomość komputera i źródeł informacji w sieci.

Głębokiej reformy nie unikną także systemy nauczania przedmiotów ścisłych. Nie mogą one polegać na krótkich wykładach z teorii i łupaniu setek zadań odpowiednich do danego zakresu. Uczy to jedynie automatycznego rozwiązywania schematów - nic ponadto i nie przyda się do tworzenia w społeczeństwie nowej ścisłej wiedzy. Nauka matematyki, czy fizyki w szkole, musi odbywać się na sposób akademicki. Wykład powinien mieć taką samą wagę co ćwiczenia, a umiejętność dowodzenia prawdziwości danego twierdzenia, już jest ważniejsza od jego znajomości.

Rynek pracy nie potrzebuje już wiedzy, tylko bieżącego tworzenia jej - know how wypracowywania nowych umiejętności.


W świecie chaosu informacyjnego i nadmiernego nagromadzenia bitów, nie możemy już polegać na wiedzy pamięciowej. Podpowiedzi w czasie rzeczywistym będą tak samo ważne i powszechne, jak dzisiaj liczenie prostych rachunków na kalkulatorach. Zawsze przy liczeniu ręcznym istnieje możliwość popełnienia błędu, tak też przypominanie sobie informacji jest na dłuższą metę dla biznesu, ze względu na ryzyko pomyłki, szkodliwe.

Funkcjonowanie oparte na nieustannych szkoleniach pracowniczych jest niekonkurencyjne, wobec zmienianych w czasie rzeczywistym procedur, które obowiązkowo czyta pracownik przed wykonaniem swojego zadania.

Tak samo żadnego znaczenia, nie ma już szczegółowa znajomość przedmiotów, które nie są związane z naszą pracą czy aspiracjami. Bez tego bagażu informacji i tak będziemy mieli wystarczająco dużo danych do przetworzenia. Główną zaletą ludzkiego umysłu jest jego zdolność do zapomnienia, tylko wtedy może działać skuteczniej i szybciej.

Ludzie nie potrzebują uczyć się w szkole o sprawach, które ich nie interesują, bo tych którymi się fascynują jest wystarczająco dużo. Nie możemy wciskać dziecku do głowy wszystkich możliwych przedmiotów bojąc się, że bez tego procesu nie wykształcimy w nim zainteresowań. Internet jest już wystarczająco bogaty. Każdy znajdzie w nim coś ciekawego. 
Szkoła powinna uczyć szukać, rozwijać zainteresowania, pobudzać kreatywność, bo na tym głównie dorosły człowiek będzie w przyszłości zarabiać i co ważniejsze, tylko taka postawa tłumów przysłuży się najbardziej społeczeństwu informacyjnemu.


Rój będzie masowym badaczem zjawisk, które wyznaczać będzie elita. Ocena złożonych systemów, na zasadzie „lubię”, czy „nie lubię” jest największym atutem człowieka, bo tylko uczuć nie można jeszcze zastąpić za pomocą maszynowych czy programowych automatów i rozwiązań.


Wartością jest to czego nie można zautomatyzować.

To, jak będzie wyglądała optymalna szkoła przyszłości musimy jeszcze sprawdzić, przetestować i ostatecznie ustalić. Powinien to być proces ewolucyjny, poprzedzony jednak solidną rewolucją podejścia do możliwych rozwiązań. 

Powinniśmy wypróbowywać wiele koncepcji, aż w końcu uda nam się odnaleźć tą właściwą. Lecz do tego czasu, nie możemy pozwolić sobie na to by naszym dzieciom szkodzono, na masową, industrialną skalę - pozbawiając ich w obecnych szkołach naturalnych w nich zasobów ciekawości, aktywności i kreatywności. To powinniśmy zmienić już wczoraj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz