niedziela, 5 maja 2013

40 lat mentalnej niewoli


Dlaczego Żydzi przez 40 lat błąkali się po pustyni po wyjściu z niewoli egipskiej, zanim byli w stanie założyć własne państwo?

Bo przeszkadzała im w tym niewolnicza mentalność większości „wolnego” ludu. 

Były tam te same frakcje, bo ludzka natura nie zmieniła się od tysięcy lat. Część chciała powrotu do niewoli, stąd dużo poparcie w dawnych czasach dla postkomunistów z SLD (pogrobowca PZPR). Część chciała oddać się we władanie nowemu bożkowi Niemcom – złoty cielec, stąd cała epoka Platformy Obywatelskiej. Natomiast frakcja narodowa mająca w głowach tylko stare utarte schematy – jedyne na co wpadła to na odbudowanie mafijnego, zdegenerowanego potworka pełnego układzików i układów jakim było PRL. Tylko z tą różnicą, że już nie pod butem wschodu i z przaśnym polskim smrodkiem głupoty (pozostało proniemieckie PO albo PiS, czyli słoma z butów wychodzi). 

Dzisiaj Polacy doświadczają dokładnie tego samego, co dawniej Żydzi, tylko nie ma Mojżesza, który by trzymał wszystko w ryzach 
– do czasu dotarcia do ziemi obiecanej w 2028 roku (ustawa Wilczka tak naprawdę zmieniła system). 

Wielce bohaterscy „wyzwalacze”, wyrwali nas z okowów poprzedniego zbrodniczego systemu. Lecz zrobili to głównie dlatego, że ten system osobiście ich uwierał i znacząco na niekorzyść różnił się od tego, co widzieli na bogatym symbolicznym Zachodzie. Większość strajków „Solidarności” nie mogła być z powodów ideowych, skoro następowała zaraz po drastycznych podwyżkach żywności. Dążenie do wolności było myśleniem życzeniowym. Gdyby było znośnie, komuszy socjalizm trwałby w najlepsze do dzisiaj.

I co teraz mamy?

Historia musiała powtórzyć się raz jeszcze. Jak tylko bojownicy o wolność w bohaterskim zrywie porzucili dawnych Panów. Jak tylko zrobiło się znośnie i ciepło. Herosi zaczęli rozglądać się wokoło siebie, komu mogliby zacząć służyć. To było silniejsze od nich. Niewolnik zawsze poszukuje, bo potrzebuje swojego Pana.

Po trzydziestu latach takiej służalczości – zaczynamy zbierać jej żniwa w postaci najniższego przyrostu naturalnego. Świat ruszył z kopyta do przodu, a my dalej roztrząsamy o tym „jak by to było gdyby było, jak być powinno”.
 

Kiedy ustanowionej i podstarzałej części społeczeństwa zupełnie umyka rozumienie współczesnej rzeczywistości. Młodzież, nie pamiętająca już czasów PRLu, czuje się wyalienowana, odseparowana od swoich korzeni walki o niepodległość, bo pamięta tylko rozwodnioną III RP. Osamotniona i bez wsparcia w postaci poklepującej po plecach starszyzny, która powinna wyznaczać jej cele – boryka się na bezideowej plutokracji, nie mogąc przecież słuchać „tych głupców”.

Jest to tym bardziej smutne, że naród tak doświadczony seriami porażek i upokorzeń – powinien, skoro przetrwał – przynajmniej wykształcić w sobie niezwykły hart ducha. Wypracować żelazny zestaw nigdy nie starzejących się idei, dających siłę i mądrość. 

Tak jak trudne pustynne warunki kształtujące niezłomność Fremenów na fikcyjnej Diunie, prawie każdemu wydają się prawdopodobne i wiarygodne. Tak też cały świat dowiadując się z Internetu o wspaniałości historii Polski – zastanawia się pytając „Co to są za ludzie?”. Wyobraża nas sobie jak Tytanów – wiernych do końca jakiejś wzniosłej sprawie.

Odpowiedź jest mniej wzniosła: głupi i wredni. 

Cierpienie nie uszlachetniło narodu polskiego, bo cierpienie nie uszlachetnia. Przebyta trauma co najwyżej predenduje do większej eskalacji psychopatycznego narcyzmu i egocentryzmu. Szlachta i intelektualiści za bardzo byli zajęci rozpaczaniem po utraconych majątkach (reforma rolna), przywilejach solnych i degeneracji społecznej pozycji. Chłopstwo, które masowo emigrowało do miast, było zbyt zajęte dorabianiem i aspirowaniem do reszty mieszczan. Nie chcieli nawet myśleć – o czymś więcej, niż zapewnianie sobie kolejnego bochenka chleba.


Starzy, od początku PRLu nie dążyli do wolności, ci którzy tak robili żyli w lasach do 1987 roku, kiedy zabito ostatniego prawdziwego bojownika (żołnierze wyklęci). Partyzanta, który był mentalnie wolny, woląc żyć poza systemem niewoli, nawet jeśli musiał wegetować poza społeczeństwem, zdany na łaskę nieraz obcych sobie ludzi. 

Zabrakło temu człowiekowi jedynie roku. W 1988 ustawa Wilczka przywróciła Polakom niezależność ekonomiczną. Na tej podstawie chcieli dorabiać się komuniści, bez wojny domowej. Aby nie odpowiedzieć za przeszłość zawarli umowę. Za grubą kreskę dali władzę polityczną w ograniczonym zakresie, bo nie mogli zakazać wolnych zgromadzeń, więc bronili się przed zemstą tłumów obradami okrągłego stołu. 

Co nam to dało?

Dało nam to możliwości, praktycznie wszystko. Lecz nie było nikogo, kto by chciał z tych możliwości skorzystać. Walcząc o prawdziwą niezależność – trzeba w końcu mieć wobec rzeczywistości własne propozycje – których skutki przyjmuje się „na klatę”. Zamiast tego Lud rzucił się tylko „na kasę”.

Nie tworzono nowych organizacji społecznych. Nie było nowych form – nikt nie był zainteresowany. Zadowolono się jedynie pluralistycznym systemem partyjnym, bo brakowało czasu na coś więcej. Wszyscy jeździli, handlowali, zajmowali się szukaniem pieniędzy. Nikt nie budował na multum możliwości jakie miała Polska wyzwolona. Nikt nie obudził się po rozczarowaniu jakie przyniosło podsumowanie sukcesów pierwszej demokratycznej kadencji.


Polskę i jej przedsiębiorczość reprezentowały tylko te nieliczne jednostki, które odnosiły sukcesy w biznesie. Jednak wobec starej, ustanowionej FOZZem nomenklatury, były one z góry skazane na porażkę. Na łaskę i niełaskę aparatu fizycznej represji – urzędowego przymusu. Nawet te sukcesy, które można było zbudować na zwykłym bogaceniu się duszono w zarodku (przestępstwo na Romanie Klusce). Z tymi zastraszonymi nie mogło się nic już udać – biznesmen to bardzo rzadko dobry przywódca i społecznik. Celem jego życia nie jest ta czy inna wzniosła idea, lecz normalne i wulgarne – gromadzenie pieniędzy.

Co nam pozostało?

Wolność odzyskaliśmy w 1988. Jest rok dużo późniejszy. Pozostało nam pomimo tego wiele lat mentalnego zniewolenia. Przynajmniej licząc to sprawdzoną miarą Biblijną, że od wyzwolenia musi minąć 40 lat, musi wymrzeć upodlone niewolą pokolenie, aby było miejsce na nowe myślenie i pracę nad nowym światem. 

Do głosu zaczynają dochodzić pokolenia, których nikt ani mentalnie, ani fizycznie nie poniżał, ani nie upokarzał. Które tylko nudziły się w zacofanej intelektualnie szkole. Dzieci nie pamiętające PRLu właśnie wchodzą w okres życia, w którym będą mogły o czymś decydować. Lecz w trakcie ich oczekiwania młodzi Polacy wynaradawiali się. Zdołali zniechęcić się do tego mentalnego zaścianka na tyle, że raczej wyjadą do Anglii czy Irlandii, będą kłaść dachy w Norwegii, czy dojeżdżać na okazyjną fuchę do Niemiec.


Starsze pokolenia nie zaproponowały im nic, poza bezideowym prawem gromadzenia dóbr i pieniędzy. Stąd też ich pociechy oduczone myślenia, dzięki wydłużeniu dzieciństwa systemem powszechnej edukacji „wyższej”, czynią co powinni. Pozbawione życiowej odpowiedzialności zajmują się budowaniem własnej pozycji materialnej. 

Dlatego dla Polski są możliwe dwa scenariusze?

Przy dzietności 1,2 i 500 tysiącach urzędników – pozostali przy życiu i zdrowiu pracownicy będą grabieni ze wszystkiego co zarobili, aby było z czego wypłacać renty i emerytury. Podatki będą rosły niebotycznie, a starzy będą sprytnie ograniczani inflacją. Snujący się po ulicach, przemęczeni robole, będą wyglądać tak samo bezrefleksyjnie i beznadziejnie – jak otaczające ich nienawistnie staruchy. 
Jest jednak jeszcze gorszy scenariusz wewnętrznego konfliktu.

Ci którzy wyjechali tu wrócą. Z kieszeniami pełnymi zarobionych na zachodzie pieniędzy, z bagażem nabytej odpowiedzialności i odwagi, będą dyktować starszyźnie własne warunki. Zastygli intelektualnie i mentalnie „bojownicy” wprowadzający ponownie PRL, którzy utuczyli się na legendzie walki z dawnym systemem, będą protestować i wtedy dojdzie do przemocy. 

Wojna domowa to najgorszy rodzaj wojny, bo wprowadza nienawiść pomiędzy ludzi, którzy mają i muszą trzymać się razem, aby przetrwać. To dlatego zacietrzewione, niekompetentne, postPRLowskie mentalnie popłuczyny powinny ustąpić. A jeśli tego nie zrobią trzeba będzie wdeptać je w piach. 

Zbigniew Galar

Wersja PDF: