sobota, 14 kwietnia 2012

Dyktator


Dyktator jest zawsze tak potężny i groźny, jak hojni i ofiarni są ludzie niosący mu zabawki - dary.



Zabawa we władzę jest grą o sumie zerowej. To choroba.
Tym większą ktoś ma władzę, im bardziej kto inny będzie przez nią poniżony.

Każdy przywódca tym bardziej panuje, im jego naród jest bardziej poddany.
Dlatego absolutna władza zakłada absolutne niewolnictwo i całkowity brak wolnej woli.

Nadmierne idealizowanie liderów politycznych dające im prawie nieograniczoną władzę niczym nie różni się od religijnego fanatyzmu. Każdy człowiek jest omylny i zbyt wysokie słupki poparcia dla przywódcy są szkodliwe. Zwłaszcza wtedy gdy do roli hegemona dochodzi mogący zmieniać prawie każdy aspekt życia system demokratyczny.

Nadmierny dyktat jest szkodliwy w każdej przykładowej postaci.
Od zwierzęcego wpływu na mężczyzn seksualności kobiet, po nadmierny wpływ dyktatu mody i konsumpcjonizmu na społeczne aspekty kobiecych zachowań.

Władza jest jak alkohol.

W małych dawkach pozwala na ekspresję i lepszy refleks dzięki rozluźnieniu, tworzy klimat, wyzwala prawdomówność i kreśli optymizm w patrzeniu na przyszłość.
Z każdym kolejnym haustem jednak, staje się ona coraz bardziej histerycznie szczęśliwa, niezauważająca drobiazgów i uwarunkowań negatywnych, zawężająca pole widzenia, ogłupiająca mentalnie i światopoglądowo, generująca konflikty z niczego i na końcu zatruwająca, toksycznie upadlająca człowieka. Nadmierna władza wytarza w brudzie, ośmieszy i pogrąży nawet najwybitniejszego.

Władca upojony władzą unosi się w różowej bańce. Wokół siebie ma samych klakierów i potakiwaczy. Starający się coś od niego uzyskać ciągle karmią mu ego, aż w końcu osiąga ono rozmiar katedry i nie mieści się w już nim samym - odtąd nie może już być samotny, bo do istnienia potrzebuje upodlonego otoczenia i nieustannego poklasku.

Władca przechodzony, zużyty - jest jak wygłodzony alkoholik. Ciągle o władzy myśli i za nią tęskni. Upija się bardzo szybko, już od jednego kieliszka. Byle uznanie, czy choć publiczne wystąpienie wprowadza go w stan w jakim bywał kiedyś. Zupełnie oddzielonego od swoich problemów - wierzącego, że wystarczy pomyśleć, a inni zrobią - kreatora otoczenia który jest piękny i wieczny. Bo dla geniusza wszystko jest możliwe.

Nie ma ludzi, których władza nie psuje, wydajność każdej wątroby jest zawsze taka sama. Różnimy się tylko zdolnością jej absorpcji. Niska samoocena pozwala być normalnym dłużej, bo od mniejszego rozmiaru, ego paść się we władzy zaczyna.

Dyktatora od zwykłego człowieka nic nie dzieli, za wyjątkiem pełni ekspresji płytkich i małych ludzkich wątpliwości, uprzedzeń i dążności.

Dlatego nigdy nie znajdziemy, nie wybierzemy, czy nie wyprodukujemy lepszej ludzkiej władzy niż obecna - bo władza korumpuje i bez znaczenia jest dla niej - jak wyglądał i zachowywał się początkowo kolejny materiał do obróbki.

Lecz na szczęście to nie władza jest problemem - jest efektem przeciwnego zjawiska, braku usamodzielnienia. Władza jest konceptem sztucznym, ludzie wymyślili ją, stworzyli - żeby nie musieć się bać, żeby odpowiedzialnością za wybory obarczyć innych. To dlatego w każdej chwili możemy władzę zmieniać, możemy ją nawet pogrzebać.
Gdyż prawdziwe źródło rozpasania i ekscesów dyktatorów bierze się nie z władzy, lecz z ludzkiego upodlenia. Wynika wprost z faktu, że ludzie tak bardzo głęboko, namiętnie i intensywnie poniżać lubią się sami.

Dopóki nie zrobimy czegoś z tym ostatnim, problemy ze złą władzą będą powracać i nie rozwiąże ich zmiana rządzącej partii, obalenie establishmentu, czy zastrzelenie kolejnego chorego na władzę dyktatora.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz