sobota, 30 czerwca 2012

Zamaskowany karnawał - śmierć



Pracownicy krematorium nie wiedzą czyje zwłoki spalają. Znają tylko numer identyfikacyjny nieboszczyka. Politycy dwoją się i troją, aby jak najlepiej „ekonomicznie” wykorzystać modę na kremacje przedstawicieli powojennego boomu demograficznego. Na sterylnych przestrzeniach wokół pieców, nie unoszą się opary zwłok, to nie Birkenau – musi być czysto. Rozpylony popiół sprząta się zamiatając go i od razu usuwa przenosząc do zsypu na specjalnych profesjonalnych czerwonych szufelkach. Popiół powstaje z wysokoenergetycznego rozkładu termicznego nieco podeschniętej tkanki ludzkiej. 

Od pewnego czasu w Szwecji najtańszym źródłem dla ciepłej wody, jest energia pochodząca ze spalania tłuszczy świeżo zmarłych homo sapiens sapiens. 

Nasz umysł, również bardzo dokładnie należy posprzątać z każdej odrobiny refleksji o śmierci. Postęp techniczny jednoznacznie nakazuje i stawia na coraz głębsze spychanie poza nawias, w sferę tabu, jakąkolwiek świadomą myśl o niej.


Śmierć jest końcem – jest więc nieekonomiczna. 
Jest głównym zagrożeniem dla rozwijającej się cywilizacji – dlatego nie należy o niej myśleć, mówić ani zajmować się nią. Ci, którzy to robią są od razu naznaczani i wpychani na siłę w sferę nietykalnych, najniższej z kast. Tych o których po prostu się nie mówi. Bo nie można być normalnym w zachodniej kulturze, jeśli oficjalnie ma się coś wspólnego ze śmiercią.

Śmierć jest przemilczana, zapomniana, wykluczona poza nawias społeczny. Wolimy nie rozmawiać o niej, nic o niej nie wiedzieć, nie interesować się nią, bo wtedy musielibyśmy zacząć myśleć. Nic tak nie przyspiesza naszego myślenia, jak myśl o zbliżającej się śmierci.


Myślące społeczeństwo nie jest na rękę nikomu. Dlatego w każdym możliwym medium przekazu robi się wszystko, żeby społeczeństwo nigdy o niej nie myślało, by już w szkole zapomniało – o swoim przeznaczeniu – w śmierci.

Do końca naszych dni musimy żyć w nieświadomości, w złudzeniu, w przekonaniu, że nigdy coś takiego nas nie spotka. Nawet święto zmarłych jest pełne tematów zastępczych – głównie sytuacji na drogach. Tylko po to, żeby nienazwane nie mogło wypełznąć z żadnej jaźni na światło dzienne i zgorszyć otoczenie.

Śmiertelność w krajach zachodu jest najniższa w historii. Prawda jest jednak taka, że stoimy u progu największej w historii – epoki śmierci. Połowa osób powyżej 60. roku życia jakie kiedykolwiek chodziły po Ziemi, żyje na niej obecnie.

Ci wszyscy ludzie, w najbliższym czasie będą musieli umrzeć. Nadchodzące lata to cała epopeja, cały korowód śmierci. Już niedługo krematoria w wielu starzejących się krajach rozgrzeją się do czerwoności. Cała Europa umiera, a do pochowania i utylizacji pozostały jeszcze całe setki milionów ludzi.

To nie prawda, że liczba ludzi na Ziemi nieustannie będzie rosła. Niekończący się wzrost i Malthusiańskie przepowiednie mamy już za sobą. Istnieje bowiem tylko kilka krajów na świecie, które nadal posiadają odpowiednią strukturę demograficzną. Reszta społeczeństw ma dzietność poniżej 2,1, czyli poziomu zastępowalności pokoleń. Co wprost oznacza, że w przyszłości ludzi będzie dużo mniej – i najgorszą możliwą inwestycją w krajach o średniej urodzeń 1,2 (jak Polska) są nieruchomości. Po prostu nie będzie komu w tych domach mieszkać.


Kultura, która nie potrafi stworzyć poczytnej książki, kasowego filmu czy gry, która nie ukazywałaby masowej rzezi, nie ma żadnej wiedzy o śmierci – ona umie tylko ją sprowadzać.

Media, które usilnie poszukują nowych katastrof, by uczynić z nich główny temat najeżonej okrucieństwami ramówki, boją się wiedzy o niej jak ognia. Społeczeństwo, które spragnione jest zdjęć i filmów przedstawiających rytualne mordy – stroni od myślenia o tym, co tak bardzo je pozornie fascynuje.

W takiej rzeczywistości możliwe jest bezpardonowe i bezrefleksyjne napawanie się końcem życia – zupełnie bez świadomości, że każdy taki akt nie jest statystyką, lecz po prostu czyjąś śmiercią.

Tak intensywnie staramy się oddzielić wszelkie przejawy życia od śmierci, że kompletnie nie dostrzegamy związku pomiędzy działaniami człowieka, a kresem tych działań – nawet jeśli podane jest to w wysokiej rozdzielczości, w naszym salonie, na ociekającym flakami i krwią 55. calowym ekranie.


Chore społeczeństwo nie dostrzega tego, że obecnie w szpitalach każdy przedstawiciel personelu medycznego bez trudu może pozbawić życia każdego. Z powodu nieuwagi i zwykłych zaniedbań, którym bardzo łatwo można zapobiec – robi to nawet bardzo często. Wolimy nie widzieć, jak lekarze wyrywają sobie wzajemnie już nie ludzi, tylko bliżej nie określone „skóry”. 
Nie widzimy całego przemysłu zakładów pogrzebowych finansowanego przez organizację przestępczą (ZUS), który pod przykrywką tabu, zajmuje coraz ważniejsze miejsce w finansowych rankingach obiegu gospodarczego. 
Mamy to gdzieś, co robią z ledwo żywymi ludźmi przedstawiciele chorej „służby zdrowia”. Nie do pomyślenia jest w końcu, żeby rodzinę chorego wpuszczać do karetki, trzeba jej przecież oszczędzić tego kontaktu i to nie z krwią i z bólem, tylko właśnie ze śmiercią.

Śmierć jest tak bardzo odsuwana i pomijana w informacyjnym obiegu społecznym, że przeciętny człowiek nie ma o niej prawie w ogóle jakiegokolwiek pojęcia. Ten stan rzeczy z kolei bardzo sprzyja różnego rodzaju patologiom. Jest instrumentem wpływu na ogół tych, którzy wiedzą o tabu nieco więcej. Przestępcy i oficjele wykorzystują fakt, że boimy się tego, czego nie znamy. Jesteśmy podatni na unicestwienie, bo niczego o nim nie wiemy i nie chcemy wiedzieć.


W październiku 2011 roku na świecie urodził się 7. miliardowy człowiek. Innymi słowy, jest nas już bardzo wielu. Jednak dalej bawimy się życiem, zupełnie nie wiedząc dlaczego. 

Odpychając śmierć, spłycamy, ogłupiamy i wtłaczamy umysły w konsumpcjonizm – wmawiając mu, że jedynym „celem życia jest życie”. Ten pleonazm nigdy nie będzie prawdą, bo tylko śmierć może dopełnić człowieka i nauczyć go, czym życie jest.

1 komentarz: